Juventus Turyn - Atletico Madryt 3:0
W tym meczu od razu weszliśmy na wysokie obroty. Już w 4 minucie Juventus po raz pierwszy wepchnął piłkę do siatki, ale sędzia Bjoern Kuipers tego gola nie uznał. Przed strzałem Holender dopatrzył się faulu Cristiano Ronaldo na "nietykalnym" w polu bramkowym Janie Oblaku.
Juventus ze swoich szarży bynajmniej nie zrezygnował. Z każdą minutą nabierał coraz to większej swobody. Autor nieuznanej bramki, Giorgi Chiellini, był jego pierwszym rozgrywającym. Mimo że trener ustawił go na środku trzyoosobowej obrony to Włoch operował futbolówką daleko od Wojciecha Szczęsnego - w okolicach środka boiska.
Z przewrotki i wolnego próbował Federico Bernardeschi, ale Juventusowi prowadzenie dał nie kto inny jak Ronaldo. Portugalczyk po dośrodkowaniu tego kolegi wskoczył przed Juanfrana i strzałem głową odrobił połowę strat z Madrytu.
Zepchnięte do defensywy Atletico przez długi czas nie potrafiło zagrozić "Starej Damie". Wynudzony Wojciech Szczęsny musiał jednak zachować czujność dosłownie do zejścia na przerwę. W doliczonym czasie główką chciał go bowiem zaskoczyć Alvaro Morata. Zabrakło niewiele.
Juventus nie potrzebował nawet godziny, by odrobić 0:2. Stan w dwumeczu wyrównał Ronaldo. Portugalczyk w 49 minucie - a jakże - głową trafił do siatki. I choć Oblak błyskawicznie wybił piłkę, to system goal-line potwierdził, że ta całym swoim obwodem przekroczyła wcześniej linię.
Wystraszone i wycofane Atletico nie dotrwało do dogrywki. W 86 minucie sprawę awansu dla Juventusu rozstrzygnął oczywiście Ronaldo, który wykorzystał jedenastkę podyktowaną po faulu na Bernardeschim.