Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobieta z pasją: kolarka Olga Wankiewicz nigdy się nie poddaje

Jan Oleksy
Jan Oleksy
Kolarka Olga Wankiewicz
Kolarka Olga Wankiewicz
Lubię siebie za mój sportowy charakter, za upartość i konsekwentne dążenie do tego, co chcę osiągnąć. Myślę, że to największe plusy mojego charakteru - mówi kolarka Olga Wankiewicz, mistrzyni Polski, druga wicemistrzyni Europy w konkurencji Omnium oraz druga wicemistrzyni świata.
Kobieta z pasją: kolarka Olga Wankiewicz nigdy się nie poddaje

W Stronie Kobiet w ramach cyklu „Kobieta z pasją” pokazujemy wam ciekawe kobiety i ich inicjatywy. Mecenasem cyklu jest TZMO SA, właściciel marki Bella.

Z kolarką OLGĄ WANKIEWICZ i trenerem ANDRZEJEM KIEJNOWSKIM rozmawia JAN OLEKS

Kiedy Wasze drogi się spotkały?
Andrzej Kiejnowski: Pierwsze nasze spotkanie miało miejsce w Toruniu na Motoarenie podczas wyścigu rowerowego organizowanego przez Cezarego Zamanę w ramach cyklu Mazovia MTB Marathon. 24 kwietnia 2014 roku byłem tam z grupą młodych początkujących kolarzy. Był to jeden z pierwszych startów nowo powstałego klubu Copernicus. Olga w obecności taty z zainteresowaniem oglądała te wyścigi.

Olga Wankiewicz: Wtedy jeszcze nie myślałam, że będę kolarką. Tato jednak chyba widział we mnie potencjał, bo powiedział: „uderzmy do jakiegoś trenera, zobaczymy co z tego będzie”. Tym trenerem był właśnie pan Andrzej, związany z nową inicjatywą kolarską, z Akademią Michała Kwiatkowskiego.

A.K.: Ciekawiło mnie, czy Olga rekomendowana przez ojca, ma rzeczywiście zadatki na kolarkę? Tomasz, tato Olgi, był również kolarzem amatorem, więc byłem przekonany, że wie, co mówi. Po tygodniu zrobiliśmy pierwszy sprawdzian - podjazd z Kaszczorka na Skarpę. Musiałem się zbierać, żeby za tą dziewczynką nadążyć. Na ciężkim rowerze wjechała na luzie, spokojnie oddychała. Nie była to zwykła popisówa. Ocena podstawowej kondycji wypadła pomyślnie. Zaświtała myśl, że mógłbym ją trenować. Jedynym problemem był fakt, że prowadziłem klub, w którym byli sami chłopacy, więc zastanawiałem się, jak sobie poradzi?

I poradziła sobie?
A.K.: Nie chciałem rzucić jej od razu na głęboką wodę, na konfrontację z chłopcami, bo obawiałem się, że się zrazi i zrezygnuje. Myliłem się. Olga jeździła bez kompleksów. Szybko weszła do grupy chłopców.

Jak się tam czułaś?
O.W.: Na początku byłam trochę skrępowana, ale okazało się, że chłopacy są przyjaźnie nastawieni i gładko wprowadzili mnie do grupy. Od razu miałam wrażenie, jakbyśmy się długo znali. Potem zaczęły dochodzić kolejne dziewczyny.

Nie było tak, że dziewczyna startowała z niższej pozycji?
O.W.: Nie czułam tego, wszyscy cieszyli się, że mają dziewczynę w grupie.

A.K.: Dodam tylko, że UKS Copernicus ruszył we wrześniu 2013 roku, więc chłopcy trenowali już parę miesięcy wcześniej. Olga szybko jednak osiągnęła podobny do nich poziom. Na początku jeździła na swoim rowerze. Miałem świadomość, że jak dostanie dobry sprzęt, to chłopaków pogoni.

Szybko doszłaś do przekonania, że w niczym nie jesteś gorsza od reszty?
O.W.: Jestem skromną osobą i cały czas nie docierało do mnie, że jestem na poziomie chłopaków, a nawet lepsza. Wtedy uważałam, że dziewczyna ma zawsze trochę mniej sił.

A jak trener to widział, mając skalę porównawczą?
A.K.: Ostrożnie oceniałem uzdolnienia Olgi, wiedząc, że dziewczęta w wieku 10-11 lat są fizycznie bardziej rozwinięte niż chłopcy. To biologia i oczywiste jest, że część chłopców w tym okresie nie dorównuje dziewczętom. Patrząc na motorykę i możliwości Olgi czułem, że jest uzdolniona, ale zastanawiałem się, jak to będzie, gdy rozwój biologiczny spowoduje wyrównywanie różnic. Tak już jest, zwłaszcza w sporcie wytrzymałościowym, że dziewczęta lepiej sobie radzą do momentu, aż chłopcy nie nabiorą masy i nie zaczną przeważać siłą mięśniową. Wcześniej rolę odgrywa czysta wytrzymałość – a kobiety są nią naturalnie obdarzone. Ale z Olgą było inaczej. To, że dobrze wypadała na tle chłopców, wynikało już z jej talentu.

Pan Andrzej jest ojcem sportowym, a prawdziwy tata? To on był pierwszą osobą, która przeczuwała, że masz talent?
O.W.: Tata też kiedyś trenował kolarstwo, należał do klubu. Jeździliśmy razem na rowerach, więc najlepiej znał moje możliwości. Miał na mnie pomysł, choć początkowo nie byłam do tego zbytnio przekonana. Dopiero spotkanie z trenerem na Motoarenie stało się przełomem. I tak zaczęły się pierwsze treningi, starty, pierwsze sukcesy. Po nich przyszły następne. Kolarstwo podobało mi się coraz bardziej. Dzisiaj już nie wyobrażam sobie, że mogłoby go nie być. Dzień bez treningu byłby dziwny, niepełny.

Kiedy dostałaś pierwszy rower?
O.W.: Rodzice opowiadają, że na rowerze jeździłam już od trzeciego roku życia. Od początku nie miałam z tym problemu – wsiadłam, tata mnie popchnął i od razu sama pedałowałam.

Pamiętasz swój pierwszy sukces, który bardzo Cię dowartościował?
O.W.: Pamiętam, że pierwszy wyścig wygrałam w Łążynie na międzyszkolnych zawodach. Jednak pierwszy poważniejszy sukces to był srebrny medal na Mistrzostwach Polski Szkółek Kolarskich w kolarstwie górskim w Raszkowie w 2014 roku. W kolejnym roku zdobyłam dwa tytuły: mistrzyni Polski w Mistrzostwach Polski Szkółek Kolarskich na szosie w jeździe na czas i ze
startu wspólnego.

Lista sukcesów zaczęła się powiększać...
O.W.: Największe osiągnęłam w tym roku. W holenderskim Apeldoorn na Młodzieżowych Mistrzostwach Europy w kolarstwie torowym udało mi się zdobyć brązowy medal w konkurencji Omnium i na mistrzostwach świata w Egipcie też brązowy medal w konkurencji olimpijskiej w jeździe drużynowej na czas. Obawiałam się ścigania w gorącym klimacie, ale okazało się, że dobrze mi poszło. Dodam, że w mistrzostwach świata zajęłam indywidualnie szóste miejsce. Na tym nie koniec sukcesów. Bardzo mnie cieszy złoty medal mistrzostw Polski. Jeszcze nigdy nie udało mi się zdobyć tego tytułu, do tej pory zawsze byłam druga, trzecia… Teraz przez cały rok mogę jeździć na treningach i na wyścigach w koszulce mistrzyni Polski.

Twoim celem jest oczywiście Paryż?
O.W.: Myślę, że marzeniem każdego sportowca są igrzyska. Teraz od stycznia będę reprezentować nowy klub, bo w Copernicusie skończyła się dla mnie najstarsza kategoria juniorska. Wystartuję w barwach MATATOM Deweloper Wrocław. Podpisałam kontrakt już jako zawodowa kolarka.

Mówiłaś, że ciężko pracowałaś na sukces. Praca kojarzy się z obowiązkami, więc jak to jest? Jak to traktujesz?
O.W.: Trenuję, bo to kocham, a nie dlatego, że muszę.

Wiem, że tylko gdy będę ostro trenować, mam szansę na sukces. To mnie motywuje, napędza do ciężkiej pracy.

Myślę, że motywują Cię sukcesy, ale może przy okazji chcesz coś udowodnić ojcu?
O.W.: Nie! Sukcesy są największą motywacją, a także cele na przyszłość. W tym roku zdobyłam medale na arenie międzynarodowej, ale to nie znaczy, że mam zamiar osiąść na laurach i nie sięgać po więcej. Moim największym celem jest właśnie uzyskanie kwalifikacji olimpijskiej na igrzyska w Paryżu.

A co z nauką? Sport nie przeszkadza?
O.W.:
Przyznam, że jest ciężko.

Ale w szkole chyba patrzą na Ciebie trochę inaczej?
O.W.:
Chodzę do Szkoły Mistrzostwa Sportowego, gdzie nauczyciele są wyrozumiali i wiedzą, że ciągle mamy jakieś zawody, wyjazdy, zgrupowania. Mimo to i tak trudno wszystko nadrobić. Teraz muszę uczyć się na sto procent, bo w tym roku zdaję maturę i zależy mi na dobrym wyniku. Wiem, że kariera sportowa się kiedyś skończy. Mam zamiar iść na studia, ale jeszcze nie wiem na jakie. Myślę o kierunku sportowym, o AWF-ie, ale dużo jeszcze może się zmienić.

Co Ci daje kolarstwo?
O.W.:
Szczęście, satysfakcję i spełnienie. Wbrew pozorom na treningu mogę się wyluzować, zapomnieć o codziennych problemach, o szkole, o trudnych sprawdzianach. Trening to reset umysłu.

Powiedz proszę, ile czasu poświęcasz rowerowi?
O.W.:
Wszystko zależy od tego, w jakim jestem momencie przygotowań. Latem przeciętnie około dwóch godzin dziennie, a zimą, gdy budujemy wytrzymałość to trzy godziny i więcej. Przy bardzo brzydkiej zimowej pogodzie trenujemy na trenażerze, a przy nieco lepszej na zewnątrz na rowerze – obojętnie, czy jest minus czy plus pięć stopni. Mam też w planie starty przełajowe od listopada do stycznia, więc muszę trenować także zimą na powietrzu i hartować organizm. Mój najdłuższy trening to pokonanie 120 km.

A Twoja ulubiona trasa treningowa to...
O.W.: Rejony Golubia-Dobrzynia, gdzie nie jest płasko, trasy są urozmaicone – góry i doły, tereny morenowe.

O czym myślisz, pokonując dystans na szosie? Żeby wygrać za wszelką cenę?
O.W.:
Na zawodach włączam swój tryb sportowy, w którym nie myślę o niczym, tylko jestem skupiona na wyścigu. Myślę typowo po kolarsku. Wokół nic mnie nie interesuje, jestem wyłączona z własnych myśli, nawet nie słyszę dopingu.

Za co siebie lubisz?
O.W.:
Trudno mi na to odpowiedzieć.

Chyba za mój sportowy charakter, za upartość i konsekwentne dążenie do tego, co chcę osiągnąć. Myślę, że największym plusem mojego charakteru jest to, że nigdy się nie poddaję.

Dałaś temu wyraz, gdy po bardzo poważnej kontuzji szybko wróciłaś do treningów i wjechałaś na najwyższy poziom.
A.K.:
Dodam, że Olga nabawiła się kontuzji na zgrupowaniu kadry narodowej w Zieleńcu. Miała reprezentować Polskę na imprezach światowych, bo była podstawowym zawodnikiem drużyny, ale poważny wypadek, który spowodowała wyjeżdżająca z placu budowy betoniarka, jej w tym przeszkodził. Skomplikowane złamanie nogi, pobyt w szpitalu, rehabilitacja.

I strach, co będzie dalej?
A.K.:
Na pewno był to trudny okres dla wszystkich, ale przede wszystkim dla Olgi i jej rodziców. Należą się im słowa uznania, bo pomimo tragicznego zdarzenia, nadal motywowali ją do uprawiania kolarstwa. Dużego wsparcia udzieliła jej marka Bella, która ani przez chwilę nie zwątpiła, że Olga wróci do kolarstwa i będzie odnosić sukcesy. Sponsorująca marka zapewniła jej sesje z masażystą, fizjoterapeutą, całe mnóstwo wizyt lekarskich, kosztowny sprzęt do rehabilitacji. Było to ważne wsparcie nie tylko materialne, ale i duchowe. Olga została obdarzona zaufaniem i to zaufanie odpłaciła kolarskimi osiągnięciami.

O.W.: W dużej mierze to dzięki marce Bella udało mi się podnieść, szybko powrócić do zdrowia i znowu wsiąść na rower. Ogromne znaczenie miało także wsparcie Agaty i Michała Kwiatkowskich, którzy zaangażowali się osobiście i pomogli mi w dotarciu do wybitnych specjalistów z zakresu fizjoterapii i ortopedii sportowej. Dzięki Michałowi zostałam objęta terapią przez osoby na co dzień wspierające mistrzów świata. W tym trudnym dla mnie okresie bardzo mnie to podbudowało - wiedziałam że jestem w dobrych rękach. Jestem im za to bardzo wdzięczna.

Trzeba dużo samozaparcia, żeby po tak okropnym wypadku, w tak krótkim czasie powrócić do wysokiej formy. Chapeau bas!
O.W.:
Myślę, że w dużej mierze to kwestia mojego charakteru, ale leżąc w szpitalu ani przez moment nie pomyślałam, by skończyć z kolarstwem.

Nie miałaś obaw wsiadając na rower, że znowu może się coś przytrafić?
O.W.:
Gdy jadę sama i widzę, że wyprzedza mnie ciężarówka, to jednak cały czas trochę się boję. Staram się nie myśleć o tym, że miałam wypadek i że coś straciłam.

Dziewczyna z żelaza.
A.K.:
Powiem trochę inaczej – „Terminator”, który konsekwentnie realizuje cele.

O.W.: Wypadek miałam 29 lipca zeszłego roku, a już w połowie września wsiadłam na trenażer, by w październiku wziąć udział w zawodach torowych. Pomimo wielkich chęci, nie udało mi się zdobyć medalu, ale zajęłam czwarte i szóste miejsce. Pół roku po wypadku, w styczniu 2021 roku, na przełajowych mistrzostwach Polski zdobyłam srebrny medal i już wiedziałam, że wracam na najwyższy poziom.

A tym samym kończysz z pechem?
O.W.:
Niestety nie, nadal walczyłam z przeciwnościami. W lipcu tego roku miałam upadek na torze w Szczecinie. Wstrząśnienie mózgu, siniaki na policzku. Jednak znowu szybko wróciłam na rower, by zacząć przygotowania do mistrzostw Europy na torze od 8 do 13 sierpnia tego roku i do mistrzostw świata. Tam zdobyłam medale, o których już mówiłam.

A.K.: Olga fajnie spuentowała te przykre przygody. Po upadku na szczecińskim betonowym torze powtarzała „ten beton to mnie nie lubi, najpierw zderzenie z betoniarką, a teraz betonowy tor”. Dobrze, że może o tym mówić z humorem.

Czym jeszcze wyróżnia się Olga na tle innych zawodniczek?
A.K.:
Na pewno uporem w dążeniu do założonego celu i ogromną pracowitością. Jest sportowcem kompletnym, świadomym i ambitnym. Olgę wyróżnia skromność, która towarzyszy jej cały czas. Będąc sportowcem na najwyższym poziomie, jest wzorem do naśladowania dla innych zawodniczek.

Jaką masz radę dla młodych kolarek?
O.W.:
Żeby dążyły do celu, ale z głową! Tym, które stoją u progu kariery, mogę powiedzieć to, że mają być cierpliwe, bo nie każdy ma sukcesy od najmłodszych lat, nieraz trzeba poczekać aż do kategorii seniorskiej. A tym dziewczynom, które osiągają sukcesy od najmłodszych lat, żeby nie przyzwyczajały się, że całe życie kolarskie będzie piękne i kolorowe, bo dopiero w starszych kategoriach zaczyna się prawdziwa rywalizacja, porażki i zwycięstwa. Nie zawsze będzie się wygrywało. W życiu sportowca zdarzają się porażki, trzeba umieć to przyjąć z godnością i się tym nie przejmować.

A Ty umiesz przegrywać i przeżywać porażki?
O.W.
: Oczywiście po porażce pojawia się złość sportowa, którą zna każdy zawodnik. Jeżeli nie udaje mi się wygrać jakiegoś wyścigu, w którym liczyłam na zwycięstwo, wtedy jestem zła i nie rozmawiam z nikim. Ale szybko mi przechodzi i pocieszam się, że jeżeli nie teraz, to może następnym razem się uda. Na tym świat się nie kończy.

Olga Wankiewicz

Ur. w Toruniu w 2003, reprezentantka UKS Copernicus – SMS Toruń CCC, mistrzyni Polski juniorek w kolarstwie szosowym 2021, brązowa medalistka mistrzostw świata i mistrzostw Europy juniorów w konkurencjach olimpijskich, srebrny medal w jeździe indywidualnej na czas, wicemistrzyni Polski w kolarstwie przełajowym w kategorii juniorek na 84. Mistrzostwa Polski w kolarstwie przełajowym 2021. Reprezentantka Polski na wielu międzynarodowych imprezach kolarskich, m.in. European Youth Olympics Festival, Gent – Wevelgem In Flanders Fields Classic. W 2020 na torowym Pucharze Polski juniorów w Pruszkowie odniosła dwa zwycięstwa: w madisonie (z Nikolą Wielowską) oraz w wyścigu na 2 km.

Andrzej Kiejnowski

Trener UKS Copernicus, kat. kobiet, mgr wychowania fizycznego, absolwent Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, pedagog z 19-letnim stażem, nauczyciel w Szkole Mistrzostwa Sportowego. Piąty zawodnik Mistrzostw Świata Juniorów w San Marino 1995 r. Wielokrotny medalista Mistrzostw Polski na szosie i torze.

Kolarka Olga Wankiewicz z trenerem Andrzejem Kiejnowskim
Kolarka Olga Wankiewicz z trenerem Andrzejem Kiejnowskim

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo

Materiał oryginalny: Kobieta z pasją: kolarka Olga Wankiewicz nigdy się nie poddaje - Express Bydgoski

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska