W Bachorcach ciągle wyczuwalne jest napięcie związane z wydarzeniem, do jakiego doszło w miniony poniedziałek. Po tym, jak ktoś rozpylił gaz w szkole, do szpitala trafiło 17 osób. Tajemnicza substancja spowodowała u uczniów i pracowników szkoły podrażnienia skóry, oczu oraz mdłości.
Policjanci bardzo szybko ustalili, że autorem głupiego żartu był 16-letni uczeń tegoż gimnazjum.
Czytaj: Ktoś rozpylił gaz w szkole w Bachorcach. Ewakuowano 185 osób. 9 z nich trafiło do szpitala
- Ustalono, że chłopak do szkoły przyniósł butelkę gazu w aerozolu i rozpylił go w toalecie. Policjanci kompletują materiał dowodowy, który niebawem trafi do sądu rodzinnego i nieletnich w Inowrocławiu. Nieletniego czekają teraz przykre konsekwencje, gdyż swoim zachowaniem mógł spowodować zagrożenie dla zdrowia wielu osób - przekonuje Izabella Drobniecka z inowrocławskiej policji.
Tymczasem część uczniów i rodziców ma żal, że zbyt późno zapadła decyzja o ewakuacji szkoły. Niektórzy twierdzą wręcz, że nie było żadnej ewakuacji. Przekonują, że jeszcze dwie godziny po rozpyleniu gazu siedzieli w klasach. - Wyszliśmy na przerwę i zobaczyliśmy strażaków. Byliśmy w szoku - wspomina jeden z uczniów.
Dyrektor szkoły Karol Wysota przyznaje dziś, że decyzję o ewakuacji może i mógł podjąć wcześniej. Przekonuje jednak, że uczniowie siedzieli w klasach nie dłużej niż godzinę. Tłumaczy, że jak tylko woźny wyczuł ostry zapach w męskiej toalecie, pomieszczenie było wietrzone. Gdy jedna z dziewczyn zaczęła narzekać na ból głowy, wezwano służby ratownicze.
- Uczniowie wyszli na przerwę i już do szkoły ich nie wpuściliśmy - zapewnia dyrektor. Dodaje, że już 30 lat pracuje w szkole, a z taką sytuacją spotkał się pierwszy raz w życiu.