Roman Karkosik przyszedł na świat jako drugie dziecko szefowej geesowskiego zajazdu i urzędnika pocztowego. Ładny chłopak, o trochę dziewczęcych rysach. I bystry, jak pozostali dwaj bracia.
Rodzice posłali go do technikum w Toruniu. Uczył się dobrze, ale wyłącznie tego, co wydawało mu się potrzebne. Już wówczas ujawnił się jego sławny "kalkulator w głowie". Łatwością liczenia bił rówieśników na głowę (a były to czasy, w których kalkulator uchodził za luksus), pozostałe przedmioty traktował bez większej atencji.
Przeczytaj także: Roman Karkosik. Akcje jego spółek dały zarobić więcej niż Apple'a!
Zaczął od... oranżady, potem była produkcja kabli elektrycznych i skup metali kolorowych. Zaczął się bogacić. Nie wpadł przy tym w nowobogacką manierę. Żadnych luksusowych aut, żadnej rewii mody czy bankietów z uginającymi się stołami. Nie oszczędzał jednak na jednym - ludzi był w stanie opłacać hojnie. Rzecz jasna nie tych z produkcji, ale tych, którzy posiadają wiedzę i umiejętności, które akurat mogą się przydać. Tak jest do dziś - świtę Karkosika stanowią profesorowie, eksperci do spraw podatkowych, radcy prawni, technologowie.
O niesamowitej karierze biznesmena z podtoruńskiego Czernikowa czytaj w piątkowym magazynie "Gazety Pomorskiej". Możesz zakupić też e-wydanie
Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców