Henryk Skrzypiński, przyjaciel "Albumu bydgoskiego", przesłał nam fotografię, na której zostali uwiecznieni ochotnicy z drużyn ratowniczych PCK.
- Szkoleni w obliczu wojennego zagrożenia, oprócz zajęć w opatrywaniu rannych i służbie pielęgniarskiej, chętnie uczestniczyli w spotkaniach towarzyskich - zauważa pan Henryk.
Wspomina Barbarę Jurówną, ciocię swojej żony Krystyny, która dzięki wyszkoleniu przez PCK została kwalifikowaną pielęgniarką. - Zawirowania wojenne sprawiły, że znalazła się w Krakowie. Pielęgnowała rannych i uciekinierów w tamtejszych szpitalach pod niemiecką okupacją. W pobliskim parku, wśród zarośli, natknęła się na zmaltretowanego młodego Holendra, uciekiniera z transportu więźniów do Auschwitz.Wtajemniczone siostry zakonne ukrywały go do końca wojny - opowiada pan Henryk.
Basia Jurówna, jako Wielkopolanka znała język niemiecki i w tym języku porozumiewała się z Holendrem. Po wojnie pobrali się. Szykany UB sprawiły, że po d opieką konsula Holandii wyemigrowali do kraju tulipanów. - Wuj Karol de Vas nauczył się płynnie mówić po polsku - kończy pan Henryk.
Czytaj e-wydanie »