Już w przedmeczowych wywiadach piłkarze Doncaster Rovers podkreślali, że to ich rywale są faworytami półfinałowego dwumeczu o Championship. Trudno się z nimi nie zgodzić, bowiem Charlton nie tylko uplasowało się wyżej w ligowej tabeli, ale i wygrało wszystkie starcia między tymi ekipami w obecnych rozgrywkach. W całym 2019 roku ekipa z Londynu przegrała zresztą zaledwie dwukrotnie. W najważniejszych dla siebie spotkaniach nie zamierzała dopisywać sobie jakiejkolwiek porażki.
Zwłaszcza, że szkoleniowiec Charlton Lee Bowyer dysponował optymalnym składem. Odkąd jasnym stał się udział jego drużyny w barażach oszczędzał najważniejszych graczy, w tym Krystiana Bielika. W ubiegły weekend Polak powrócił jednak na boisko i zdobył bramkę na 4:0. Teraz ponownie znalazł się w wyjściowym składzie. Nie udzielał się jednak w ofensywie - poza kilkoma celnymi dośrodkowaniami czy przerzutami w kierunku napastników, skupiał się raczej na pracy w obronie. Tutaj nie można mieć do niego większych zarzutów, wręcz przeciwnie. W środku pola praktycznie niepokonany, konsekwentnie odbierał rywalom piłkę nie pozwalając przedostać się im w pole karne Dillona Phillipsa.
Dobra praca w defensywie pozwalała piłkarzom z Londynu na coraz śmielsze ataki. Do przerwy przeważali w każdej ze statystyk i wydawało się, że solidnej zaliczki przed rewanżem na własnym stadionie już nikt im nie odbierze. Zwłaszcza, że z przody błyszczał Lyle Taylor. Udowadniał, że nagroda gracza sezonu nie była przypadkową. Wynik otworzył po pół godzinie gry, a zaledwie dwie minuty później jego świetne podanie w pole karne na gola zamienił Joe Aribo.
Londyńczycy mieli kolejne dobre sytuacje, ale nie potrafili już podwyższyć wyniku. Długo wydawało się, że prowadzenie 2:0 utrzymają do końca i już będą krok do przodu w kwestii awansu do finałów baraży o Championship. Doncaster nie tylko nie atakowało bramki rywala, ale też stworzyło sobie zaledwie kilka akcji. Bardziej skupiało się na obronie. Mimo to zdołało zdobyć kontaktową bramkę. W nieco kuriozalnych okolicznościach strzelił ją Matty Blair. Otoczony przez rywali uderzył spod samej linii bramkowej. Wcześniej mocnym dośrodkowaniem popisał się jeden z jego kolegów. Bielik w tym momencie znajdował się w innej części boiska.
Ten gol sprawia, że przed rewanżem kwestia awansu właściwie pozostaje otwartą. Charlton będzie faworytem, zwłaszcza że tym razem nieść mają je trybuny. Miejsca w The Valley już wykupione, szykuje się komplet publiczności. Mecz ten odbędzie się 16 maja o 20.45. Jeżeli podopiecznym Bowyera uda się zwyciężyć dziesięć dni później zmierzą się na Wembley ze zwycięzcą dwumeczu Portsmouth - Sunderland. Pierwsze spotkanie wygrał drugi z tych zespołów 1:0.
