https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Marcową nocą

Adam Lewandowski
W pokoju nie dokończony obraz - twarz dziewczyny, której Kamil nie zdążył namalować oczu. Matka mówi: - Ślepa. Jak sprawiedliwość...

     Mieszkanie w bloku na inowrocławskim osiedlu. Barbara prowadzi do pokojów synów, w których jest tak, jakby wyszli stąd dziś rano. Na chwilę, nie na wieczność. U Kamila na ścianach obrazy. Pełno ich też w pokoju rodziców.
     Nieszczęścia nie chodzą parami
     
Krystian urodził się w roku 1976, Kamil 3 lata później. Rosłe, zdrowe chłopaki. Krystian zaczął chorować w marcu dziewięćdziesiątego trzeciego. Rak układu limfatycznego. Zmarł gdy miał 18 lat. - Kiedy walczyłam z chorobą i śmiercią syna, dyrektor szkoły wyrzucił mnie z pracy - pani Barbara nie ukrywa łez. Bo niby osiągnęła najniższe wyniki nauczania. Z tą opinią nauczycielka nie może pogodzić się do dziś. Ale kiedy Krystian odszedł i straciła pracę, wydawało się, że więcej nieszczęść zdarzyć się już nie może. Bo przecież one chodzą tylko parami...
     Piątek, 9 marca 2001 roku, godzina 21.10, a może 21.15. Kamil powiedział: - Odprowadzę tylko dziewczynę i zaraz wracam! Tyle go rodzice widzieli. I ten moment wyjścia syna, ostatnie jego słowa tkwią w ich pamięci do dziś. Spali tej nocy bardzo niespokojnie. Rano o szóstej obudził ich telefon. Policjant kazał im przyjechać do Ciechrza. Kamila już nie było na szosie. Leżał w prosektorium w pobliskim Strzelnie. - Otworzył nam palacz - wspomina matka. - Odzież mokra, w foliowym worku. A ja przytulałam mojego Kamilka, wołałam: synku, powiedz nam, kto ci to zrobił?!... Niech pan nam powie, dlaczego, skoro do wypadku doszło o godzinie 2.45, nas zawiadomiono dopiero o szóstej? Dlaczego tam, na szosie, nie było prokuratora? Tłumaczą, że chorował, ale przecież jest ich więcej w prokuraturze! I skąd tyle popełnionych przez policję błędów?!
     Na pytanie - kto winien? - odpowiedzi nie ma do dziś. Wiadomo tylko,
     jak zginął Kamil
     
Pod kołami pędzącego z prędkością 116 kilometrów na godzinę opla omegi. Pani Barbara ma całą prokuratorską dokumentację tragedii. Zeznania kierowcy i pasażerów auta, policjantów, opinie biegłych, postanowienia o umorzeniu śledztwa i nakazy ich wznowienia.
     Kamil szedł w stronę Strzelna prawidłowo, lewym pasem jezdni. Stamtąd też zbliżał się biały opel. - Zacząłem go powoli omijać - wyjaśniał kierowca. - Zmieniłem światła. I nagle pieszy odbił w prawo wchodząc bezpośrednio pod mój samochód. Manewr ominięcia okazał się bezskuteczny, nie pomogło też gwałtowne hamowanie. Uderzyłem go prawą stroną auta... Chłopak przeleciał przez maskę, wylądował kilkadziesiąt metrów dalej na poboczu. Kiedy opel zatrzymał się, siedzący w nim podbiegli do leżącego chłopaka. - Człowiek nie dawał już oznak życia. Dotknąłem ciała. Było zimne - tak mówił kierowca.
     - Zimne?! - dziwi się matka. - Czyżby przejechali martwego już Kamila?! Czy tak rozbity jest samochód, który uderza w człowieka? - Kobieta pokazuje fotografie. - Auto wygląda, jakby uderzyło w betonową przeszkodę. _Pani Barbara twierdziła nawet, że Kamil zginął gdzie indziej, że na szosę pod Ciechrz dowieziono trupa. Bo jak Kamil mógł znaleźć się 15 kilometrów od Inowrocławia? Nie dowierza zapiskom policjantów, którzy o godzinie 1.15 legitymowali Kamila w Niemojewku, gdy odwozili kogoś do izby wytrzeźwień. - Powiedzieli mi, że szedł spokojnie, nie było czuć od niego alkoholu, a potem rozwinęli tę wersję, że niby był miły, rozmowny, opowiadał im o swych kłopotach. Kamil miałby im opowiadać?! Niestety, nasz syn już nam tego nie potwierdzi. Chyba że w niebie... A po śmierci okazało się, że miał 0,9 promila...
     Wątpliwości, wątpliwości...
     
Pani Barbara szczegółowo czyta akta prokuratorskie. Kierowca twierdził, że Pasażer po godz. 22 wypił w czasie kolacji dwa piwa. To dlaczego po kilku godzinach probierz trzeźwości zarejestrował zero promila alkoholu we krwi Pasażera? Po wypadku badano ponoć wszystkich - kierowcę i pasażerów opla. Tak twierdził kierowca.
     -
To dlaczego w notatce policyjnej znalazł się zapis: nie używano probierza trzeźwości? - pyta znowu matka zabitego.
     Różne zdanie o przebiegu wypadku mieli też powoływani przez prokuraturę biegli sądowi. Uznali, że w chwili uderzenia auta Kamil zwrócony był do niego tyłem, Zakład Medycyny Sądowej - że... przodem. Nie zgadzały się też zeznania pasażerów opla. Wszystkie te niejasności wytykała mogileńskiemu prokuratorowi Barbara. Pisząc zażalenia na umorzenie śledztwa posiłkowała się wynajętym mecenasem. Doszło do tego, że wymogła na prokuraturze dokonanie ekshumacji zwłok, aby wreszcie ustalić - jak został uderzony Kamil. Niejasności budzi również miejsce wypadku. Biegli orzekli, że pieszy poruszał się poboczem i nagle wszedł na jezdnię, gdy w rzeczywistości pobocza tam nie było. Chyba że uznać za nie betonową rynnę i metalowe bariery. Kamil musiał zatem iść szosą.
     I prokurator Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy, rozpatrujący zażalenie na umorzenie śledztwa przez Prokuraturę Rejonową w Mogilnie, zgodził się z wątpliwościami matki Kamila. Jego zdaniem "do uderzenia pieszego doszło nie dalej, jak w miejscu występowania pierwszych śladów na drodze, a więc 0,8-1 m od prawej krawędzi jezdni, licząc w kierunku ruchu samochodu. Szerokość jezdni wynosiła 7,2 m, a zatem do uderzenia doszło 2,5 m od osi środka jezdni." Dlatego trzeba zastanowić się, czy wyjaśnienia kierowcy, które częściowo potwierdził jeden z pasażerów, "są wiarygodne, że zjechał na środek drogi, a nawet na lewy pas jezdni, zważywszy że ten pas był wolny". Tym bardziej że drugi pasażer "nie podał, że kierowca "odbijał" bądź "zjeżdżał" na lewy pas ruchu"...
     W Mogilnie powołano kolejny zespół biegłych i znowu umorzono śledztwo. Barbara wniosła kolejne zażalenie. I sprawa toczy się dalej. Będą kolejni biegli. -
Życia to Kamilowi nie wróci_ - mówi kobieta. - Ale przynajmniej pozwoli nam żyć ze świadomością, że Kamil zginął, bo ktoś go zabił.
     Nad nią, siedzącą w fotelu, odpalającą papierosa od papierosa, przełykającą co chwila łzy, wisi na ścianie paleta, na której już nikt farb nie rozrobi. Ale dla niej, takie można odnieść wrażenie, Kamil jeszcze wróci i dokończy wiszący w jego pokoju obraz dziewczyny. Tej ślepej jak sprawiedliwość.
     

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska