Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Już za chwilę będziemy musieli zaprosić Chińczyków

Adam Willma, [email protected]
sxc.hu
Zrobiliśmy wszystko, aby w ciągu kilkunastu lat pozbyć się wiedzy przekazywanej przez stulecia. Zyskaliśmy psich fryzjerów, a niebawem ze świecą szukać będziemy zegarmistrza i krawca.

Właściciel sklepu z akcesoriami z drewna: - Więc szuka pan stolarza do naprawy drzwi.... Przykro mi, ale z czystym sumieniem nie mogę nikogo polecić. Dobrych fachowców pozostało kilku, ale żaden nie weźmie się za taki drobiazg. Pozostali jedynie chcieliby być stolarzami.

Owczy pęd

Choć teoretycznie Polska jest meblowym zagłębiem Europy, liczba uczniów kształcących się w zawodzie stolarza maleje z roku na rok. Miejsce fachowców zajmują ludzie przyuczeni do zawodu - specjaliści od skręcania płyt MDF.
Czytelniczka: - Pękła mi sprężyna w wózku dziecięcym. Czy pan potrafi sobie wyobrazić, że w całym mieście nie było ślusarza, który podjąłby się dorobienia takiej sprężyny? Owszem, jeden za 10 złotych rozciągnął mi ocalały kawałek i założył. Wytrzymała dwa dni. Na szczęście okazało się, że litościwy Chińczyk dostarcza części zamienne do wózków i za złotówkę kupiłam nową sprężynę. Ale czy Polak już niczego nie potrafi? Bez Chińczyka już sobie nie poradzimy?

Marek Kochański, dyrektor Zespołu Szkół Mechanicznych w Grudziądzu rozkłada ręce: - W szkołach mamy owczy pęd i łatwiznę. Jeśli chłopak przychodzi do zawodówki, konieczne chciałby być mechanikiem samochodowym. A mechaników mamy całe tabuny. Tymczasem z kandydatów na ślusarzy możemy sformować zaledwie pół klasy. Najgorsze, że w niektórych specjalnościach nie ma już kto nauczać, bo starzy specjaliści się wykruszają, a młodsi mają bardziej intratne zajęcia, więc z czasem w niektórych dziedzinach nie będziemy mogli wypuszczać nowych roczników fachowców.

Brukarz jak dinozaur

Tak stało się już z brukarzami. W latach 70. kierujący wówczas pracami budowlanymi na toruńskiej Starówce Czesław Krzyżykowski apelował o wykorzystanie ostatnich przedwojennych brukarzy: - Widziałem, że ci ludzie odchodzą, a wraz z nimi znika unikatowy fach. Chodziło o wygospodarowanie środków na kształcenie uczniów. Niestety, bruk kojarzył się wielu w tamtych czasach z czymś staroświeckim, to był czas fascynacji asfaltem. I stało się dokładnie tak, jak przewidywałem. Dziś brukarstwem parają się ludzie, którzy nie mają o tym większego pojęcia, chodząc po toruńskiej Starówce nie mogę patrzeć na bruk ułożony współcześnie. Nędza!

W ten sposób niespodziewanie znikają też z rynku fachowcy, spośród których jeszcze przed dekadą można było przebierać.
- Potrzebowałem niedawno zduna do postawienia wędzarni - mówi Olgierd Dubowik, prezes Budleksu. - Przyjechał fachowiec, ocenił że upora się z pracą w trzy dni, co bardzo mnie ucieszyło. Ale wtedy wyjaśnił, że najbliższy wolny termin ma za dwa miesiące, bo takich fachowców jest garstka w województwie. Cóż, nie było wyjścia, trzeba było poczekać.

Ze skomplikowanymi robotami ciesielskimi są dziś w stanie uporać się jedynie górale. Przeciętny cieśla jest w stanie co najwyżej łączyć gotowe elementy przy pomocy więźby. Specjalistów od klinkieru inwestorzy przekazują sobie z rąk do rąk.
Znam tylko jednego fachowca, któremu z czystym sumieniem mogę powierzyć kładzenie klinkieru - mówi Olgierd Dubowik. - Większość fachowców na rynku to udawacze, którzy nigdy nie odebrali solidnej nauki. Uczą się metodą prób i błędów na kolejnych inwestycjach.

Lastrykarz tylko z Niemiec

Krzysztof Mielewczyk, właściciel sieci hoteli Solaris, również przeszedł długą drogę w poszukiwaniu fachowców: - Skapitulowałem przy specjaliście od lastryka. Okazało się, że nie ma w Polsce fachowca, który byłby w stanie położyć lastryko tak jak robiło się to przede wojną. Trzeba było szukać w Niemczech.

- Niestety, za fachową usługę trzeba zapłacić więcej niż za chiński produkt, a Polaków cały czas na to nie stać - mówi Gerard Frommholz. - To, że zanikli specjaliści od repasacji pończoch, obciągania guzików czy naprawy piór wiecznych, wydaje się naturalnym zjawiskiem, ale przy okazji zanikły zawody, które dziś mogłyby się odrodzić.

Na przykład rymarze. Większość zamknęła zakłady, zanim w Polsce odrodziła się moda na jeździectwo.
We Wrocławiu specjalnie powołane stowarzyszenie dokumentuje i wspiera działalność zakładów rzemieślniczych na Starówce. Izba Rzemieślnicza Małej i Średniej przedsiębiorczości w Katowicach opracowała program ochrony zanikających zawodów.
- Zgłosiliśmy nawet do ministerialnej listy nowych zawodów swoje propozycje - mówi Banachowicz, kierownik działu oświaty w Izbie. - Wnioskujemy o wpisanie "podkuwacza koni", bo dziś nie ma już prawie kowali, którzy kiedyś trudnili się tym zajęciem oraz "juhasa", czyli osoby trudniącej się wypasem i produkcją oscypków, bo formalnie takiego zawodu wcześniej nie było.

Szewców na lekarstwo

Niezauważenie znikają zakłady, które do tej pory wydawały się stałym elementem krajobrazu: - Każdego roku zmniejsza się liczba krawców. Nie chodzi o absolwentów krawiectwa, ale fachowców, którzy potrafią zdjąć miarę i szyć na indywidualne zamówienie - martwi się Jolanta Kosakowska z Krajowego Związku Rzemiosła.

Brakuje jubilerów i złotników, którzy potrafią więcej niż tylko osadzać oczka w pierścionkach. Znikły technika przygotowujące do pracy zegarmistrzów. Specjalistów od czasomierzy przygotowuje do fachu ledwie kilka zawodówek i to w połączeniu z innymi specjalnościami. Mnożą się więc punkty wymiany baterii, ale kto ma problem ze starym zegarem, musi przygotować się na pielgrzymkę po Polsce.

Choć przed laty, aby nie odstraszać młodych kandydatów, zmieniono oficjalną nazwę szewca na "obuwnika", w całej Polsce szkoli się dziś zaledwie 38 przyszłych specjalistów od cholewek i obcasów.
Kosakowska: - Wielka szkoda, bo człowiek dobrze wyszkolony i biegły w swoim fachu może dziś wpasować się w intratną niszę. Szycie butów pod wymiar to dziś w Europie rzemiosło absolutnie elitarne. To samo z gorseciarkami i modystkami.

Poprosić ze Wschodu

Polscy ustawodawcy, którzy osłonili żelaznym płotem branżę medyczną i prawniczą, zlekceważyli rzemiosło. Przepisy dotyczące ochrony zawodowej tej grupy są bardziej liberalne niż amerykańskie.
- Czy to rozsądne, że człowiek z ulicy może założyć, np. zakład fryzjerski czy optyczny, bez elementarnej wiedzy na przykład o higienie? - pyta retorycznie Jolanta Kosakowska.

Cóż, rynek nie znosi próżni

- Nie mam wątpliwości, że z czasem, gdy fachowców zabraknie, pojawią się nowi - mówi Czesław Bielski, emerytowany zegarmistrz, fachowiec od wielkich zegarów. - Ale już na pewno nie z Polski, bo tu nie będzie miał kto ich kształcić. Trzeba będzie poprosić Chińczyków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska