Najbardziej jednak powinni się cieszyć producenci dyktafonów, którym nigdy dotąd interes się nie kręcił tak dobrze. Widzę to tak:
Producent (a w tle stary magnetofon szpulowy): Kiedyś to pies z kulawą nogą nie chciał wiedzieć, co słychać. Chrząszcz bezkarnie brzmiał w trzcinie, a nikt nie ujawniał, co brzmiał. Każdy beztrosko mówił, co mu w duszy grało.
(W tym miejscu następuje zmiana kadru). Ten sam Producent wyjmuje z lewej kieszeni dyktafon typu Ziobro Ziobro Siedem i mówi radośnie: Dziś pracujemy dzień i noc na pełnych obrotach, a zapisy klientów to mamy do grudnia. Przychodzą do nas ministrowie, żeby nagrać premierów, premierowie - Układ, ci, co stoją tam gdzie ZOMO - tych co stoją tam, gdzie oni kiedyś stali, szefowie - podwładnych, sekretarki - prezesów, żony - mężow, dzieci - tatę i mamę, a cała rodzina - babcię, bo swoje przeżyła i dużo wie. Hydraulicy nagrywają przecieki, malarze pokojowi - białe plamy, a elektrycy - porażającą prawdę, która nas wyzwoli. Ten rząd dba o nas jak żaden inny. A teraz przepraszam, ale idę nagrać sobie dzisiejszy odcinek Misji Specjalnej, który będzie o nagrywaniu.
(Wyłącza dyktafon, na którym cały czas nagrywał siebie i wychodzi).
No tak.
Na środowej defiladzie warszawskiej było prawie wszystko, co miało nas przekonać, żeśmy zbrojną potegą, której nawet taka Albania nie podskoczy wyżej nerek. Byli ułani malowani, hammery opancerzone tak sobie, radzieckie samoloty, niemieckie czołgi. Wybaczyć mogę brak kosynierów uzbrojonych w kosy trzeciej generacji z laserowo utwardzanym ostrzem czy husarskiej chorągwi imienia Mariusza Kamińskiego sformowanej z dzielnych funkcjonariuszy jego Biura (jak wróg o szóstej rano usłyszy za oknami szum skrzydeł, to będzie wiedział, że przybyli kamińscy husarze pod jego okienko), ale jednego pojąć nie mogę. Dlaczego Traktem Królewskim, tym co to widział niejedną naszą sławę i chwałę, nie przetoczyła się ze szczękiem cyfrowych nośników zmechanizowana kompania dyktafonowa szybkiego reagowania, uzbrojona po zęby w zmodernizowane zestawy Mały Michnik? Toż każdemu wrogowi szczęka opadłaby do podłogi, gdyby na własne oczy ujrzał tę naszą Wunderwaffe, gotową zarejestrować nawet to, co odpowiedział obraz dziadowi, co cierpiący na bezsenność mówi przez sen, a jedna rybka beztrosko (i do czasu) plecie drugiej rybce.
I tak rozczarowany kończę, bo się bateria wyczerpuje, a kto nie doładowuje, ten nie nagrywa.