Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarosław Duś - śledczy, który nie wszystko powiedział

Wojciech Mąka [email protected]
Jeden z głównych prokuratorów z czasów ministra Ziobry wrócił do Bydgoszczy i dostał gabinet w zakratowanej piwnicy.

Jarosław Duś to 33-letni śledczy z Bydgoszczy. Do czasów objęcia rządów przez Prawo i Sprawiedliwość dojeżdżał do pracy w Prokuraturze Rejonowej w Inowrocławiu.

Potem - gdy Zbigniew Ziobro, ówczesny minister sprawiedliwości, zaczął kompletować nowy wydział - Duś zgłosił się do Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku. Dostał przydział do okręgówki w Warszawie, do wydziału ds. walki z przestępczością zorganizowaną. Bo biegle zna niemiecki.

Dwie sprawy

Duś praktycznie nie wychodził z budynku prokuratury. Miał w nim mieszkanie służbowe - tak sobie wybrał. Działałał przy dwóch "sztandarowych" śledztwach ministra Ziobry. Pierwsza - łapówki doktora Mirosława G., tego samego, o którym Ziobro powiedział, że już nikogo więcej nie pozbawi życia.

Druga to sprawa przecieku informacji o akcji CBA w ministerstwie rolnictwa, w którą mieli być zamieszani Janusz Kaczmarek, Konrad Kornatowski i Jaromir Netzl. To właśnie Duś stawiał im zarzuty fałszywych zeznań i utrudniania postępowania.
Przyjaciele z Trójmiasta

Gdy Dusiowi skończył się okres oddelegowania do Warszawy, w lutym 2008 roku wrócił do Bydgoszczy. Ponieważ w stolicy awansował, trafił do Prokuratury Okręgowej.

Bomba wybuchła jednak dopiero w kwietniu tego roku, gdy prokurator zeznawał przed sejmową komisją śledczą ds. nacisków na organa ścigania.

Po złożeniu przysięgi, powiedział: "(...) miało miejsce pewne zdarzenie w 2007 r., które w pewien sposób wiąże się z moim udziałem w sprawie przeciwko panom Kaczmarkowi oraz Kornatowskiemu. (...) 19 października 2007 r. w Inowrocławiu odbyłem rozmowę z panem Andrzejem Burzyńskim, prokuratorem rejonowym w Inowrocławiu. Pan Burzyński przekazał mi, że zostało zawarte nieformalne porozumienie pomiędzy prokuratorem okręgowym w Bydgoszczy, panem Andrzejem Kiedrowiczem i jego podwładnymi, którego celem jest znęcanie się psychiczne nade mną po zakończeniu okresu delegowania mnie do wykonywania obowiązków służbowych w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. (...) Kiedy zapytałem pana prokuratora Burzyńskiego, czym sobie na takie traktowanie zasłużyłem, usłyszałem w odpowiedzi: Nie trzeba było stawiać zarzutów trójmiejskim przyjaciołom szefów z Bydgoszczy. Prokurator Burzyński powiedział m.in. takie słowa, zacytuję z pamięci: Marek co roku jeździ na imieniny do Kaczmarka. Nie dociekałem, o jakiego Marka chodzi. Domyślam się, że może chodzić o trzy osoby z Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy."

Czterech Marków

Rzeczywiście, w Bydgoszczy pracują cztery osoby w randzie prokuratorów okręgowych: Marek Dydyszko, zastępca prokuratora okręgowego, Marek Rewers, były długoletni i pierwszy szef Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku. (To on razem z obecnym szefem prokuratury Andrzejem Kiedrowiczem badali sprawę pobicia Jana Rulewskiego w 1981 roku. Ponieważ sprawę umorzono, odeszli wówczas z pracy). Jest Marek Welc, naczelnik wydziału organizacyjnego prokuratury okręgowej oraz Marek Drzazga, szef prokuratury Bydgoszcz - Północ.

Kółka, których nie było

Rozmowa Burzyńskiego z Dusiem odbyła się 19 października, dwa dni przed wyborami parlamentarnymi.

Duś miał powiedzieć Burzyńskiemu, że na jego miejscu bardziej bałby się nowego ministra, jeśli taki będzie, bo prokuratura w Inowrocławiu ma kiepskie wyniki.

"Wysoka komisjo - zeznawał dalej prokurator (zapis z protokołu przesłuchania) - do Bydgoszczy przeszedłem z końcem lutego 2008 r., czyli około pięć miesięcy po tej rozmowie. W tym czasie jeszcze pracowałem w Warszawie i nie wiedziałem po tej rozmowie, czy to, co mówi pan Burzyński, do dzisiaj zresztą nie jestem na 100 proc. przekonany, czy to była prawda o tym spisku szefa prokuratury bydgoskiej z podwładnymi, żeby mi dokuczyć za sprawę panów Kaczmarka i Kornatowskiego. Rozważałem różne warianty. Zakładałem, że być może jest to indywidualne zachowanie pana Burzyńskiego, który w jakiś sposób chce mi dokuczyć, nastraszyć mnie. Przy czym szukałem w przeszłości jakiś sytuacji, które mogłyby powodować nim. Jedyna, którą znalazłem, to sytuacja, kiedy raz zdarzyło mi się, będąc jego podwładnym w Inowrocławiu, zażądać na podstawie art. 8 polecenia na piśmie, co zresztą jest bardzo rzadkim gestem, więc myślę, że takich rzeczy przełożeni podwładnym mogą nie zapominać. Dlatego też pan prokurator Burzyński mógł mieć motywację, żeby mi dokuczyć.
Z końcem lutego 2008 r. rozpocząłem pracę w Bydgoszczy i ku mojemu zaskoczeniu część słów pana prokuratora Burzyńskiego zaczęła się ziszczać. Ponieważ, tak jak mi powiedział w październiku, że po przyjściu będę mobbingowany, dostanę najgorszy sprzęt, okazało się, że zostałem posadzony w piwnicy budynku prokuratury okręgowej przy ul. Zamoyskiego. Pokój wyposażony był m.in. w niesprawny fotel, z którego 10 marca, czyli mniej więcej po dwóch, trzech tygodniach spadłem. Fotel był wyposażony w takie małe kółka na dole, przy czym kilku kółek nie było. Nie utrzymałem równowagi, uderzyłem głową o ścianę.
To zaczęło we mnie powodować wspomnienia tej rozmowy z panem Burzyńskim i uznałem za stosowne poinformować szefa prokuratury okręgowej o tym zdarzeniu. Taką rozmowę z panem prokuratorem Kiedrowiczem, jeśli dobrze pamiętam, odbyłem 29 lutego 2008 r. Streściłem mu tę rozmowę z panem Burzyńskim. Sytuacja nie ulegała żadnej zmianie".

Prokurator Duś pokazał komisji zaświadczenie z ZUS-u stwierdzające 5-procentowy uszczerbek na zdrowiu po wypadku z krzesłem. Zaznaczył, że może dojść do sytuacji, że nie będzie pamiętał pewnych wydarzeń. Komisja odebrała mu głos i uznała, że należy go przesłuchać w obecności psychologa. Ówczesny członek komisji Jacek Kurski z PiS stwierdził wtedy głośno, że po 52 posiedzeniach słowa Dusia są pierwszym efektem prac komisji.

Do dziś Duś drugi raz nie zeznawał.

Temida listy pisze

Jak ustaliliśmy, wspomniana wymiana zdań między Dusiem a Burzyńskim miała miejsce podczas zakrapianego alkoholem spotkania inowrocławskiego Stowarzyszenia Temida, skupiającego część środowiska prokuratorsko-sędziowskiego. Potem stowarzyszenie wysłało na adres prokuratury w Bydgoszczy list, który miały otworzyć sekretarki. Członkowie Temidy wykluczali Dusia ze swojego grona jako niegodnego miana członka stowarzyszenia. Pojawiły się także plotki o tym, że Duś miał nagrywać rozmowy z uczestnikami spotkania. Prokurator pozwał członków Temidy do sądu - za znieważenie. Sprawę wciąż bada sąd w Elblągu.

Tymczasem prokuratura w Bydgoszczy zaczęła reagować na słowa, które padły przed komisją.

- Razem z Prokuraturą Apelacyjną w Gdańsku przeprowadzono postępowanie, mające wykazać, czy rzeczywiście prokurator Duś jest mobbingowany i zbyt obciążony pracą - mówi Jan Bednarek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy. - Niczego takiego nie stwierdzono. W takich samych warunkach pracuje tam 10 osób, w tym 7 prokuratorów. Nie jest także przesadnie obciążony pracą, prowadzi cztery niezbyt skomplikowane sprawy.

Andrzej Burzyński, prokurator rejonowy w Inowrocławiu, w rozmowie z "Pomorską" powiedział: - Niczego nie będę komentował. Jeśli zajmę jakiekolwiek stanowisko, to tylko na żądanie moich przełożonych.

Kto zna wicemarszałka

Jedną ze spraw prowadzonych przez Dusia jest kwestia fotoradarów w gminie Kęsowo. Po kontroli policjantów z KWP okazało się, że rozliczaniem mandatów zajmuje się tam prywatna firma. Był bałagan w dokumentach.

Problem w tym, że podczas kontroli okazało się, że wójt gminy i szef prywatnej firmy starali się zatuszować sytuację wykorzystując znajomości z marszałkiem Stefanem Niesiołowskim i Andrzejem Rapackim, wiceszefem MSWiA. Niesiołowski nawet załatwił im spotkanie z Rapackim...

Duś chciał przesłuchać Niesiołowskiego i Rapackiego, ale nie dostawał na to zgody przełożonych. I przymusowo wysłano go na zaległy urlop. Wrócił z niego 9 czerwca.

Jan Bednarek, w oficjalnym stanowisku prokuratury w Bydgoszczy, pisze: "Polecenie wykorzystania przez prokuratora zaległego urlopu związane było z potrzebą jednoczesnego ustalenia, czy jego stan zdrowia umożliwia prawidłowe wykonywanie obowiązków służbowych, co z kolei stało się konieczne w związku z jego publicznymi oświadczeniem o rzekomych zanikach pamięci jako skutku wypadku przy pracy."

Opinii o stanie zdrowia na razie nie ma. Innych spraw, o których prokurator mówił przed komisją, rzecznik nie chce komentować.

Oskarżał "obcinaczy"

Prokuratura Rejonowa Gdańsk Wrzeszcz prowadzi w tej chwili sprawę, w której pojawia się nazwisko Jarosława Dusia. - To postępowanie prywatno-skargowe i toczy się w sprawie, prokurator Duś jest w nim jednym ze świadków - mówi Witold Niesiołowski, szef prokuratury w Gdańsku. Nie chce zdradzać szczegółów.

Na ścianie w piwnicy prokuratora Dusia wisi wiele pamiątkowych dokumentów - uczestnictwa w seminariach, poświadczenie pracy w niemieckiej prokuraturze... Jest też list z listopada 2007 roku podpisany przez Zbigniewa Ziobrę. Były minister gratuluje w nim osiągnięć i nagradza prokuratora sumą 10 tys. złotych.

Przy odejściu z Warszawy, już po zmianie ekipy rzadzącej z PiS na koalicję PO - PSL, szef tamtejszej prokuratury okręgowej wystawił Dusiowi znakomitą opinię - wyliczył m.in. jego udział w głośnych sprawach gangu "obcinaczy palców" i gangu mokotowskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska