https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kto wyleczy nasze dzieci?

Maja Erdmann [email protected]
Co drugi siedmiolatek ma dwa zepsute zęby!
Co drugi siedmiolatek ma dwa zepsute zęby! Fot. Fotorzepa
W kraju przypada średnio 23 lekarzy specjalistów w leczeniu dzieci na 10 tys. mieszkańców, w naszym województwie jest ich 17. Za mało!

Pediatrzy szukają pomocy u Rzecznika Praw Dziecka. Poseł Maciej Świątkowski, sam lekarz, pisze do ministra zdrowia. Wszystko w sprawie złej opieki zdrowotnej nad dziećmi. Za parę lat może zabraknąć neurologów dziecięcych, już jest za mało ortodontów i innych specjalistów. Część oddziałów szpitalnych nie jest przystosowana do leczenia dzieci.

Pediatrów coraz mniej, a dzieci u których wykrywa się groźne choroby, jest coraz więcej.

- Byliśmy u rzecznika praw dziecka - mówi Mieczysława Czerwionka-Szaflarska, konsultant wojewódzki do spraw pediatrii. - Leczenie dzieci to coraz większy problem. Jest luka pokoleniowa wśród pediatrów. Starsi odchodzą ze względów naturalnych, młodych jest za mało.

Na szczęście udało się uprosić ministra zdrowia i zamiast jednego miejsca dla kształcenia pediatrów, będzie ich w tym roku w Collegium Medicum dziesięć. Chodzi tu o tzw. miejsca rezydenckie. Ministerstwo płaci stypendium lekarzowi. Jeśli rezydentury nie ma, lekarz musi zdobywać specjalizację na własny koszt, czyli w ramach wolontariatu. To pięć lat pracy za darmo.

Gdzie są specjaliści?
Dziewięć dodatkowych miejsc na pediatrii nie załatwi jednak problemu. Często mówi się, że dziećmi może zająć się lekarz rodzinny, ale on nie jest przygotowany do pełnej opieki nad nimi. Rodzice są więc zmuszeni do korzystania z usług pediatrów-specjalistów prywatnie. Najtrudniej dostać się do neurologa, endokrynologa, diabetologa i kardiologa.

Warunki leczenia dzieci nie są najlepsze. Co prawda mamy kilka modelowych oddziałów: w szpitalu dziecięcym w Toruniu czy szpitalu wojskowym w Bydgoszczy. Oddzielne pokoje dla rodziców z dzieckiem lub hostele przy szpitalach... Na wielu oddziałach jednak rodzice nie mają możliwości zostania przy dziecku. Często zdarza się, że błagają personel medyczny danego oddziału, a ten zgadza się i matka lub ojciec koczują przy łóżku dziecka, śpiąc na podłodze. A to wszystko mimo obowiązującej w Polsce Karty Praw Dziecka, która gwarantuje mu opiekę rodziców podczas leczenia. Tymczasem do naszych szpitali trafia najwięcej dzieci do czwartego roku życia, czyli takich, którym najtrudniej zrozumieć, że są chore i rodzice nie mogą być przy nich.

Kto im zęby wyleczy?
Fatalna sytuacja panuje w stomatologii. Dentyści nie chcą podpisywać z Narodowym Funduszem Zdrowia kontraktów. Twierdzą, że im się to po prostu nie opłaca, a małych pacjentów za pieniądze i tak mają w nadmiarze. Dzieciom bowiem zęby się psują. Co drugi siedmiolatek ma dwa zepsute zęby! Tak mówią statystki. Dzieci mają też krzywe zgryzy. Ortodontów jest jak na lekarstwo. Są tak zawaleni pracą prywatnie, że wielu z nich nawet nie myśli podpisywać umowy z NFZ. Są więc niedostępni w ramach bezpłatnej opieki medycznej. Skutki? Na wizytę albo czeka się miesiącami, albo w ogóle nie prostuje się dzieciom zębów. Tak jest, gdy do lekarza daleko, a w portfelu pieniędzy niewiele.

Dzieci w niektórych powiatach są pozbawione możliwości leczenia zębów za darmo, o profilaktyce już nie wspominając. - Ogłaszamy konkurs ofert, ale nie zgłasza się tylu chętnych, ilu być powinno - mówi Halina Milewska, z NFZ. - A my przecież nikogo nie możemy zmusić do tego, by z nami podpisywał umowy.

W zeszłym roku na specjalizację stomatologia dziecięca trafiło w regionie dwóch stomatologów. Przez pięć lat - póki nie ukończą nauki - żaden inny lekarz podobnej profesji nie będzie szkolony w tym kierunku. Takie są przepisy obowiązujące od lat.

Sieć opieki
Kompletnie zaniedbana jest opieka psychiatryczna i leczenie uzależnień dzieci i młodzieży z Włocławka i okolic. Nie ma tu odpowiednich medyków.

Ale nie tylko opieka psychiatryczna kuleje. Statystyki Centrum Zdrowia Publicznego w Bydgoszczy ukazują dramatyczny obraz. Nasze dzieci najczęściej chorują na zaburzenia związane z nieprawidłową akomodacją oka, mają zniekształcone, pokrzywione kręgosłupy, a otyłość staje się coraz częściej podstawowym problemem zdrowotnym maluchów. Do tego dochodzą wszelkiego rodzaju alergie, nie tylko pokarmowe ale i wziewne.

Z danych statystycznych wynika, że najwięcej pokrzywionych kręgosłupów mają dzieci w powiatach: sępoleńskim, radziejowskim i grudziądzkim. Prawie ich nie ma w wąbrzeskim, brodnickim, rypińskim.

Z alergiami zmagają się przede wszystkim maluchy w Sępólnie i okolicach. Natomiast z tego powodu prawie nie cierpią dzieci z brodnickiego, rypińskigo, nakielskiego i świeckiego.

- Trudno to zrozumieć - mówi Bożena Jasik, szefowa Centrum Zdrowia Publicznego w Bydgoszczy - Albo rzeczywiście te powiaty są oazami dzieci zdrowych, albo brakuje tam lekarzy, albo po prostu nie informują nas o tym, co się z ich pacjentami dzieje.

Specjalistów chorób dzieci jest za mało. Ciągle kilkumiesięczne kolejki do na przykład alergologa czy ortopedy to reguła. Najgorzej jest w małych powiatach, gdzie spec od chorób dzieci pojawia się raz na tydzień lub wcale - trzeba jechać do dużych ośrodków medycznych i tam czekać na wizytę tygodniami.

Jednak najwięcej problemów mają rodzice dzieci chorych psychicznie. Wykrywalność tych chorób wzrosła o 132 proc. w ciągu roku a liczba łóżek na specjalistycznych oddziałach zmalała o 20 proc. Tylko dlatego, że finansowanie opieki nad nimi cały czas pozostaje na tym samym poziomie. Dzieci więc czekają na pomoc psychiatry. W nieskończoność.

W naszym województwie wicemarszałek i odpowiedzialni za opiekę medyczną nad dzieckiem chcą budować sieć opieki pediatrycznej. Dzieci mają mieć bliżej do lekarza-specjalisty. Żeby tak się stało, muszą z sobą zacząć współpracować wszystkie instytucje, które zostały powołane do opieki zdrowotnej. Na razie jednak każdy ma swoją wizję. Narodowy Fundusz Zdrowia liczy pieniądze. Konsultanci wojewódzcy odpowiedzialni za poszczególne dziedziny medycyny piszą alarmujące listy do ministerstwa zdrowia, proszą o to by pozwolono im uczyć nowych lekarzy specjalistów. Dyrektorzy szpitali i przychodni myślą jak tu jeszcze zaoszczędzić.

W ciągu pół roku ma powstać w Kujawsko-Pomorskiem sieć opieki nad najmłodszymi. Na razie trwają rozmowy. Dzieci czekają.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska