https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Małość

Janina Paradowska, "polityka"

     Pisanie komentarzy raz w tygodniu miewa tę wadę, że oto w kilkanaście godzin po wydrukowaniu tekstu wydarza się coś ważnego, coś co za sześć dni, a więc podczas druku następnego tekstu może już nie mieć uroku świeżości, nawet pójść w zapomnienie, a chciałoby się, aby jednak nie poszło. I tak chciałoby się, aby nie poszedł szybko w zapomnienie fakt, że na igrzyskach olimpijskich w Salt Lake City Polska została uhonorowana w sposób szczególny. Ku naszemu zaskoczeniu, ale i wielkiej dumie olimpijską flagę wniósł na stadiom, jako reprezentant całej Europy, Lech Wałęsa, były prezydent i pierwszy przywódca Solidarności.
     Co chcieli powiedzieć światu Amerykanie, gdy zaprosili do wniesienia flagi przedstawicieli 5 kontynentów, ludzi nauki, kultury i sportu, gdy tą flagą "podzielili się" z całym światem? Że potrzebna jest nam solidarność wobec nowych wyzwań? Że trzeba pokonywać nawet to, co wydaje się nie do pokonania? Że dziękują wszystkim, którzy są z nimi po 11 września 2001 roku? Flagę wnieśli ludzie, którzy symbolizują wielkie wydarzenia i przełomy, dokonane w sposób pokojowy. Lech Wałęsa, laureat Pokojowej Nagrody Nobla, który symbolizuje na dodatek obalenie systemu komunistycznego znakomicie się do tej roli nadawał. Amerykanie nie robią niczego przypadkiem, to też było świetnie pomyślane i wymyślone. Przesłanie solidarności w dzisiejszym świecie jest jednym z ważniejszych przesłań.
     Tymczasem w Polsce w bardzo wielu kręgach zapanowała prawie konsternacja. Jak to, Wałęsa? Dlaczego właśnie on? Jeszcze większa konsternacja zapanowała w polskiej misji na igrzyskach olimpijskich, gdzie nikt nie potrafił się znaleźć, a szef misji, przewodniczący Polskiego Komitetu Olimpijskiego Stefan Paszczyk wręcz snuł na łamach "Gazety Wyborczej" przypuszczenia, że Wałęsa przyjechał, by wyłudzić od niego jakieś stroje okolicznościowe, które on już rozdał. Dziennikarze opisywali też, jak to polskie kierownictwo ekipy omija Wałęsę szerokim łukiem, nie chcąc zauważyć byłego prezydenta, publiczna telewizja była tak powściągliwa w informacjach o Wałęsie w Salt Lake City, że aż była po prostu nieprzyzwoita. No, cóż trzeba przyznać, że nie potrafimy się w ważnych chwilach znaleźć, wychodzi ta małość, to polskie piekiełko i nieustanne partyjniactwo. Dość niski rangą funkcjonariusz, szef misji olimpijskiej nie potrafi okazać szacunku byłemu prezydentowi, w czasie gdy ten szacunek okazują gospodarze igrzysk, gdy Polak w tym szczególnie uroczystym momencie pojawia się jako reprezentant całej Europy. Doprawdy wiele muszą się jeszcze niektórzy nauczyć, by rzeczywiście zostać Europejczykami. Zdarzyło się nam coś nieoczekiwanego i ważnego, a my po polsku: w politycznych podziałach, ambicjach, braku szacunku dla kogoś, kto ma inne poglądy. Po prostu wstyd.

     

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska