Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Jesteśmy inni, jak byliśmy wcześniej - mówi uczestnik nietypowego projektu

Jolanta Zielazna [email protected]
vlepkę dostała też handlarka rybami. Od lewej: Andrzej Filipiak i Genowefa Blum
vlepkę dostała też handlarka rybami. Od lewej: Andrzej Filipiak i Genowefa Blum Jerzy Andrzejewski
Przyznaję bez bicia - byłam sceptyczna. Mulimedialny spektakl nie bardzo pasował mi do seniorów. Bardzo się pomyliłam!

***

Galeria Miejska bwa w Bydgoszczy, czwartkowy wieczór. Z sufitu zwieszają się akordeony, na ich rozciągniętych miechach zdjęcia różnych przedmiotów. Porozwieszane białe płachty. Na krzesłach zasiadają kobiety i mężczyźni. Zaczynają opowiadać.

Bolek: - Moje pierwsze spotkanie z gitarą było szczególne. Miałem 10 lat, ojciec przed wojną założył zespół muzyczny. To była kolejowa orkiestra mandolinistów...
Andrzej: - Moja historia jest zwyczajna. Kocham to koło - pokazuje na miniaturowe koło sterowe zawieszone pod sufitem. Gdy dostał je od przyjaciół powiedział sobie: - Do trzeźwości Andrzej, do trzeźwości.
Jerzy: - Los płatał mi różne figle, obiecywał wiele przyjemnych rzeczy, zabierał też dużo - mówi trzymając w ręce suwak logarytmiczny.
Gienia: - Nie wiedziałam, co zabrać z sobą na rejs, otworzyłam szufladę i natknęłam się na te nożyczki.
Basia: - Opowiem historię zaczarowanego ołówka. Pięć lat temu leżałam w szpitalu, przeszłam trzy operacje. Byłam bez szans, ale jak lew walczyłam o życie.
Ewa: - Poduszka, podusia, przytulanka. Przy kawie koleżanka powiedziała mi o castingu. Poszłyśmy, bardzo jej zależało, żeby się dostać. I jak to w życiu - ona się nie dostała, ja wpadłam w oko jurorom.
Teresa: - Kocyk. Zmechacony, wypłowiały, ma dziury od papierosa... Cały wielki świat skurczył się i zmalał do rozmiarów tego kocyka.

***

vlepkę dostała też handlarka rybami. Od lewej: Andrzej Filipiak i Genowefa Blum
vlepkę dostała też handlarka rybami. Od lewej: Andrzej Filipiak i Genowefa Blum Jerzy Andrzejewski

szybko została "odznaczona" kolorowymi naklejkami. Ewa Zbelicka da ją stewardowi Kobie
(fot. Jerzy Andrzejewski)

Opowiadali swoje historie. Ciekawe, zaskakujące, trudne, bolesne. Emocje, z którymi długo nie chcieli sie dzielić.

Basia, gdy po dwóch miesiącach walki o życie, zeszpecona chorobą, na własnych nogach wyszła ze szpitala, dostała od koleżanki karnet do pracowni plastycznej. I gdy zaczyna mówić o malowaniu - staje się zupełnie inną osobą.

Bolek z rozrzewnieniem wspomina pierwszą "dorosłą" gitarę. Kupił ją w komisie przy ul. Długiej. To było kilka lat po tym, jak ojciec chciał odtworzyć zniszczony przez wojnę zespół i zachęcał swoich synów do grania. - Daję ci gitarę, będziesz na niej grał - powiedział do Bolka. Gitarę kupioną na Długiej ma do dziś, gra na niej czasem dla przyjemności.

Jerzy opowiedział, jak los dał mu skosztować radości latania, robił nadzieje na zostanie pilotem odrzutowców, a potem brutalnie strącił z wysokości. Wada wzroku sprawiła, że nie mógł więcej usiąść za żadnymi sterami. Z załamania wydobyła go wrażliwa dziewczyna, z którą przeżył 50 lat. Niedawno i ją los mu zabrał. Został suwak logarytmiczny, na który zamienił drążek sterowy.

Zapomniane nożyczki, które odnalazła Gienia, są z 1870 roku. Dostała kiedyś od teściowej. Były użyte jeden, jedyny raz - przecięły pępowinę chłopca, który potem został mężem Gieni.

Kocyk, tak ważny dla Teresy, nie jest taki stary. 11 września 2001 roku, jej najmłodszy syn leciał do Nowego Jorku na festiwal muzyki alternatywnej. W telewizji oglądała obraz samolotów wbijających się w wieże WTC, skamieniała czekała na wiadomości od syna. Nie dolecieli do Nowego Jorku. Ich samolot zawrócono ze środka oceanu i we Frankfurcie na lotnisku ktoś rozdał pasażerom koce.

***

vlepkę dostała też handlarka rybami. Od lewej: Andrzej Filipiak i Genowefa Blum
(fot. Jerzy Andrzejewski)

Opowiadali swoje historie spokojnie, tylko czasami w głosie można było wyczuć emocje. Muzyka zaaranżowana przez Macieja Szymborskiego, niezauważalnie wtapiała się w opowieści.

Seniorzy mówili, a na białych płachtach powstawały rysunki. Asystenci malowali linie, krzyżyki, koła. Malowali strach, radość, spełnienie, bo każdy znak symbolizuje jakieś uczucie, stan.

Gdy zabrzmiały brawa - odetchnęli z ulgą.
- Dla mnie to była duża sprawa - mówi Andrzej. - Wstydziłem się swojej historii.

***

Czwartkowy spektakl był finałem projektu REJS Przemyt Sztuki. Pod koniec października 7 osób w wieku 55-75 lat popłynęło do Karlskrony (Szwecja). Każdy wziął z sobą jeden ważny przedmiot. To ten, o którym opowiadali.

Na promie i w Karlskronie przyklejali załodze i przechodniom kolorowe vlepki z napisem "love", które zaprojektował Jakub Elwertowski. - Podchodziłam, mówiłam "how do you do" i z uśmiechem przyklejałam - opowiada Basia. - Najpierw byli zaskoczeni, ale potem uśmiechali się. Byli zdziwieni naszym optymistycznym podejściem.

- Teraz jesteśmy inni, jak byliśmy - uważa Andrzej Filipiak.

Większość wcześniej się nie znała. Teraz wszyscy, łącznie z organizatorami, mówią sobie po imieniu, choć dzieli ich różnica czasami dwóch pokoleń.

- To był rejs mojego życia - opowiada Jerzy Andrzejewski. - Nigdy nie płynąłem na pełnym morzu. A jeszcze spotkała mnie niespodzianka! O północy w restauracji z głośników popłynęły życzenia, bo akurat kończyłem 75 lat! Wyobraża sobie pani?! Urodziny na środku Bałtyku?!

Andrzej: - Mnie się wydawało, że jak ktoś ma 65 lat to jest niepotrzebny. Rejs dał mi do zrozumienia, że 65 lat to nie koniec życia.

***

REJS był pomysłem Jakuba Elwertowskiego, plastyka z Fundacji Sztuki Art House. Gdy powiedział o nim, Monika Wirżajtys, dyplomowana psychodramatystka, reżyserka spektakli i autorka scenariuszy od razu przyklasnęła. Ale chciała, by uczestnicy opowiedzieli swoje historie zabierając w rejs ważny dla nich przedmiot.

Rejs był filmowany i powstanie jeszcze film dokumentalny.

- Chodziło o przełamanie stereotypów - mówi o projekcie Monika Wirżajtys. - Żeby pokazać, że wiek nie jest barierą uczestniczenia w sztuce.

Stąd pomysł z elementami street art, czyli przyklejania vlepek, przekazywania uczuć i emocji w postaci symboli i kolorów. - Grupa miała odwagę podzielenia się tym, co mają w środku. My tylko ubraliśmy to w formę artystyczną - mówi Wirżajtys.

Czy jest zadowolona? - Mogę podpisać się pod tym, jak Kuba Elwertowski spuentował rejs: Mieliśmy płynąć jako nauczyciele i wprowadzić seniorów w sztukę. A skończyliśmy jako uczniowie.

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska