- Dziś w lotto kumulacja. Już od wczoraj przed kolekturami w całym kraju ustawiają się kolejki graczy. Wierzymy, że uda nam się naprawdę wygrać te pieniądze?
- Nie jestem pewna, czy wierzymy w tego typu "szczęście". Jestem raczej skłonna powiedzieć, że mamy na nie cichą nadzieję. Zapewne, gdyby pani zapytała stojących w tych długich kolejkach do kolektur o ich wiarę w wygraną, niewielu przyznałoby się do niej. Jesteśmy przecież racjonalnymi, rozumnymi istotami, chcemy za takowe uchodzić. Zatem niełatwo przychodzi nam wyjawianie się, nawet przed sobą, z taką wiarą. Prawdopodobieństwo trafienia "szóstki" jest przecież niewielkie. Dlatego na wstępie powiedziałam o cichej nadziei - czasami ktoś, gdzieś w lotto wygrywa.
- Dlaczego nie ma kolejek, gdy pula jest niższa, a przy 30 czy 50 milionach stoimy w gigantycznych kolejkach i kupujemy po kilkanaście, nawet kilkadziesiąt kuponów?
- Kupując kilka, czy nawet kilkadziesiąt zakładów, chcemy zwiększyć swoje szanse na wygraną. Z podobnych pobudek, z chęci maksymalizacji wygranej, ustawiamy się w kolejkach do kolektur, gdy pula jest bardzo wysoka. To działa niezwykle mocno na wyobraźnię - jak wiele moglibyśmy zmienić w swoim życiu, jak bardzo je usprawnić, uczynić przyjemniejszym, łatwiejszym, szczęśliwszym za 30 czy 50 milionów złotych.
Przeczytaj również: "Szóstka" w Lotto padła w Toruniu! [szczegóły]
- Wiele osób boi się, że jeśli wygra, to pomimo, że jest ochrona danych osobowych, rodzina, znajomi dowiedzą się o tym fakcie. Nie są pewni, czy poradzą sobie z nową sytuacją. W jaki sposób taka rekordowa wygrana jest w stanie zmienić życie świeżo upieczonego milionera?
- To nie tylko zmiana warunków materialnych, stylu życia itp., ale także relacji międzyludzkich. Odwołując się do ustaleń badaczy szczęścia, którzy przez kilka lat od czasu dużej wygranej przyglądali się życiu graczy - szczęśliwców, należy wspomnieć także o problemach, które przyszły wraz z wielkimi pieniędzmi. Badani doznawali nie tylko zawiści ze strony sąsiadów i krewnych, byli bombardowani prośbami o pieniądze, ale także odczuwali samotność w wyniku porzucenia pracy i przeprowadzki. Doświadczali też niechęci ze strony znajomych, izolacji społecznej (starzy przyjaciele jakoś tak poznikali, a nowym trudno zaufać). Naukowcom znane są także przypadki graczy-szczęśliwców, którzy skończyli marnie, jako bankruci, alkoholicy, degeneraci itp. Wydaje się jednak, że te przypadki nie są nas w stanie odciągnąć od kolejek do kolektur w czasie wielkiej kumulacji.