Najczęściej jednak te wizyty rudego spryciarza miały miejsce latem, gdy wokół domu kołysały się łany zbóż. Od kilku tygodni łupieżcze eskapady do gospodarstw w Gulbinach urządza, jak twierdzą mieszkańcy, co najmniej kilka lisów.
Zwierzyny w Gulbinach jest wyjątkowo dużo. Tu się zatrzymuje, bo jezioro Dłuskie stanowi dla nich naturalną granicę nie do pokonania. Występują tu także lisy. Gulbiniacy boją się wychodzić z domu. Zwierzę podchodzi pod gospodarstwo, sklep, waruje przy kurniku. Próby jego wypłoszenia kończą się fiaskiem.
- Tupnęłam kilka razy, to leniwie przesunął się zaledwie na parę metrów, co chwila się oglądając czy odeszłam. Po kilku minutach rozłożył się pod siatką i obserwował co się dzieje na podwórku - mówi pani Barbara, której rudzielec zabrał kaczkę i dwie kury.
Najczęściej lis widywany jest rano, choć ostatnio, w zasadzie o każdej porze. Jednego z mieszkańców, systematycznie "odprowadza" do pracy, biegnąc za rowerem, niczym oswojony zwierzak. Tolerują go nawet miejscowe psy. Raz urządził sobie legowisko pod sklepem, zwabił go tu zapewne zapach z pobliskich śmietników. Jakież musiało być zaskoczenie ekspedientki, gdy około godziny piątej rano usiłując otworzyć punkt handlowy, zobaczyła okazałego "psa" z dużą kitą.
- Pobiegłam po brata, a lis tymczasem wpadł na przystanek. Tam przecież gromadzą się dzieci oczekujące na szkolny autobus. Obawiamy się o ich i swoje bezpieczeństwo. A jak te zwierzęta są zarażone wścieklizną? - pyta pani Marta.
Dużo szczepionek = więcej lisów
- Lis nie posiada naturalnego wroga. Jedynym jego "nieprzyjacielem" jest głód, a aby go zaspokoić zwierzę gotowe jest zrobić wiele. Znamy przypadki, gdy wykazało się zadziwiającym sprytem i sprawnością w wykradnięciu drobiu. Rozprowadzane szczepionki przeciw wściekliźnie, spowodowały zwiększenie populacji lisa. Znacznie zmniejszyła się zaś liczba zwierzyny drobnej, takiej jak: kuropatwy, zające, bażanty. Co do wścieklizny, zdecydowanie uspokajam, monitorujemy to na podstawie odstrzelonej zwierzyny i jak dotychczas u każdego lisa, stwierdziliśmy przyjęcie szczepionki, a co za tym idzie nie zanotowaliśmy choroby - informuje Jacek Pilarski, powiatowy lekarz weterynarii.
Gdyby rudzielec był nosicielem wścieklizny miałby wodowstręt, a "gulbiński" lis na oczach mieszkańców popijał sobie wodę z pobliskiego strumyka. Ale czy wyjątkowa jak na te porę roku mobilność lisów jest spowodowana tylko głodem? Mieszkańcy wsi sygnalizują, że jest nie jeden, ale kilka lisów. Informują, że bezpretensjonalnie spacerują sobie po ich wsi i że mają przeróżnych kolorów sierść. Jedni widują dużego o brązowawym odcieniu sierści osobnika, przy czym jej wygląd może świadczyć o jakiejś chorobie skóry. Inni - spotykają mniejsze liski mające kolor siwawy.
- O tej porze roku zwierzęta te powinny mieć lśniące kasztanowe futro. A taki wygląd, o jakim mówią Gulbiniacy, może sugerować nosówkę, dość groźną chorobę skórną, absolutnie nie groźną dla człowieka. I to schorzenie, może wpływać także na otępienie i swobodniejsze zachowanie. Radzę większą rozwagę. Okazja czyni złodzieja, tak i tu podpowiadam, aby nie wypuszczać na jakiś czas drobiu do momentu, aż sprawę w swoje ręce weźmie koło łowieckie - _dodaje lekarz._ I tu jest problem.
"Spychologia"? - Dwa tygodnie temu oficjalnie zgłosiliśmy problem do urzędu gminy i tu rzeczywiście natychmiast pracownik dotarł do odpowiadającego za ten teren koła łowieckiego. Mieliśmy wizyty jego członków. Ale kiedy byli oni, nie było lisa. Minął tydzień i my wciąż jesteśmy w martwym punkcie - skarży się sołtys Janusz Ignatowski.
Tymczasem prezes Koła Łowieckiego "Szarak" z Golubia-Dobrzynia tłumaczy, że oni jako koło, działają na podstawie prawa łowieckiego, statutu Polskiego Związku Łowieckiego oraz rocznych planów polowań zbiorowych. Zgodnie z tymi dokumentami ich rola sprowadza się tylko do "prowadzenia gospodarki łowieckiej" i tę w Gulbinach stosują.
- Absolutnie nie wchodzi w grę polowanie na lisa w centrum wsi. Tu już powinny wkroczyć służby weterynaryjne. My możemy być tylko instytucją wspierającą. Zleciłem łowczym spenetrowanie terenu. Wiem, że z_ostawili numery telefonów i umówiliśmy się, że gdy tylko dostaniemy informację o tym, że zwierz przesiaduj, czy wałęsa się w określonym miejscu, natychmiast przyjedziemy - _wyjaśnia Roman Buler, prezes koła.
Jak kamień w wodę
W minioną__sobotę myśliwi spędzili niemal cały dzień na poszukiwaniu zwierzęcia, sprawdzili jamy, ślady. Jednak, jak na lisią naturę przystało, zwierzę kolejny raz wykazało się sprytem. Członkowie "Szaraka" obiecują, że najpóźniej do środy zorganizują kolejną nagonkę, tym razem z większą liczbą polujących.
- Jedno jest pewne, nie zostawimy mieszkańców samych z tym problemem - zapewniają członkowie "Szaraka".
W niektórych okręgach opracowywany jest i wdrażany specjalny program regulacji populacji lisa. Członkowie Koła Łowieckiego "Szarak", zapewniają, że systematycznie urządzają polowania na lisa. W tym roku, w Gulbinach odstrzelili trzy. Nasuwa się pytanie, czy to nie za mało? Zmniejszenie popytu na futro tego zwierzęcia oraz stosowanie na szeroką skalę szczepionki przeciw wściekliźnie, może powodować, że lisi problem, będzie powracał na wieś jak bumerang. My także powrócimy, do tej sprawy.