Środowy poranek w Doha był dość specyficzny w polskiej ekipie. Nie chodzi tylko o zawodników, ale o wszystkich pracujących w i przy reprezentacji. Był dość senny, apatyczny. Widać, że nikt porządnie się nie wyspał po spotkaniu z Meksykiem i że każdy odczuwa coś na kształt moralnego kaca. Zresztą o innego w Katarze naprawdę niełatwo, chyba że ma się złotą kartę kredytową, albo worek pieniędzy.
Selekcjoner Czesław Michniewicz zaprosił na zajęcia o godz. 10:15 czasu lokalnego (w Doha jest dwie godziny później niż w Polsce) piłkarzy, którzy z pierwszym meczu fazy grupowej nie grali wcale, albo zaliczyli krótkie występy, jak Przemysław Frankowski i Arkadiusz Milik. Trudno mówić o jednostce treningowej, raczej był to rozruch z elementami treningu strzeleckiego. Była też gra na małej przestrzeni i na koniec luźny konkurs rzutów wolnych. Tu wyróżniali się Kamil Grosicki, Michał Skóraś i Damian Szymański. Pomocnik AEK-u Ateny pakował bombę za bombą tuż pod poprzeczkę bramki broniących na przemian Kamila Grabary i Kacpra Tobiasza.
– Grosiu, żeby chociaż raz w meczu tak siadło! – krzyknął po jednej z bramek skrzydłowego Pogoni Szczecin selekcjoner. Widać było, że w trakcie zajęć bardzo często podchodził do Jana Bednarka i coś mu tłumaczył. Czyżby szykowała się zmiana na mecz z Arabią Saudyjską? A może powrót do gry trójką z tyłu? Jest jeszcze za wcześnie, by znać odpowiedzi na te pytania.
PZPN nie przewidział na środę innych aktywności. Nie było też rozmów z piłkarzami po treningu, ale za to przywitać się podszedł Michniewicz i jak to ma w zwyczaju, chwilę postał i pożartował z dziennikarzami. Widać, że nie jest w 100 proc. zadowolony z tego, co wydarzyło się we wtorek na 974 Stadium w Doha. Nie ma jednak pretensji do Roberta Lewandowskiego.
– Panowie, wyjmijmy ten rzut karny i mamy typowy mecz na 0:0. Meksyk oddał cztery celne strzały, z czego góra raz mogło być coś więcej. Trudno się cieszyć, bo jednak tego karnego mieliśmy, ale remis nas nie eliminuje, cały czas jesteśmy w grze. Dla mnie Robert dalej jest jedynką przy jedenastkach, bo należy do piłkarzy wykonujących je najlepiej na świcie. Pech chciał, że akurat tym razem nie trafił – powiedział.
Trener poruszył też temat zmian. Przepisy pozwalają na przeprowadzanie pięciu, Biało-Czerwoni dokonali trzech. Pytaliśmy, czy nie korciło go, by w końcówce na podmęczonych rywali wpuścić np. Kamila Grosickiego albo Michała Skrórasia. Michniewicz wytłumaczył, że wolał trzymać się Jakuba Kamińskiego, który jest w formie, gra w klubie, ale przede wszystkim lepiej broni od wspomnianej dwójki.
– Ja wiem, że wy byście chcieli nie wiadomo jak ofensywny skład, ale czy ten nie był ofensywny? Zobaczcie: Piotrek Zieliński, Sebek Szymański, „Kamień” i Nicola Zalewski na bokach, Lewy z przodu. To kogo jeszcze mieliśmy tam dać i z kogo zrezygnować? Ok, nie mieliśmy tyle sytuacji, ile byśmy chcieli, ale to nie była kwestia składu czy taktyki – argumentował selekcjoner.
Dobre wieści są takie, że nikt nie narzeka na poważniejsze urazy. Lekki problem z mięśniem dwugłowym zgłosił Bartosz Bereszyński, coś pobolewa też Krystiana Bielika, ale zdaniem lekarza naszej kadry Jacka Jaroszewskiego nie są to poważne sprawy i obaj powinni być gotowi na sobotnie starcie z Arabią Saudyjską.
Z Kataru - Piotr Janas
