MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Krzyk z piwnicy

Tadeusz Jacewicz

     Rozszlochałem się przed telewizorem. Rokowania z Unią w sprawie naszego przyjęcia, po latach leniwego mielenia sloganów, nagle przyspieszyły, bo do rozmów włączyły się powiatowe siły patriotyczne. Rozdzierają koszule na zapadłych piersiach i wznoszą się na szczyty retoryki, na jakich dawno nie bywaliśmy.
     To właśnie przedstawiciel tych sił, działacz, który niegdyś orżnął rząd na baranach, wzruszył mnie do łez. Protestując przeciwko bezczelności Brukseli nazwał Polskę piękną dziewczyną, uwiedzioną przez podłego amanta. Teraz uwodziciel, czyli Unia, chce zamknąć ją w wilgotnej piwnicy, a przecież należy się niewinnej z zaokrąglonym brzuszkiem miejsce w salonie, przy głównym stole.
     Ustalmy więc fakty. To nie Unia Europejska marzy nocami, żeby Polska zechciała się do niej przyłączyć, tylko my o to zabiegamy. Nie oznacza to, że powinniśmy stać pod kuchennymi drzwiami, mnąc w ręce beret z antenką, ale też nie dopuszcza wywrzaskiwania dyrdymałów o naszych niezbywalnych prawach. Na razie nie mamy żadnych praw. Nie dlatego, że ktoś nam je odebrał. Tych praw nie stworzyliśmy sobie sami przez wiele minionych lat. Byliśmy na to za leniwi i za głupi.
     Obserwowałem kiedyś z bliska proces zbliżania się Wielkiej Brytanii do EWG, jak wtedy nazywała się dzisiejsza Unia. To była mobilizacja ogólnonarodowa. Politycy, którzy wejście popierali, i inni, akcesowi przeciwni, wspólnie dmuchali balon wielkości Anglii. Włączyli się w to intelektualiści, autorytety naukowe, ludzie sceny i ekranu, sportowcy.
     Nigdy nie wpadliśmy na pomysł, żeby przynajmniej spróbować zrobić to samo. Nasi politycy, jacy są wszyscy widzą. Średnio wyedukowani chłopcy, którzy po polsku wysławiają się z trudem, a w egzotycznych językach, jak angielski czy francuski, w ogóle. Intelektualistów mamy nielicznych i biednych. Za własne pieniądze za granicę nie pojadą, za państwowe też nie, bo nie ma paragrafu, żeby ich wysłać. Z aktorami i sportowcami bardzo krucho. Talenty takie sobie, porozumiewać się mogą głównie na migi.
     Można było wyznaczyć do gry drużynę narodową. Polityków dowolnej orientacji, którzy mają coś w głowie i potrafią obracać językiem w sposób międzynarodowo zrozumiały. Powinni jeździć i opowiadać, jaka wspaniała będzie nowa, wielka Europa, nawet jeśli lokalni plantatorzy wiśni i truskawek będą musieli się trochę posunąć. Można było zainwestować w promowanie Polski przez zawodowców. Kosztowałoby to mniej niż w ciągu roku potrafi stracić państwowa spółka, kierowana przez swojaków. Można było po prostu zagrać. My jednak byliśmy tak durni, że nawet brukselskich funduszy na różne zbożne cele nie potrafiliśmy do końca wykorzystać.
     Rokowania z Unią obnażają nicość naszych tzw. elit politycznych. Na boisku krajowym udają, że grają, bo sami wymyślają reguły gry. Gdzie indziej jest już tragicznie. Miotamy się między nieudolnością i śmiesznością. W Brukseli o tym wiedzą, trzymają więc twardą ręką kasę i nasze pokrzykiwania przyjmują z kamiennymi twarzami.
     Czy wszystko jest zatem stracone? Nie, możemy grać, musimy nawet, tylko że wygramy znacznie mniej niż moglibyśmy. Nie mamy argumentów negocjacyjnych, które trzeba było zgromadzić, tworząc odpowiednie nastroje i reakcje publiczne w najważniejszych krajach Piętnastki. Unijni negocjatorzy przede wszystkim słuchają swoich wyborców. Od nich zależą ich kariery i ich apanaże.
     Teraz ratunkiem dla nas jest jak najszybsze wejście do Unii. Na najlepszych z możliwych do wynegocjowania warunkach, pamiętając jednak, że to nie my te warunki określamy. Później, po przyjęciu, będziemy mogli grać o większe stawki. Zostało jeszcze kilka lat. Każdy może się wiele nauczyć. Trzeba tylko podjąć wysiłek. Bardzo dla niektórych ciężki. Łatwiej jest krzyczeć niż myśleć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska