Jak podał IPN, Kiszczak nie przyznał się do zarzutu, który dotyczy udziału w "zorganizowanym związku przestępczym o charakterze zbrojnym", za co grozi do 5 lat więzienia.
Na pytanie dziennikarzy, czy przyznał się do winy, generał powiedział: - Nie mam się do czego przyznawać. Po wyjściu z IPN powiedział, że nie składał jeszcze wyjaśnień przed prokuratorem. - Pan prokurator zaproponował mi, że zapozna mnie z aktami śledztwa - to jest ponad 50 tomów - i w stosownym momencie zaprosi mnie na rozmowę, w której powiem wszystko, co mam do powiedzenia - dodał były minister.
Kiszczak nie odżegnuje się od odpowiedzialności za wprowadzenie stanu wojennego. Powiedział, że jest jednym z głównych ludzi, którzy przygotowywali i realizowali stan wojenny. - Tu nie ma nic do ukrycia. Uchroniłem kraj przed potwornymi kłopotami - mówił.
Przesłuchanie w Warszawie przez prokuratora pionu śledczego IPN w Katowicach trwało około godziny.
W ostatnich tygodniach takie zarzuty jak Kiszczakowi - zbrodni komunistycznej przy wprowadzeniu stanu wojennego - IPN z Katowic postawił szefowi i członkom Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (WRON) - generałom Wojciechowi Jaruzelskiemu (kierowanie związkiem zbrojnym), Florianowi Siwickiemu i Tadeuszowi Tuczapskiemu - oraz b. I sekretarzowi PZPR Stanisławowi Kani (udział w związku). W 2005 r. IPN zarzucił przekroczenie uprawnień w związku z wprowadzeniem stanu wojennego pięciu członkom Rady Państwa PRL.
Nie wiadomo, czy i kiedy ruszy ponowny, trzeci proces Kiszczaka, oskarżonego o przyczynienie się do śmierci dziewięciu górników z kopalni "Wujek" w 1981 r.