Powszechny pęd ku wiedzy i wysyp setek uczelni staje się u nas zjawiskiem bez precedensu. O jego ocenę pokusił się dr Dominik Antonowicz z Zakładu Socjologii Nauki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, członek zespołu ekspertów Rzecznika Praw Obywatelskich do spraw reformy oświaty i nauczania akademickiego.
Nasze uczelnie w rankingu "Perspektyw" i "Rzeczpospolitej". Gdzie uczą najlepiej?
Polska zdaje się przeżywać istny boom edukacyjny. Jest pan zaskoczony statystykami, które to obrazują?
Mnie te liczby akurat nie porażają. W Polsce liczba szkół wyższych wynosi około 420, z czego około 300 to uczelnie niepubliczne. Sektor niepublicznego szkolnictwa wyższego jest niezwykle rozdrobniony, co czyni go szczególnie wrażliwym na zmianę uwarunkowań demograficznych.
Im mniej osiągnięć naukowych mają uczelnie, tym większe wznoszą obiekty
Co jest powodem takiego mnożenia się uczelni w naszym kraju? Łatwo się domyślić, że powszechna chęć zdobycia dobrego wykształcenia, ale czy coś jeszcze?
Rosnąca liczba uczelni jest wynikiem trzech niezależnych od siebie trendów. Wzrosty popytu na formalne wykształcenie, trwającego 15 lat demograficznego wyżu, a przede wszystkim zaległości edukacyjnych z okresu polski ludowej
Czy tendencja ta będzie się utrzymywać? Zapewne wpływ na nią będzie mieć niż demograficzny.
Niże demograficzny na pewno mocno ograniczą wielkość popytu na rynku szkolnictwa wyższego, ale przede wszystkim rezerwuar osób, które w okresie PRL nie mogły studiować a miały takie aspiracje już się wyczerpał. Uczelnie, w tym zwłaszcza uczelnie niepubliczne, muszą na nowo zdefiniować swoje miejsce na rynku edukacyjnym.
Cały wywiad przeczytasz w poniedziałkowym wydaniu Gazety Pomorskiej.