Blada kobieta w przyśniła się pięcioletniej Oli, która od tego czasu nie zasypia sama. Z każdego kąta pokoju może wyjść straszydło. Najgorsze są upiory z kanału "Cartoon Network" - bezgłowy marynarz i wiedźma. Co z tego, że uda się zasnąć, skoro bezgłowy marynarz może przyjść do snu?
Radek jest o dwa lata starszy. Śniły mu się potwory - Ogromne... i transformowały. Za nic na świecie nie przyznałby, że boi się przez bajki. Uwielbia "Pokemony", "Dragon Ball" oraz "Digimony". Przez długi czas skutecznie tłumaczył mamie, że to nie bajki mu się śnią, tylko coś całkiem innego. Wydały go dopiero transformacje.
Ustawa swoje, życie swoje
Od godz. 6.00 do 23.00 telewizja powinna być przyjazna dzieciom. Tymczasem wystarczy włączyć jakąkolwiek komercyjną stację, by przekonać się, że teoria i praktyka mają się do siebie jak zwykle, czyli nijak. - Dzieci nie są odbiorcami stacji komercyjnych - wyjaśnia Andrzej Sołtysik, rzecznik TVN. - Programy dla młodych widzów powinna zamieszczać telewizja publiczna, która żyje z abonamentu. Oczywiście, obowiązuje nas ustawa i dbamy, by do godziny dwudziestej trzeciej nie pojawiały się wulgaryzmy... - A zajawki o gwałcicielach i psychopatach, którzy ścigają ofiary, a potem mordują, a wszystko to przed dziewiętnastą? - Ale nie padają tam żadne wulgaryzmy - powtarza cierpliwie rzecznik. I tłumaczy, że nad ramówką pracuje ogromny sztab, który śledzi, by wszystko było zgodne z prawem: sekretariat programowy - 12 osób, dział montujący spoty - 8 osób, dział reklamy - 5 osób...
- Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nakłada kary na stacje nadawcze, które wbrew ustawie pokażą program zbyt brutalny lub wulgarny - mówi Paweł Tierenko z biura rzecznika praw dziecka. - O tym mówi się głośno i często. Ale nie o tym, że stacje nadawcze odwołują się od wyroku, a sprawy ciągną się latami. W tej chwili w sądzie znajduje się sprawa sprzed ośmiu lat!
Ale najgorsze jest to, że nie da się zakazać bajek, w których co drugie słowo to "głupku", "zabiję cię" "zmiażdżę". Nie da się też wyeliminować tych, które powstały, by sprzedać towar. - Weźmy "Pokemony" - _mówi Paweł Tierenko. - Najpierw była idea handlowa, a dopiero potem wyprodukowano do tego bajkę. Ta kreskówka niesie takie przesłanie - kup naklejkę, musisz mieć wszystkie karty!
Kreskówki tylko dla dorosłych
Z kolei w telewizji publicznej dużo zobaczyć się nie da. Ot, "dobranocka", "Jedyneczka", pojedyncze programy. Pozostają kanały tematyczne z kreskówkami. Mama Oli włączyła "Cartoon Network" i usiadła, by wspólnie z córką obejrzeć Flinstonów. Jednak po kilkunastu minutach na ekranie Bliźniak Cramp zajmował się umieszczaniem w trumnach zabawek, które balsamował niczym mumie egipskie. Potem zaczął odprawiać jakieś tajemnicze rytuały. W chwilę później Johny Bravo prawie wyłaził ze skóry, bo do miasteczka przyjechała Pamela Anderson.
- Sprawa nie jest prosta. Czego właściwie należałoby zakazać? - zastanawia się Paweł Tierenko. - Przecież nie da się określić ustawą, że "Reksio" tak, a "Johny Bravo" albo "Biźniak Cramp" nie. To chyba rodzice powinni wreszcie zrozumieć, że "Cartoon Network" czy "Fox Kids" nie są kanałami dla dzieci.
Czy takie programy mogą wyrządzić krzywdę? Ostatnio rozgorzała dyskusja - czy telewizja w ogóle wpływa na małych widzów? - Dzieci uczą się przez naśladownictwo - twierdzi Barbara Lorenc, psycholog i psychoterapeuta. - To oczywiste, że uczą się z telewizji. A trzeba pamiętać, że do piątego roku życia kształtuje się podstawowy system wartości dziecka.
Świat według Dratewki__
Barbara Lorenc jest specjalistką od bajek. Prowadzi na ich temat szkolenia i wykłady. Tłumaczy, że bajki to metafory. - Za ich pośrednictwem mówimy dzieciom, co jest ważne, co dobre, a nawet kim warto zostać w przyszłości. Później, w dorosłym życiu, realizujemy bajkowe schematy. Ktoś jest Szewczykiem Dratewką, który ma ciągle zbawienne pomysły. Ktoś inny, w młodości nie zauważany, wyrósł na powszechnie lubianą i szanowaną osobę, czyli powtórzył historię Brzydkiego Kaczątka. Bajka wiele wyjaśnia. Pokazuje drogi, którymi można pójść. I bardzo źle, jeśli nasze dzieci oglądają bajki o dwóch głupich psach, które obrzucają się inwektywami. Albo koszmary, z których wynika, że świat jest pełen niebezpieczeństw.
Co wchodzi do głów?
Radek nie ogląda już bajek z potworami i rzadziej budzi się w nocy. Ola cały czas się boi. Nie wystarczy zapalenie światła, by ją przekonać, że upiory i duchy nie mieszkają w jej pokoju. - _Wiesz - mówi - ciągle mam wrażenie, że one leżą pod kołdrą. Albo siedzą za moimi plecami...
- Co robić? - Przede wszystkim wyłączyć telewizor - radzi Barbara Lorenc. - Recepta jest taka: dużo ruchu, dużo zajęć. Koszmary i lęki mają na szczęście to do siebie, że szybko mijają. Jeśli nie miną same, trzeba zgłosić się na terapię. Zwykle wystarczają trzy spotkania. Natomiast groźniejsze od koszmarów są idee, które dzieci z telewizji dostają. Groźniejsze, bo nie widać, jak wchodzą do głów.
Barbara Lorenc, psycholog i psychoterapeuta: - Bajka jest przykładem do naśladowania, wzorem. Przyswajamy ją, bo nie jest nachalna, a na delikatne nauczanie godzimy się łatwo. Dlatego tak ważne jest, czego nauczamy. Podarujmy sobie bajki w telewizji i zacznijmy wymyślać historie, które dotyczą problemów dzieci. W bajce można podpowiedzieć rozwiązanie, a nawet zmienić nieprzyjemne fakty na miłe... To dlatego, że nasza podświadomość nie odróżnia rzeczywistości od fikcji. I na tym polega właśnie terapeutyczna moc bajki.
Koszmary dzieciom
Anita Chmara
Z sufitu niczym pająk na nitce, zsuwa się blada kobieta. Zamiast rąk ma dwie strzykawki z trucizną. Powoli zbilża się do łóżka. Takie lub podobne koszmary śnią nasze dzieci, jeśli oglądają niektóre współczesne bajki.