To pierwszy taki sukces Polki od 1989 roku, kiedy tytuł Miss Świata zdobyła Aneta Kręglicka.
Kiedy Miss Polski Mężatek została Monika Goździalska z malutkiego Falborka w gminie Brześć Kujawski, zapowiadała pół serio, pół żartem w rozmowie z "Pomorską", że jedzie do Orlando na światowy konkurs, by przywieźć na Kujawy koronę. Korony nie przywiozła, bo za ocenanem była tylko jedna - dla Miss. Jej przypadł tytuł drugi w kolejności tytuł - pierwszej wicemiss.
- Po tym konkursie mam mieszane uczucia. Z jednej strony świetna atmosfera, nieporównywalna z klimatem konkursów w Polsce. Przyjazna, pełna uśmiechu, wzajemnego wspierania się uczestniczek, ze zwyczajem obdarowywania wszystkich drobnymi prezencikami, do czego ja akurat nie byłam przygotowana - przyznaje. Obiecała koleżankom ze świata, że pamiątki z Polski im wyśle pocztą.
Cienie za kulisami
Ale konkurs Mrs World będzie się jej kojarzył też z wyraźnym faworyzowaniem przez media i jurorów Amerykanki, która wygrała. - Nawiasem mówiąc reprezentowała firmę organizatorów konkursu. Jest ich pracownicą. Myślę, że u nas coś takiego by się nie zdarzyło - mówi Monika Goździalska.
Przeczytaj także:Monika Goździalska jest wicemiss świata!
- Monika była jedną z trzech moich faworytek do korony. Przyglądałam się dokładnie wszystkim kandydatkom - było ich sześćdziesiąt. Poza Rosjanką i reprezentantką Jordanii oraz Moniką żadna nie zwróciła mojej szczególnej uwagi - mówi Daria Goździalska, szwagierka Moniki.
- Pretendentki miały ogromne grupy swoich fanów na widowni wielkiego teatru, gdzie odbywał się finał. Przyjechali z transparentami, z wyćwiczonymi hasłami, które skandowali - opowiada reprezentantka Polski. Ona miała jedynie wsparcie męża Łukasza i jego siostry. - Gdyby nie oni, nie wiem, jakby się to skończyło. Na początku udział w tej imprezie, wielogodzinne ćwiczenia, wycieczki - były dla mnie zabawą. Ale z każdym dniem czułam coraz większą presję. Z Polski dostałam esemesy i maile, że ludzie liczą na mnie, oczekiwano, że wejdę do ścisłego finału - opowiada Monika Goździalska.
14 dni zmagań
Pobyt w Orlando trwał dwa tygodnie. Po pierwszych prezentacjach wybrano 14 pań. Jury obejrzało kandydatki w strojach narodowych, sukniach oraz niebieskich jednakowych jednoczęściowych kostiumach kąpielowych i butach na takich samych niezbyt wysokich obcasach, a potem każdy z osobna juror rozmawiał przy osobnym stoliku z każdą z kandydatek.
- Na zaprezentowanie siebie miałam cztery minuty. Przyjęłam taktykę "zagadania" jurorów. Żeby nie mieli czasu na zadanie mi jakiegoś kłopotliwego pytania - śmieje się nasza reprezentantka.
Według swojego projektu
Z wybranej czternastki ostatecznie wybrano sześć finalistek, w tym trzy faworytki Darii Goździalskiej: Monikę, Rosjankę i reprezentantkę Jordanii, a także Peruwiankę, Wietnamkę i Amerykankę.
Przeczytaj także:Anna Krupa ze Świecia podczas gali Miss Polonia
- Monika wspaniale zaprezentowała się w srebrnej sukni, którą sama zaprojektowała - zdradza Daria Goździalska.
- Wszyscy mnie pytali, czy to Prada, Gucci albo jakaś inna znana firma. A ja ten materiał kupiłam w sklepie we Włocławku, a suknię uszyła mi w ciągu czterech dni pani Elżbieta Nitecka z gminy Boniewo. Nie miałam czasu na poszukanie sobie jakiegoś gotowego stroju - dodaje wicemiss świata.
Dumny mąż
- Najbardziej dumny jestem z tego, że Monika jest piękną i normalną kobietą, że sukcesy nie przewróciły jej w głowie - mówi Łukasz Goździalski, mąż drugiej pod względem wdzięku i urody mężatki. On sam unika mediów. Ceni prywatność, podkreśla, że dla niego i żony najważniejsze są rodzina i dom.
- Prowadzimy zwykłe życie, choć niektórym wydaje się, że sukcesy Moniki wywróciły je do góry nogami. Monika jak każda żona i matka dba o dom, gotuje, odwozi dzieci do szkoły i przedszkola - dodaje.
Przyznaje, że z przyjemnością patrzył na żonę w srebrnej sukni jej projektu. - Z klasą - ocenia oszczędnie. Przyznaje też, że nie lubi takich konkursów, ale wie, że żona potrzebuje jego wsparcia, więc był i na wyborach krajowych w Legnicy, i wybrał się z nią i swoją siostrą do Orlando.
Wsparcia udzielają też za każdym razem inni członkowie rodziny. Gdy wyjechali z mężem ze swojego małego Falborka do USA, synkiem zajęli się teściowie, a córką brat Moniki.
Tuż za Anetą
- Wie pani, z czego jestem najbardziej dumna? Z tego, że od sukcesu Anety Kręglickiej (w 1989 roku) żadna Polka nie zdobyła w takim konkursie tak wysokiego miejsca. I że udało mi się to bez układów i znajomości, bez wspierającego mnie dużego grona fanów i sponsorów. Chyba jestem dzieckiem szczęścia - śmieje się piękna Monika.
Co teraz? - Nie wiem. Czekam na propozycje. Na razie cieszę się, że znów jestem z dziećmi, w moim domu, że mogę pobiegać w postrzępionych ukochanych dżinsach. I że tak wielu ludzi uśmiecha się do mnie i gratuluje mi tytułu - mówi piękna Kujawianka.
Czytaj e-wydanie »