Czytelnicy pytają: - Co to za dziwne blaszki, które dostajemy w korespondencji dostarczanej przez InPost? Najgorzej mają listonosze, bo muszą je dźwigać...
Pośrednio stoi za tym Unia Europejska, która zdecydowała, że otwarcie usług pocztowych nastąpi w 2009 roku. Do tego czasu Poczta Polska ma monopol na przesyłki listowe do 50 gramów. Tymczasem m.in. firma InPost znalazła sposób, jak przełamać monopol za pomocą większych i cięższych kopert. Dlatego korespondencja jest tutaj dostarczana w większych, tekturowych kopertach, do których - od niedawna - są również wkładane specjalne blaszki.
Plomba w prezencie
Rafał Brzoska, prezes zarządu InPost twierdzi, że firmowe plomby pełnią kilka funkcji: - Zabezpieczającą - bo chronią przed otwarciem koperty przez niepowołane osoby. Ponadto - informacyjną, ponieważ znajduje się na nich nazwa firmy, numer infolinii i adres strony www. No i marketingową, plomba jest bowiem gadżetem, znakiem firmowym wyróżniającym przesyłki nadawane za naszym pośrednictwem.
Cztery dni z ciężką torbą
Firmowe plomby są jednak utrapieniem dla listonoszy zatrudnionych w tej firmie.
- Wytrzymałem w InPost aż... całe cztery dni - zdradza Tomek z Bydgoszczy. - Nie mam samochodu, więc musiałem pieszo roznosić korespondencję z blaszkami do klientów. Dźwigałem ważącą około piętnastu kilogramów torbę. Nie sposób było chodzić z nią przez cały dzień po osiedlu. Zdenerwowałem się i rzuciłem robotę!
- Dlaczego listonosze muszą dźwigać ciężkie torby z blaszkami? - pytamy w InPost.
- Jednym z podstawowych wymogów przyjęcia do pracy w naszej firmie jest posiadanie samochodu, którym doręczyciele rozwożą korespondencję. Maksymalna liczba przesyłek wiezionych jednorazowo przez listonosza ogranicza się do listów doręczanych na jednym osiedlu - wyjaśnia "Pomorskiej" Rafał Brzoska.
Fot. Jarosław pruss