Do Szczutowa ciągną rolnicy na skup żywca. Kolejka przesuwa się do wagi. Większość dba o swoje interesy, dopiero potem idzie w pole, za remizę. Tam właśnie, w pszenżycie coś wylądowało, jak w Wylatowie.
Wszystko odbyło się nocą, z niedzieli na poniedziałek. Naocznych świadków nie ma, ale najmłodszy - Adrian Kołodziej przyjechał
do ciotki na wesele
- twierdzi, że widział pomarańczowe światło. - Zawołałem kolegów, braci ciotecznych, coś pomarańczowe się pokazało i zaraz znikło. Poszliśmy tam, do tego koła. Cztery małe kółka były obok dużego, jak cztery łapy.
Starzy rolnicy i dziwią się, i machają ręką. Niby są zainteresowani, ale wolą sami pooglądać dzieło "twórców z gwiazd", bez świadków, aparatów fotograficznych i kamer.
- Przylecieli, wzięli trochę ziarków, ziemi, rośliny i odlecieli.
- Mają technikę u góry opanowaną.
Usiądą, odletą
Jak już raz przelecieli, to już będą przylatywać. Tam wszechświat jeszcze, gadali, że są tam ludzie. Mają laboratoria. A może nie?
- Ameryka... Co? Wiedziano kiedyś o Ameryce. Odkryli, to i jest. Teraz to się ujawni. Zaczyna się.
Z perspektywy naziemnej nie widać całości obrazu, śladów w zbożu. Trzeba wejść na remizę.
Drabinę
dźwiga syn sołtysa, Wojtek Lamparski. Zdjęcia zawdzięczamy jemu. Też pierwszy raz widzi to dziwne zjawisko z góry. Oczywiście, są już wydeptane ścieżki, ale przecież każdy chciał wejść do koła, zobaczyć na własne oczy. My też byliśmy w środku, w nieziemskich okolicznościach przyrody.
A jednak, telefony komórkowe zaczęły fiksować. Nie można było zatelefonować do kogokolwiek.
Lądowali za remizą
Paweł Kędzia Bogumił Drogorób

Teraz można podziwiać. Zdjęcie zrobiliśmy z dachu remizy OSP Szczutowo.
- Pokręciło równo, odwrotnie do wskazówek zegara. No i te łapy okrągłe. Jak gdyby lądownik - mówi Krystian Makowski ze złamaną ręką. Dlatego nie wejdzie na dach remizy, żeby zobaczyć z wysoka.