Minister infrastruktury podpisał właśnie rozporządzenie w sprawie wysokości opłat: za szkolenie trzeba zapłacić ok. 800 zł, egzamin - 200 zł. Osoba, która ukończy kurs i zda egzamin, uzyska zaświadczenie, na podstawie którego będzie się mogła ubiegać o licencję na wykonywanie transportu drogowego taksówką. Taki dokument zaś kosztuje od 200 do 450 zł.
Spisek przeciw młodym?
Kurs potrwa 28 godzin. Obejmie zajęcia z topografii, nauki przepisów o ruchu drogowym, dotyczących krajowego transportu drogowego, przewozu osób i bagażu, cen i stref cenowych, oznakowań i dodatkowego wyposażenia aut, obowiązujących form opodatkowania i wystawiania rachunków.
Tomasz Michalski, dyrektor Departamentu Transportu Drogowego w Ministerstwie Infrastruktury: - Egzaminowanie leży w gestii starosty. Nie ma natomiast ograniczeń dotyczących prowadzenia kursów. Mogą się odbywać na przykład w zrzeszeniach taksówkarzy i ośrodkach szkolenia kierowców.
Zgodnie z ustawą o transporcie drogowym, która weszła w życie 1 stycznia br., wymóg nie dotyczy taksówkarzy z przynajmniej pięcioletnią praktyką. Michalski twierdzi, że o wprowadzenie egzaminu i licencji zawodowej, prosiły środowiska taksówkarskie. Jednym z argumentów była właśnie słaba znajomość topografii miasta przez młodych kierowców, którzy miewają trudności z dowiezieniem pasażera we wskazane miejsce.
- Uważam, że starsi koledzy uknuli spisek, żeby pozbyć się młodych z branży. Fakt, dopiero stawiamy pierwsze kroki w zawodzie i wiele się jeszcze musimy nauczyć. Ale czy to jest wystarczający powód, żeby nas dyskryminować? Skąd tu nagle wziąć 1000 zł na jakieś egzaminy i kwity? Poza tym jestem pewien, że zacznie się oblewanie dla pieniędzy - _powiedział "Gazecie" dwudziestokilkuletni inowrocławski taksówkarz, który chce pozostać anonimowy.
Do dziury, proszę!
Trzy lata temu wprowadzono koncesje, za które trzeba było zapłacić 250 zł. Nie wolno było pracować na pół etatu, innymi słowy: dorabiać na taksówce. Potem to zniesiono, a niedawno i koncesje poszły w kąt. A teraz nagle...
- _Rząd oszczędza gdzie się da, żeby tylko dopchać się do Unii. Nieważne, że ludzie nie mają środków na te przepychanki - dopowiadają we włocławskim Radiu-Taxi "Delfin".
Tomasz Rybacki z bydgoskiej firmy Radio-Taxi "Pomoże": - Pod koniec zeszłego roku dostałem koncesję. Teraz czeka mnie znowu bieganie po urzędach i wydawanie pieniędzy. Ten, kto to wymyśla, nie ma chyba nic poważniejszego do roboty.
Do końca ub. roku, żeby dostać świadectwo kwalifikacji na taksówkę, wystarczyło zdać egzamin z topografii, przejść badania lekarskie i psychotesty. Do połowy 2003 r. trzeba wystąpić o licencję, a otrzymanie jej będzie nie lada gratką.
_Jak już zmieniać, to od razu przynajmniej kilka rzeczy i wprowadzić do aut czytniki do kart płatniczych oraz rzecz jasna kasy fiskalne. Skończy się "ucinanie" końcówek po 10 czy 20 groszy. Tu też pieniądze leżą. Dosłownie na ulicy.
Alicja Polewska_
