Martwe dusze

     - Prawie milion Polaków funkcjonuje poza systemem ubezpieczeń zdrowotnych - informuje Marek Opaśnik, rzecznik prasowy Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych. - Dzieje się tak, bo urzędnicy ZUS przepisują dane osób ubezpieczonych ręcznie. Błędy popełniają zarówno wypisujący dokumenty, jak i osoby przepisujące dane. Wiemy, że jedynie 65 procent ubezpieczonych jest identyfikowanych przez system komputerowy kas chorych, ZUS i KRUS. Jak monitorować system? Nie można kontrolować wydatków w takim bałaganie.
     Blisko 250 tysięcy mieszkańców Kujawsko-Pomorskiego może mieć problemy z leczeniem się. Nie figurują w systemie ZUS, mimo że płacą składki. Istnieją natomiast w bazie danych kasy chorych.
     Kasa regionalna nawet nie próbuje oszacować strat, jakie wynikają z bałaganu dokumentacji ubezpieczalni społecznych. - Tak naprawdę nie wiemy, ile osób jest rzeczywiście ubezpieczonych w regionalnej kasie chorych - mówi Janusz Janczewski, kierownik zespołu ewidencji regionalnej kasy chorych. - Nasza baza powstaje na podstawie danych z ZUS i KRUS. Tymczasem ich system nie dostrzega na przykład osób zmarłych oraz tych, którzy przepisali się do innej kasy, czy właścicieli kilku kont w ZUS.
     Kasa chorych... płaci więc za martwe dusze. - Dane aktualizujemy, jeśli wpłynie do nas wniosek ubezpieczonego - tłumaczy Alina Szałkowska, rzecznik bydgoskiego ZUS. - Każdy powinien sam zgłaszać zmiany np. adresu, numeru PESEL, NIP. Nie ma wniosku, nie mamy podstaw do zmian.
     Na przykład 22-letni mężczyzna, pracujący na czarno, który nie jest zarejestrowany ani w urzędzie pracy, ani w pomocy społecznej - nie ma prawa korzystać z darmowej opieki medycznej, bo nie płaci ubezpieczenia. Leczy się jednak za darmo, gdyż w 1999 roku korzystał z ubezpieczenia swoich rodziców jako uczeń szkoły średniej. Nikt nie zmienił jego danych.