Taki Przemysław Edgar Gosiewski otwiera, np. zaporę wodną Wióry na Kielecczyźnie, otwartą uroczyście dwa lata temu. Nic nowego tam nie wybudowano, ale dlaczego nie otworzyć jej raz jeszcze?No, proszę - niech mi ktoś przedstawi choć jeden argument przeciw. Dalej: Aleksander Kwaśniewski, lokomotywa lewicy, pije nieprawdopodobne ilości tajemniczych filipińskich ziół, działających niezwykle oszałamiająco. A na dodatek pan były prezydent dziwi się, że gryzipióry o to pytają. Ludwik Dorn z kolei, w imieniu swojej pięknej suki Saby, pozywa do sądu Lewicę i Demokratów za obrzydliwe oszczerstwa, jakoby pies zeżarł państwowe fotele i kanapę w ministerstwie spraw wewnętrznych IV RP. Zwycięstwo Saby jest bezdyskusyjne, problem jedynie w tym, czy LiDma przeprosić marszałka Sejmu, Sabę czy obojga? Oczyma duszy widzę wielkie plakaty z napisem:"Komitet Wyborczy LiD przeprasza Sabę (i jej właściciela - na wszelki wypadek) za oszczerstwa polegające na bezprawnym oskarżeniu, jakoby suka marszałkowska zniszczyła fotele, kanapę tudzież dyktafon w ministerialnej rezydencji. To już się więcej nie powtórzy".
A minister środowiska z PiS Jan Szyszko zapałał nagle miłością do leśników i codziennie spotyka się z całą armią gajowych, by im tłumaczyć, że po wyborach nie przegoni ich z powrotem do lasu. W Garwolinie natomiast było, wypisz wymaluj, jak za głębokiego socjalizmu: wstęgi, kwiaty, łzy szczęścia, rąsia - klapa, orkiestra. Bo otwarto obwodnicę, która gotowa była już dwa miesiące temu, ale kampania wyborcza PiS nie była jeszcze gotowa. Wąsaty zaś marszałek Senatu rządzącej partii Krzysztof Putra zlecił szefowi białostockich lasów państwowych umożliwienie leśniczym wpisywanie się na listy poparcia PiS wyłożone w biurach... I tak lokomotywa wyborcza pędzi, sapie, zgrzyta, a my za parę dni mamy szansę poprzestawiać zwrotnice na środkowy tor.
Jednak najpiękniejszy numer wykręcił przedwczoraj redaktor Marcin Szczepański, obiecujący prezenter "Wiadomości" telewizji publicznej. W głównym wydaniu opisywał m.in. paskudne chwyty wyborcze różnych partii, ze szczególnym uwzględnieniem opozycji. W finałowej scenie redaktor Szczepański stanął na tle olbrzymiego plakatu z wizerunkiem Ryszarda Kalisza, jednej z lokomotyw Lewicy i Demokratów. Kalisz miał zamalowane oczy, niczym przestępca, a pod tym jakaś inteligentna ręka dopisała wielkimi literami "WIEPRZ". I na tym uroczym tle młody, obiecujący redaktor TVP 1 Szczepański Marcin wygłosił filipikę na temat... przyzwoitości w polityce. Cóż, zasady zobowiązują. Jak u Mojsze Wajsmana.
- Jak się pan masz, kochany panie Wajsman?Jak prosperuje pańska kochana telewizja publiczna? - pyta Guttmann.
- Ja i moja telewizja mamy się dobrze. A co się tyczy "publiczna", to możesz pan na nią zawsze liczyć...