Wcześniej, po pierwszej turze wyborów, bardzo znany polityk (nazwisko pominę litościwym milczeniem) wręcz zarzucił Polakom lenistwo; bardzo ważny biskup - niechrześcijańską obojętność, a jeszcze ważniejszy minister - antydemokratyczną postawę. Słowem: według wielu polityków ze sfer rządowo-parlamentarnych obywatele RP, którzy nie byli na wyborach, to skrzyżowanie zsowietyzowanej ciemnej masy z przypadkowym społeczeństwem. Tak w każdym razie to można odczytać.
Ale żaden z polityków nie zająknął się słowem, jakie mogą być przyczyny tak olbrzymiej absencji wyborczej, sięgającej od 55 do 80 procent? Otóż, Bardzo Drogie i Ważne Osobistości, to nie jest wcale tak, że jesteśmy ciemni i leniwi. Dlaczego - już po raz kolejny - nie chcecie zrozumieć, że lwia część tych, którzy nie głosowali, zrobiła to świadomie. Dlatego, że nie było na kogo głosować (większość na waszych listach wyborczych to spryciule i miernoty), albo dlatego, że straciliśmy wiarę, iż to cokolwiek zmieni. Obie te przyczyny nie są wydumane nad półlitrówką czystej, to realne zagrożenie dla demokracji. I o to właśnie miejcie do siebie pretensje, prezydenci, burmistrzowie, marszałkowie, radni. Bo idę o zakład, że już w tym tygodniu przekonamy się, jak nasza lokalna demokracja zacznie się dymić i przepoczwarzać. Jak za uderzeniem partyjnej różdżki zaczną się intrygi, wymiatanie urzędników ze stanowisk, pseudokoalicje samorządowe i koalicje interesów. Diety, posady, stanowiska i wpływy już furkoczą nad ratuszami... I obym był złym prorokiem.
Niedawno do łez rozbawił mnie wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, Mazurek Jerzy, który rzucił genialną myśl: by również w samorządach byli urzędnicy tzw. służby cywilnej. Dowcip polega na tym, że idea rządowego Korpusu Służby Cywilnej jest cudnej urody. Chodzi o apolitycznych, wykształconych i kompetentnych urzędników, którzy byliby odporni na polityczne zawirowania rządowe. Pomysł, jako się rzekło, cudny, ale niewykonalny. Ustawa o służbie cywilnej weszła w życie już lata temu, jednak na najważniejszych posadach rządowych są nadal króliki i znajomi królika, ale "pełniący obowiązki". Ustawa bowiem zakłada, że jeśli nie ma odpowiedniego, apolitycznego i wykształconego kandydata służby cywilnej (odpowiedniego, czyli swojego), to stanowisko zajmuje człek "pełniący obowiązki". I takich pełniących obowiązki jest w ministerstwach większość.
Tymczasem wiceminister Mazurek marzy o: "służbie cywilnej" w samorządach, oczywiście mieliby to być urzędnicy "pełniący obowiązki, bo od takich nie da się uciec". Żeby było śmieszniej - pan wiceminister wyraził ogromne zadowolenie z faktu, iż powstaje... Karta Etyki Urzędnika oraz "Strategia Przyjazny Urząd". Oba strategiczne projekty mają być gotowe za rok. To bardzo ładnie pasuje, bo gdzieś za rok samorządy dojdą do stanu używalności. Do tego czasu dziennikarze będą mieli przednią zabawę, elektorat będzie bezradnie zgrzytał zębami, a nowi radni uwierzą, że są najlepsi. Ba, co ja mówię - oni już w to wierzą.
Korpus służby partyjnej
Wasz Makler
Przyznam, że kiedy pan prezydent Kwaśniewski łajał 11 listopada elektorat, który poprzedniego dnia wolał siedzieć w domu, niż spełniać obywatelski obowiązek - wpadłem w popłoch. Jeszcze komisja wyborcza nie ogłosiła oficjalnych wyników, a już pan prezydent sugeruje, żeśmy nie dorośli do demokracji.