- Na litość, co pani jest?! - zapytał zaskoczony medyk.
- Ano, panie doktorze, zamurowało mnie.
Więc i mnie w zasadzie zamurowało, bo tak pięknej sekwencji aresztowań w Najjaśniejszej Niepodległej jeszcze nie było. Jeśli nie liczyć MO(Miejsce Odosobnienia) w Berezie Kartuskiej. MOBereza powstało latem 1934 roku i było przeznaczone dla osób - cytuję za dokumentami IIRP - "których działalność lub postępowanie daje podstawę do przypuszczenia, że grozi z ich strony naruszenie bezpieczeństwa, spokoju, lub porządku publicznego". Czyż to nie fantastyczna podstawa prawna dla CBA, ABW, PiS, CBŚ, IPN, policji, prokuratur, wywiadu i kontrwywiadu braci Kaczyńskich?
A to chyba dopiero początek koronkowej, perfekcyjnej, mistrzowskiej roboty operacyjnej! Hans Kloss ze swoimi żałosnymi sztuczkami w rodzaju "Najlepsze kasztany są na placu Pigalle" po prostu wysiada. Jego sowiecki odpowiednik, kapitan Stirlitz, mógłby też teczkę nosić naszym agentom. No, na razie maestrią operacyjną przewyższa nas, w zasadzie, tylko Wołodia Putin. On to zawołał niedawno dowódcę swoich specsłużb i krzyczy:
- Prosiłem cię idioto, żebyś ładnie przywitał Litwinienkę w Londynie?
- Taaakkk.... - wyjąkał przestraszony generał.
- I o co jeszcze cię prosiłem, imbecylu?
- Hmmmm, no... żebym...
- Żebym, żebym... Miałeś, durniu, dać mu kilka dobrych rad?
- Rad... Polon... co za różnica? Ja tam, towarzyszu Putin, Skłodowska-Curie nie jestem...
Więc obrodziło w IV Aresztanckiej, niemiłosiernie obrodziło. W zasadzie i ja zaczynam się budzić przed szóstą rano i z obawą zerkam, czy przed furtką nie stoi jakiś samochód z dostawą ABW do domu. A jadąc samochodem nerwowo kontroluję lusterko wsteczne, w którym ciągle widzę to same auto, czarne, z przyciemnianymi szybami. O szumach w telefonie nie wspominam, bo dziś w zasadzie każdy Polak słyszy w nich jakieś dziwne szumy, a niektórzy to nawet głosy.
Pewnie myślicie Państwo, że w zasadzie przesadzam, dowartościowuję siebie i swoją pisaninę, i że łapię punkty u przyszłego premiera z Gdańska. Nie, to nie tak. Pomyślałem otóż, że najlepszą przepustką do przyszłej politycznej kariery jest w zasadzie odmiana styropianu IV RP, czyli aresztancki siennik. Z napisem: "Zasady w zasadzie obowiązują".
Potwierdził to w zasadzie Marek Jurek, były marszałek Sejmu i równie były członek PiS, który zaczął pisać pamiętnik. Jest we wzmiankowanych memuarach fragment dotyczący pana premiera: "Idąc na Radę Polityczną zostałem najpierw poproszony do Jarosława, który brutalnie zażądał aby w ogóle nie poruszać na Radzie sprawy ochrony życia. Przy okazji obrzucając mnie stekiem wyzwisk: agent albo wariat (...) Na uwagę, że mi nie pozwala pierwszego zdania dokończyć - usłyszałem krzyk: ja tu jestem szefem!".
No, w zasadzie to prawda.