Od trzech tygodni wspominamy magazyn z zakola Brdy, który spłonął w 1986 r. Nie był to jedyny budynek, który stał w tym miejscu. Eugeniusz Gliwiński, który o starej Bydgoszczy wie bardzo wiele i tę wiedzę dokumentuje, opowiada: - Spichlerz-magazyn (na pierwszym planie fotografii poniżej) wybudowano w 1789 roku. Miał konstrukcję drewnianą ryglową, potocznie zwaną murem pruskim. Pola pomiędzy belkami, były wypełnione czerwoną cegłą i otynkowane. Magazyn spłonął na początku lutego 1945 r. Jak podano do wiadomości, przyczyną pożaru był samozapłon. Po wojnie zakole Brdy zostało ścięte dla potrzeb żeglugi na rzece. Na terenie po magazynie wybudowano gmach Opery Nova.
Piekarnia w kompleksie
Ale nie tylko magazyn-spichlerz zajmował teren nad Brdą. Wzdłuż ul. Marszałka Focha, w pobliżu mostu, stało Kasyno Oficerskie. Zniszczono je w trakcie działań wojennych w styczniu 1945 r. - Idąc dalej, w kierunku placu Teatralnego, mijało się piekarnię wojskową. Był to budynek z czerwonej cegły. Uszkodzono go w 1945 roku, a później rozebrano. Natomiast na rogu ulic Focha i Karmelickiej stał budynek z czerwonej cegły klinkierowej. Mieściła się w nim Komenda Garnizonu. Gmach wzniesiono w 1860 roku, a rozebrano latem 1998 roku - wyjaśnia Eugeniusz Gliwiński.
Lipcowy pożar
Kompleks zabudowań nad Brdą tworzył też magazyn z czerwonej cegły (jego szczyt jest widoczny na fotografii). Zajmowała go Komenda Garnizonu Wojskowej Centrali Handlowej. Budynek powstał jeszcze w XIX wieku. Niemal całkowicie spłonął 7 lipca 1986 roku. Kilka tygodni później rozebrano ruiny. Dziś w tym miejscu znajduje się parking.
Przekrętki z towarami?
Pożar wspomina też Zbigniew Podliński. - W tym czasie byłem dyrektorem technicznym oddziału PZU w Bydgoszczy. Z całą pewnością mogę stwierdzić, że magazyn nie był należycie zabezpieczony na wypadek pożaru. Miał spróchniałe belki, nie było w nim ciągów przeciwpożarowych. A przecież przechowywano tutaj luksusowe towary, między innymi lodówki, pralki. Reglamentowano je przedstawicielom władzy i wojskowym. Byłem przekonany, że prędzej czy później dojdzie do pożaru. Podejrzewam, że jego przyczyną mogły być przekrętki przy reglamentacji dóbr albo czyjeś celowe, rażące niedbalstwo. Pamiętam, że po pożarze zgłosiło się do nas bardzo wielu kierowców, których auta rzekomo ucierpiały w efekcie pożaru. Czasem były to próby wyłudzenia odszkodowania. Niemniej ten pożar kosztował nas sporo - wspomina.