W polityce jest zupełnie inaczej niż w rolnictwie. Rolnicy najpierw sieją, żeby później skosić i zarobić. Ambitni politycy najpierw koszą, żeby zasiać i liczą, że dzięki temu lepiej im wyrośnie. Polityczni cwaniacy nie sieją, nie orzą, ale chcą coś nieustannie zbierać, dla siebie oczywiście. Czasami im to się udaje. W Polsce nawet często.
Przed wyborami polityczne zabiegi agrotechniczne ustają. Nikt nie chce ryzykować podejmowania decyzji, a nawet mówić o czymś, co może wrócić kamieniem. Pamiętacie Państwo, jak kiedyś premier obsztorcował powodzian, że nie ubezpieczyli dobytku, a potem przegrał wybory. W polityce nie wystarcza mieć racji, trzeba mieć za sobą większość. Wprawdzie wielcy przywódcy potrafią zaryzykować wbrew przeważającym opiniom, ale postawić na swoim udaje się tylko nielicznym. Ci trafiają do podręczników historii, ale większość znika jednak bez śladu. Nic dziwnego, że niewielu jest chętnych do takiego eksperymentu.
Jerzy Hausner był chętny, jego szef wręcz przeciwnie. Każdy miał swoje racje. Nowy plan Hausnera wprowadzenia nominalnej odpłatności za różne usługi medyczne jest rozsądny i potrzebny. Pech wicepremiera-profesora polegał na tym, że ogłosił go w gorącym okresie przedwyborczym, kiedy trzeba opowiadać miłe dyrdymałki, a nie zabierać się do reform. Propozycja Hausnera została zamrożona. Nie wątpię, że zostanie kiedyś z lodówki wyjęta. Chciałbym, żeby to nastąpiło jak najszybciej i żeby została dodatkowo rozbudowana.
Ja chcę płacić za ochronę zdrowia, swojego i rodziny. Robię to zresztą od dawna. Wtykam koperty, noszę butelki, czekoladki i kwiaty. Kłaniam się, przymilnie uśmiecham. Nigdy nie jestem pewien, czy uda mi się coś "załatwić" i kiedy. Uczestniczę w grze pozorów, która jest dosyć obrzydliwa i, co gorsze, nie zawsze skuteczna. Płacę i nigdy nie wiem, czy tyle, ile trzeba, czy może za mało albo za dużo. Ogólnie czuję się nieświeżo.
Chciałbym płacić w pełnym świetle, oficjalnie, według cennika, z pokwitowaniem. Chciałbym dokładnie wiedzieć, ile i za co. Byłbym zadowolony, jeśli część wydatków na leczenie można by ulokować w PIT i dostać jakąś ulgę podatkową. Ludzie z małymi dochodami powinni mieć te opłaty refundowane w całości lub częściowo. Ludzie dobrze i bardzo dobrze sytuowani, a jest ich w Polsce kilka milionów, powinni płacić więcej. Do kasy szpitala zamiast do kieszeni profesora czy ordynatora. Obciążenie finansowe takie samo, różnica ogromna. Pieniądze z opłat bardzo przydadzą się polskiej medycynie. To nie tylko zastrzyk gotówki, ale też początek nowych relacji pacjenta z lekarzem.
Plan Hausnera przegrał z taktyką wyborczą. Po wyborach wróci do łask. Ktokolwiek je wygra, będzie musiał go zastosować. Na świecie płaci się za zdrowie. Nie będziemy wyjątkiem.
Ja chcę płacić
Tadeusz Jacewicz