https://pomorska.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Kupowanie wiedzy

Agnieszka Domka
Z kupowaniem prac magisterskich i licencjackich jest trochę tak, jak z handlem narkotykami w szkołach. Wszyscy wiedzą, od kogo i za ile można dostać towar, ale trudno złapać go za rękę.

     "Masz kłopoty z napisaniem pracy magisterskiej? Nie martw się, rozwiążemy ten problem za ciebie. Bardzo niskie ceny. Kliknij - _czytam w jednej z internetowych ofert.
     Jak na tacy
     
Klikam. Otwierają się kategorie: ochrona środowiska, prawo, politologia, administracja, ekonomia, bankowość itd. Najeżdżam myszką na historię. Klikam. Mnóstwo tematów, np. 103 brzmi: "Antropologiczno-historiozoficzne poglądy Mikołaja Aleksandrowicza Bierdiajewa"
, 148: "Problematyka chłopska u schyłku I Rzeczypospolitej", 167 - i wreszcie coś w moim guście - "Polityka Adolfa Hitlera i Józefa Stalina", więc znowu klikam i w mig mam na ekranie komputera calusieńki spis treści: ze wstępem, rozdziałem pierwszym, dotyczącym Paktu Ribbentrop-Mołotow, drugim charakteryzującym politykę Hitlera, trzecim - Stalina, podsumowaniem i bibliografią. Obok informacja, że praca zawiera 62 strony i kosztuje 400 zł. Dzwonię pod podany numer telefonu komórkowego.
     Witamy w serwisie
     
- Dzień dobry. Nie chce mi się pisać pracy magisterskiej. Mogę liczyć na pomoc? - pytam na dobry początek.
     
- Oczywiście, czy już wybrała pani konkretny temat z naszej oferty?- słyszę przemiły męski głos.
     
- Studiuję historię. Chciałabym kupić pracę pod tytułem "Polityka Adolfa Hitlera i Józefa Stalina". Tylko... jaką mam gwarancję, że ktoś ją dobrze napisał? - nie chcę mieć kota w worku.
     
- Jest naprawdę super. Zawiera bogatą bibliografię, aż 40 pozycji. Podoba się studentom. Gwarantuję, nigdy nie narzekali na jakość oferowanych przez nas towarów. O ile dobrze pamiętam, tylko jedna dziewczyna była niezadowolona. Dotarła do niej uszkodzona dyskietka. Od czerwca ubiegłego roku sprzedaliśmy już 60 różnych prac. To chyba świadczy o pewnego rodzaju profesjonalizmie, nieprawdaż? - chwali się przede mną nieznajomy niczym na arabskim targu.
     
- To mnie i tak nie przekonuje... - drążę temat
     
- Cóż jeszcze mogę dodać? Pewnie więcej powiedziałbym, gdybym na co dzień miał do czynienia z historią? Tymczasem jestem tylko informatykiem - chłopak jest szczery do bólu.
     
- W prowadzeniu tego rodzaju "działalności gospodarczej" raczej znajomość informatyki jest bardziej wskazana niż operowanie datami wydarzeń - staram się o odrobinę dowcipu.
     
- Człowiek nie może znać się na wszystkim - pada riposta. - Prześlę pani jeden rozdział, a jak nie będzie się podobał, można go odesłać z powrotem. Ma być wydrukowany czy na dyskietce? W przypadku wydruku wchodzi w grę dodatkowa opłata w wysokości 25 groszy za stronę - internauta chce jak najszybciej ubić magisterski interes.
     
- Chwileczkę, muszę uzgodnić temat z promotorem - bronię się przed zawarciem transakcji.
     
- Proszę go przekonać do tematu i wówczas się ze mną skontaktować. Najlepiej po południu, rano uczestniczę w zajęciach na uczelni. (Uniwersytet Warszawski - przyp. aut.)
     Umawiamy się na telefon...
     
Tak oto w ciągu zaledwie kilku minut i bez najmniejszego kłopotu mogłam kupić dyplom. Dodam tylko, że "rękodzieło" - przedmiot targu telefonicznego - było jednym z najdroższych. Ceny innych? Za 87-stronicową "Charakterystykę rynku używek w Polsce" internauci żądają 249 zł, "Porównanie kosztów wykonania schodów betonowych, stalowych i drewnianych"
- 50 stron, 199 zł, "Wpływ osłon na przyspieszenie zbioru ogórka polowego" - 62 strony, 270 zł.
     Inteligencja w złotówkach
     
W Internecie jest kilkadziesiąt serwisów kupna-sprzedaży prac dyplomowych. Tysiące ogłoszeń. Żeby uchodzić za człowieka wykształconego, wystarczy złożyć zamówienie pod odpowiednim adresem e-maila lub zadzwonić pod wskazany numer telefonu. Prace wysyłane są do domów na dyskietkach za zaliczeniem pocztowym, ewentualnie w postaci wydruków. Aby sprzedać pracę, trzeba m.in. wypełnić formularz lub przesłać ofertę zawierającą temat, spis treści, liczbę stron, rozmiar czcionki, cenę oraz numer telefonu i e-maila. Wówczas zostanie ona umieszczona na stronie. Zwyczajny komis.
     Zdecydowanie droższe są prace pisane na zamówienie. Dwa, trzy tysiące to ponoć stawka wyjściowa. Studenci są dobrze zorientowani w temacie.
     O uczciwość pytam młodych ludzi w budynku Akademii Bydgoskiej przy ulicy Chodkiewicza.
- Szczerze mówiąc, w ogóle nie myślałem jeszcze o pracy magisterskiej, ale niedawno kupiłem referat od kolegi - mówi z pewną nieśmiałością student drugiego roku wychowania fizycznego. - Chętni do napisania magisterki ogłaszają się czasem na tablicy informacyjnej - wtrąca dziewczyna z pedagogiki.
     Praca magisterska zaraz po obronie trafia do szafy biblioteki uczelnianej, do której nikt już później nie zagląda.
     Od lokatorki domu studenta ATR przy ulicy Koszarowej w Bydgoszczy słyszę, że co zdolniejsi akademicy dorabiają do kieszonkowego na pisaniu prac semestralnych, inżynierskich i magisterskich.
     TOMASZ ZIELIŃSKI, rzecznik prasowy AB:
- Pracownicy uczelni są uczuleni na takie ogłoszenia. Kiedy widzimy, że się pojawiają, natychmiast są zdejmowane - powiedział "Gazecie Pomorskiej". - Półtora roku temu mieliśmy aferę po tym, jak chłopak prawie słowo w słowo przepisał pracę magisterską od starszej koleżanki z tego samego wydziału. Specjalna komisja odebrała mu tytuł naukowy. Do dziś go nie obronił. Wiemy, że zdarzają się studenci oszuści. Dlatego planujemy w przyszłości stworzenie bazy danych z tytułami prac. Kiedy? Na razie trudno powiedzieć.
     FRANCISZEK BROMBEREK, rzecznik prasowy ATR:
- Z jednej strony to ładnie, że mamy aż tak utalentowanych wychowanków. Z drugiej jednak wstyd mi za nich i za tych, którzy im płacą.
     Akademia Ekonomiczna we Wrocławiu i Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu zobowiązują studentów do składania pisemnych oświadczeń, że są autorami prac. Według Tomasza Zielińskiego, rzecznika prasowego Akademii Bydgoskiej nie jest to skuteczna metoda. - _Każdy sposób walki z nieuczciwością jest dobry
- komentuje Franciszek Bromberek, rzecznik ATR.
     Profesor MARIAN FILAR, kierownik Katedry Prawa Karnego i Polityki Kryminalnej UMK w Toruniu: - Przestępstwo popełnia zarówno ten, kto kupuje, jak i sprzedaje pracę magisterską. I nie ulega to żadnej wątpliwości. Jest ona dokumentem, na podstawie którego uczelnia nadaje stopień naukowy. Takie praktyki są więc zwykłym wyłudzaniem poświadczenia nieprawdy. Niestety, ze ściganiem owych przestępstw jest mniej więcej tak, jak z wieloma innymi, których nikt nie ściga.
     Ogłoszenia namawiają do przestępstwa, któremu tak naprawdę nikt się nie przeciwstawia, a zwłaszcza sami żacy. Wykrywanie tego rodzaju procederów jest rzadkością. Zgodnie z kodeksem karnym, wszelkie takie występki podlegają karze do trzech lat więzienia.
     Studenci wolą pracować i zdobywać pieniądze, niż przesiadywać godzinami w bibliotekach. I to jest zasadniczy powód, dla którego magisterium traci na wartości. A już na pewno nie mówi nic o kompetencjach jego autora. W wielu przypadkach jest więc zwykłą fikcją...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska