Zasady dyktują więc, że pan premier Kaczyński powinien natychmiast wysłać ministra Ziobrę przynajmniej na urlop. Tak działoby się w krajach o demokracji jako tako zakorzenionej i ustabilizowanej. U nas zasady zobowiązują na reklamowych plakatach, którymi obwieszono kraj, ale jakoś w praktyce nie mogą się przyjąć.
Od dłuższego czasu zresztą okazuje się, że obowiązują u nas dwa rodzaje zasad: dla rządzących i rządzonych. Zasada dla rządzących i ich zwolenników brzmi mniej więcej tak: my zawsze mamy rację, a więc wszystko, co robimy jest słuszne, potrzebne i służy dobru Polski. Zasady dla pozostałych brzmią prosto: kto się z nami nie zgadza nie ma zasad. Osoby, którym wedle przekonania rządzących, brakuje zasad, można opisywać różnie - jako łże-elity, pogrobowców ZOMO czy SB, obrońców Układu, front obrony przestępców, zwolenników wszechogarniającej korupcji, zaprzedanych Niemcom, pozbawionych patriotyzmu. Do wyboru do koloru, co kto chce.
W tak skonstruowanym świecie wszystko jest oczywiste, podziały są jasne, nie ma dyskusji, nie ma wymiany argumentów, może być tylko cios za cios. Wprawdzie czasem jakiś mechanizm się zatnie, coś zazgrzyta, ale to oczywiście wróg wkłada kij w szprychy, tak jak Układ usadowił Janusza Kaczmarka nie tylko na fotelu prokuratora krajowego czy ministra spraw wewnętrznych i administracji, ale także u boku prezydenta RP. I obsadził go w roli jego przyjaciela, co już jest majstersztykiem perfidii Układu. Tym samym zresztą istnienie Układu, którego drogą najżmudniejszego wertowania akt, stosowania aresztów "wydobywczych", efektownego publicznego zakładania kajdanek, niezliczonych konferencji prasowych, z udziałem zresztą owego zręcznie zamaskowanego Karczmarka nie udało się wykryć, zostało w jakiś sposób udowodnione. Karczmarek jest nawet świadkiem koronnym na istnienie Układu. Bez niego cała, latami wznoszona konstrukcja się wali. Teraz wystarczy odkryć, kto go w tylu ważnych rolach obsadził i już będzie wiadomo, kto tą "układową" maszynerią kręci.
Świat tak skonstruowany przemawia do wyobraźni bardzo wielu ludzi. Dlaczego mają się wgłębiać w mechanizmy gospodarcze? Dlaczego mają się zastanawiać, dlaczego nie mają pracy albo nie zarabiają tyle, co bardziej przedsiębiorczy sąsiad? Przecież każdy powinien mieć tyle samo. Co ich obchodzą jacyś podsłuchiwani dziennikarze, łamanie śledczych procedur, lewe pomówienia czy przecieki czy nawet podsłuchiwani Lepper z Giertychem, zwłaszcza że sami chętnie by posłuchali, o czym rozmawiają ci, z którymi akurat mają na pieńku? Co ich obchodzi jakiś Trybunał Konstytucyjny, ta "zabawka dla warszawki" albo kto rządzi z telewizji i czy jest ona niezależna? A że rządzącym z ich zasadami nie wszystko wychodzi? No cóż, Układ już pilnuje, by nie wyszło, sypie piaskiem w oczy. Tak jak sypał wcześniej agentami rozmaitej maści, a teraz rąbnął Kaczmarkiem. Oczywiście - człowiekiem bez zasad. I wszystko jasne.
Autorka jest publicystką tygodnika "Polityka"