Zobacz wideo: Spis powszechny w 2021 roku będzie możliwy online
Postać Białej Damy, respekt przed Końskimi Schodami i pełen tajemnic Podziemny Tunel – to tylko część aspektów legend, którymi żyje zamek w Golubiu-Dobrzyniu.
Legenda o Białej Damie w Golubiu-Dobrzyniu
Z golubskim zamkiem nierozerwalnie związana jest postać Anny Wazówny. Dawniej szwedzka królewna, siostra króla Zygmunta III Wazy, starosta brodnicki i golubski, a dziś pojawiać się ma na zamku jako Biała Dama. Legenda głosi, że zobaczyć ją można na corocznym balu sylwestrowym i ważniejszych imprezach organizowanym na zamku. W sylwestrową noc pojawia się dokładnie o północy – wychodzi z obrazu, który przedstawia jej postać. Ubrana jest cała na biało, a na głowie ma diadem. Przechadza się po zamkowych komnatach, wśród gości, sprawdza czy dobrze się bawią. Legenda głosi, że Biała Dama chodzi nocą po zamkowych krużgankach, strzegąc i doglądając włości. Są dowody na jej obecność - dziwne szmery i odgłosy, skrzypiąca podłoga czy trzaskające drzwi. Ci, którzy widzieli Białą Damę, twierdzą, że jest bardzo przyjazna.
Warto wiedzieć, że w 1611 roku cała ziemia dobrzyńska stała się własnością Anny Wazówny. Nowa właścicielka zamku w Golubiu przyczyniła się do rozkwitu miasta. Przybywali tu przedstawiciele nauki i sztuki. Anna Wazówna zainicjowała powstanie biblioteki, ogrodu botanicznego i apteki. Odbierana była jako łaskawa i wykształcona królewna.
Tajemniczy Podziemny Tunel w Golubiu
Kolejna zamkowa legenda głosi, że zamek w Golubiu był połączony Podziemnym Tunelem z zamkiem w Radzikach Dużych. Wieść on miał pod rzeką Drwęcą i w czasie wojny polsko-szwedzkiej pomóc mieszkańcom miasta w ucieczce przed szwedzkimi najeźdźcami. Szwedzi mieli udać się tym korytarzem za miejscowymi. Jednak drogę odciąć im miał potężny kamień, który wpadł do rzeki, co w konsekwencji doprowadzić miało do załamania sklepienia tunelu. Warto wypatrywać głazu w nurcie Drwęcy.
Końskie schody na zamku w Golubiu
Respekt w golubskim zamku wywołują schody przebudowane w XVII w. Na obszerną klatkę schodową, które prowadzą z dziedzińca na pierwsze piętro zamku i do hotelu na poddaszu. Zwane są końskimi, gdyż niegdyś rycerze podobno wjeżdżali po nich konno aż do komnat.
- Czynili tak z dwóch powodów. Jako że pełna zbroja wraz z orężem ważyła kilkadziesiąt kilogramów, rycerz nie był w stanie sam dosiąść czy zsiąść z rumaka. Pomagała mu w tym służba, przystosowane dla konia i jeźdźca schody oraz solidne łańcuchowe konstrukcje zamocowane pod sufitem/sklepieniem i pełniące funkcje dźwigu. Poza tym wjeżdżający w pełnym rynsztunku bezpośrednio do zamkowych komnat waleczny mąż mógł być pewien, że wywrze na damach odpowiednie wrażenie. Być może ten drugi powód i magnacka fantazja jednego z polskich starostów sprawiły, że w XVII wieku, kiedy to zbroje stały się już lżejsze, wybudowano podobne schody w golubskim zamku – informuje PTTK, które zarządza zamkiem w Golubiu.
Według legendy, ten kto będzie pierwszy raz wchodził po końskich schodach w Golubiu i obejrzy się za siebie, ten w ciągu roku nieoczekiwanie zarży w najmniej odpowiednim momencie.
Temat legend golubskich zainteresował autora bloga „40latidopiachu.pl Michała Walczewskiego.
- Legenda mówi, że pomiędzy usytuowanym na wzgórzu zamkiem krzyżackim a miastem i terenami położonymi po drugiej stronie Drwęcy znajdował się kiedyś tunel za pomocą którego mieszkańcy zamku podczas oblężeń mogli wymykać się na zewnątrz. Tunel biegł głęboko pod rzeką i miał być bardzo szeroki. Pewnego jednak razu – jak w każdej legendzie nie wiadomo kiedy – do rzeki wpadł wielki głaz, który zawalił znajdujący się pod dnem tunel i przejście zostało utracone. Podobno głaz ten przy niskim poziomie wody można wciąż dostrzec w rzece płynącej przez miasto – pisze blogger.
Podczas wizyty w Golubiu-Dobrzyniu w wypożyczalni kajaków podróżnik spotkał byłego pracownika WOPR-u, zapytał „gdzie jest ów głaz z legendy?”. Miał on wskazać miejsce, w poszukiwaniu którego ruszył blogger. W lokalizacji głazu pomógł mu kolejny starszy mężczyzna. Opowiedział liczne historie o kajakach, które wadzą dnem o głaz, jak w latach 60 flisacy spławiali tędy do tartaków tratwy z drewnem, wiązali tratwy to tego głazu, tratwy stały nawet w kilkukilometrowych kolejkach do tartaku. Według jego relacji tratwy rozbijały się o głaz, gdy flisak nie znał rzeki, robiły się zatory, okoliczne dzieci miały z tego zabawę, także barki metalowe, które płynęły do Torunia – uległy tu uszkodzeniu, a jedna nawet utonęła i na pół roku żeglugę zablokowała. Starszy mężczyzna opowiadał też jak doświadczeni flisacy łączyli tratwy po kilka, szli na ostatnią i hamowali, wówczas zespół się prostował i szedł bokiem szorując o brzeg albo górą. Miały być próby usunięcia głazu - jednak sto chłopów i dziesięć traktorów, nie dali rady głazu wyciągać, a gdy około 1970 roku przyjechali saperzy, bo wojsko miało głaz załatwić bombą, zdecydowano, że to nie jest możliwe, bo pół miasta by w powietrze musieli wysadzić. „Lokalny przewodnik” potwierdził bloggerowi, że jest także tunel łączący miasto z zamkiem, opowiedział też jak w lesie, za młynem, jego brat wchodził do połowy tunelu i wycofywał się, bo dalej był już strach ze względu na ciemności.
Tu zobaczycie całą relację bloggera dotyczącą Golubia-Dobrzynia
Pod koniec kwietnia tekst dotyczący naszych legend i historii znalazł się na
Onecie
