Jeszcze kilka tygodni temu wykluczał pan dalszą pracę w Toruniu. A tu nagle..
- Po raz kolejny przekonałem się, jak bardzo klub jest otwarty na moją osobę. Najpierw, gdy pojawiło się zapytanie w czerwcu o przejęcie zespołu, to przecież wynikało z pewnego kredytu zaufania. Nikt nie wiedział, jak się skończy ta randka w ciemno. Wydaje mi się, że udało się nam wspólnie wykonać dobrą pracę. Jeżeli została dostrzeżona, to trudno było udawać zaskoczenie, że taka oferta pojawiła się na kolejny sezon.
Problemem była i nadal chyba jest pana praca zawodowa i życie rodzinne w Zielonej Górze.
- Od początku uczciwie przedstawiłem swoje sprawy zawodowo-rodzinne, wydawało, że nie da się tego poukładać razem z pracą w Toruniu. Dziś mogę to powiedzieć: pierwszy raz w życiu jestem pod wrażeniem, jak można potraktować człowieka. Nie jako maszynę do wykonania zadania, ale gościa, który także ma swoje problemy i potrzeby. Gdyby nie było miesiąca wspólnej pracy, nie miałbym okazji poznać klubu, państwa Termińskich. Miałem taką szansę i ten wypracowany w krótkim czasie model współpracy świetnie działał. Trzeba było więc podjąć męską decyzję. Mówiąc krótko: zabrakło mi już argumentów na nie.
Dał pan drużynie nowe życie w parkingu. Taki będzie także pomysł na dalszą pracę w Toruniu?
- Na pewno od początku sezonu brakowało interakcji w zespole. Żużlowcy to egoiści, to przecież sport indywidualny, ale trzeba jednak wyjść do ludzi, poszukać nowych możliwości mentalnych. Cieszę się, że to wypaliło i zawodnicy teraz sami potrafią zadzwonić wieczorem, tak po prostu, żeby pogadać.
Grudziądz, Toruń, Bydgoszcz. Gdzie są najładniejsze podprowa...
Pierwsze plany?
- Kluczową sprawą są baraże, od początku mojego pobytu w Toruniu pracujemy zresztą interwałowo. To działanie dwutorowe: musimy utrzymać koncentrację drużyny, a jednocześnie trzeba budować plany na kolejny rok. Strategicznie te najbliższe tygodnie są bardzo ważne. Mam wizję pewnych zmian w składzie i musimy ją już teraz realizować, bo po barażach będzie za późno. Marzą mi się pewne nazwiska i to nie jest tajemnica. W kontekście meczów barażowych nie chodzi o same zajęcia dla zawodników. Musimy zadbać o nawierzchnię na Motoarenie, do tego dochodzą pewne zadania związane z Grand Prix w Toruniu. W najbliższym czasie planuję niespodziankę dla kibiców, ale proszę o jeszcze kilka dni cierpliwości.
O nazwiskach trudno w tej chwili rozmawiać, ale o jedno zapytam. Wiele się w Toruniu mówi o przyszłości Chrisa Holdera. Mam wrażenie, że jest pan zwolennikiem pozostania Australijczyka w zespole?
- Najpierw trzeba w gronie osób zainteresowanych osób usiąść i porozmawiać. Trzeba zdefiniować problem na linii klub - zawodnik. Powiem tak: nie zostaje się mistrzem świata przez przypadek i na tym bym w tej chwili ten temat zakończył.
Sportowe Podsumowanie Weekendu - zobacz kolejny odcinek.