Parę dni temu ów światły mąż zażądał, by odebrać pilkarzom - Podolskiemu i Klosemu polskie obywatelstwo: "Proszę pana prezydenta, żeby uporządkował ich sprawę i ukrócił moje męki, żebym nie był poniżany sytuacją, że Polacy odgrywają w tych zawodach rolę najemników, walczących przeciwko swojej ojczyźnie". Kiedy 99,9 proc. Polaków wyśmiało genialny plan Mirosława, on poszedł dalej. Zaproponował poprawkę do Konstytucji (sic!) w następującym brzmieniu: "Zrzeczenie się obywatelstwa może nastąpić poprzez występowanie publiczne w roli, która oznacza świadome i dobrowolne identyfikowanie się z innym państwem w ten sposób, że zostaje rażąco naruszony obowiązek wierności RP określony w Konstytucji". Wierność, nie tylko małżeńska, to jest to, co tygrysy lubią najbardziej.
A na czym polega genialny plan Orzechowskiego? Chodzi o zrobienie czystek moralno-religijnych w Polsce. Oto dwa miliony niby-Polaków wyjechało za granicę, porzucając wierzby rosochate, pola złotem rozmaitem malowane i miejskie betonowe dworki rodowe. Naruszyli obowiązek wierności RP? Oczywiście! Sprzedali Chopina za fantę, mamonę i miraż złotego cielca. Co gorsza - rozmnażają się na obczyźnie, a ich dzieci w rubryce "miejsce urodzenia" będą miały zapisane:
London, England albo - nie daj Boże - Munchen, Deutschalnd. Mieliśmy Wandę, Wallenroda i Ślimaka.
A na naszych oczach rodzi się Orzechowski. Z zawodu święty.