Zobacz wideo: Pół tysiąca przeszczepień szpiku u dzieci w szpitalu Jurasza w Bydgoszczy
- Uchodźcy i uchodźczynie na białoruskiej granicy też głodują. Potrzebna jest im natychmiastowa pomoc. Nasze wsparcie i solidarność jest ważna! Nie ma naszej zgody na przedmiotowe traktowanie osób uchodźczych i próby zamknięcia nam oczu na dramat, który rozgrywa się na granicy. Dlatego przyjechałam pod Sejm i rozpoczęłam strajk głodowy. Nie robię tym nikomu krzywdy, ale chcę wywrzeć nacisk na polityków, by podjęli działania i przekazali pomoc humanitarną uchodźcom i uchodźczyniom, którzy są na białoruskiej granicy - mówi Malwina Chmara. Dołączyła do grupy, która od kilku dni strajkuje pod Sejmem.
Bydgoszczanka prowadzi strajk głodowy przed Sejmem - by wesprzeć uchodźców
Podkreśla, że strajk jest pokojowy, anarchistyczny. - Nikt go nie organizuje, w każdej chwili dołączyć może każdy - mówi Malwina Chmara. Czuje się dobrze. Cały czas przyjmuje wodę. Nie je nic od poniedziałkowego poranka (6 września).
Liczba protestujących w podobny sposób przed Sejmem dynamicznie się zmienia. Bydgoszczanka nie robi założeń, ile dni potrwa jej strajk.
- Chciałabym, by zakończył się tym, że uchodźcy i uchodźczynie dostaną faktyczną pomoc. Będę strajkować tak długo, jak długo pozwoli mi mój organizm - zapowiada. - Strajkujących doglądają ratownicy medyczni, kiedy stwierdzają, że z daną osobą jest już źle, że jej kondycja znacząco spadła, jej głodówka jest przerywana. Moi rodzice martwią się o mnie, stresują, na pewno woleliby, żebym nie przyjeżdżała do Warszawy, nie strajkowała w ten sposób, ale rozumieją moje wartości, wiedzą, że nie mogę inaczej, mam ich wsparcie.
Sprawę komentuje dla nas poseł Piotr Król z PiS. - Jestem bardzo zaskoczony i zasmucony protestem w takiej formie. Zdrowie i życie jest najcenniejsze, apeluję więc o rozważenie, czy to najwłaściwszy sposób manifestowania swojego punktu widzenia, apeluję też, by nie sugerować się jakimiś propagandowymi informacjami, a spojrzeć na fakty. Mamy do czynienia z grupą ludzi, których na granicę przetransportowują ludzie reżimu Łukaszenki, wykorzystując ich do celów politycznych. Ciężarówka z polska pomocą humanitarną nie została wpuszczona na teren Białorusi, a innej drogi przekazania pomocy ludziom, znajdującym się na terytorium obcego państwa, nie mamy Żyjemy w kraju, w którym mieszka kilkaset tysięcy ludzi, którzy uciekli przed wojną na Ukrainie: w większości są tu legalnie, przeszli całą przewidzianą prawem procedurę, podjęli pracę, funkcjonują w polskim społeczeństwie. Nie możemy zrównywać ich sytuacji z kryzysem wywołanym i podsycanym przez reżim Łukaszenki na białoruskiej granicy.
Kryzys na granicy z Białorusią
- We wspólnym oświadczeniu premierzy Polski i krajów bałtyckich ocenili, że kryzys na granicach z Białorusią został zaplanowany i systematycznie zorganizowany przez reżim Alaksandra Łukaszenki.
- W minionym tygodniu UNHCR i Białoruski Czerwony Krzyż drugi raz odwiedziły Afgańczyków znajdujących się na granicy białorusko-polskiej - napisano 1 września w komunikacie prasowym tej agendy ONZ ds. uchodźców.
- W związku z sytuacją na granicy polsko-białoruskiej prezydent Andrzej Duda 2 września zdecydował o wprowadzeniu stanu wyjątkowego w części województw podlaskiego i lubelskiego. Straż graniczna informuje, że codziennie dochodzi do prób nielegalnego przekraczania granicy przez koczujących przy granicy ludzi.
