Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarosław Kret w Toruniu: Moje Indie? Zdrapuję z nich skorupę

(awe)
Dziennikarz i podróżnik przyjechał do toruńskiej Książnicy Kopernikańskiej promować książkę "Moje Indie"
Dziennikarz i podróżnik przyjechał do toruńskiej Książnicy Kopernikańskiej promować książkę "Moje Indie" awe
Jak się ma kino Bollywood do prawdziwych Indii i dlaczego hinduski noszą kropki na czole? Rozmowa z Jarosławem Kretem, dziennikarzem, prezenterem pogody, podróżnikiem i pisarzem.

-Skąd się Panu te Indie wzięły? Pamięta Pan początki swojej fascynacji Azją?
- Zaczęło się jak zwykle przez przypadek. W liceum - po tym, jak przeszła mi już chętka na bycie leśniczym, ichtiologiem i biologiem - zacząłem uczyć się łaciny. Poznałem metody mojego łacinnika, przewidziałem, o czym będzie mówił i kilka razy się przygotowałem. Wszyscy zaczęli myśleć, że ja jestem taki dobry z tej łaciny, więc w końcu zacząłem się uczyć. Uwielbiałem starożytną Grecję i Rzym, więc rzeczywiście zdałem na filologię klasyczną. Wytrzymałem tam dwa tygodnie. Ponad 40 godzin tygodniowo wbijania młotkiem do głowy łacińskich i greckich formułek - to nie na mój temperament. Wtedy na ulicy spotkałem koleżankę, która studiowała egiptologię. - Co to za kierunek? - zapytałem. - Coś o starożytnym Egipcie - odpowiedziała. Pomyślałem, że brzmi nieźle, ale wolałem się upewnić: spytałem, ile mają godzin zajęć tygodniowo. - Jakieś 12 czy 14 - koleżanka się zawahała, a ja już byłem pewny. I za dwa dni studiowałem egiptologię. Stąd do podróżowania i dziennikarstwa już krótka droga. Teraz jeżdżę po świecie, piszę, robię filmy.

- A propos filmów: bollywoodzkie produkcje czasem Pan ogląda?
-Mam w domu kilkanaście płyt, ale sięgnąłem do jednej. Naoglądałem się tego w Indiach. Większość tych filmów - te tańce, podskoki, słońce i zielone trawy - to bajka. Ale takie jest założenie tych opowieści: dać ludziom bajkę. Kiedyś nazywało się to masala cinema - masala to zbiór skomponowanych przypraw. Kino bollywoodzkie go przypomina: jeden film potrafi płynnie przechodzić z opowieści romantycznej w kryminał i sf. Indie to kultura, która ewoluuje nieprzerwanie od kilku tysięcy lat. Wypracowała sobie różne formy ekspresji artystycznej, Bollywood jest jedną z nich i jest zakorzeniony w kulturze Indii. Ale bardziej strukturą niż treścią.

- Jednak przeciętny Polak kojarzy Indie właśnie z tymi filmami, może jeszcze ze znakami na czołach kobiet. O co chodzi z tymi kropkami?
- Są trzy podstawowe rodzaje kropek. Pierwsza to bindi - pełni mniej więcej takie funkcje, jak u nas szminka: ma być ładnie. Wcześniej chroniła tzw. trzecie oko, punkt energetyczny na czole, który pozwala kontaktować się z siłami kosmicznymi. Zasłaniała je i pozwalała otwierać. Kolejna "kropka" to tilak. Ona nadal pełni tę funkcję. Najczęściej maluje ją bramin w świątyni albo podczas uroczystości - zarówno mężczyznom jak i kobietom. I trzecia rzecz: sindur. To nie tyle kropka, co pomazanie przedziałka i szczytu czoła, Myślę, że wzięło się to stąd, że dziewczyny wyznania hinduistycznego odsłaniały sobie czoła i szczyty głowy, żeby odróżnić się od muzułmanek, które chodziły z zakrytą głową. Musiały więc zakryć czymś skórę - przedziałek - przed palącym słońcem.Teraz sindur często jest oznaką, ze kobieta jest zamężna.

- Co Pana tak fascynuje w Indiach?
- Mnóstwo rzeczy. Zauważyłem, że mogę przyglądać się Indiom z bliska, zdrapywać skorupę, którą są pokryte, bez większych problemów. To niezwykle bogaty kulturowo kraj i dostęp do tego dziedzictwa jest otwarty. To nie jest jakaś hermetyczna kraina, w której patrzą na mnie wilkiem, bo jestem z Europy.

- Ale podczas spotkania przyznał Pan, że Europejczykowi nie jest łatwo w Indiach.
- Bo nie jest. Ale jeśli ktoś ma naturę badacza i chce zrozumieć, to w końcu mu się uda.

- Panu się udało?
- Nie. Udało mi się zamieszkać w Indiach, poprzyglądać się tej kulturze, ale zrozumieć - nie. Może zrozumiał ją mój profesor, Krzysztof Maria Byrski, hindolog, który studiował na uniwersytecie w Waranasi. Jemu nawet Indusi biją pokłony. Ja po prostu przeszedłem obok, przyglądając się.

- Teraz przygląda się Pan Egiptowi?
- Cały czas mu się przyglądam, od początku studiów. To, co tam się dzieje, jest wynikiem ewolucji. Już od dwóch lat czekałem na to, co się wydarzy - razem ze znajomymi zastanawialiśmy się nawet, jak się zabezpieczyć, kiedy wszystko wybuchnie. Spodziewaliśmy się, że będzie o wiele gorzej. To jest rewolucja w białych rękawiczkach. Możemy ocenić to teraz, przyglądając się temu, co wyprawia sąsiad Egipcjan - Kaddafi, który morduje swój naród, bo nie chce oddać władzy. Teraz przed Egipcjanami trzeba chylić czoła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska