https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Marzanna - niektóre dzieci nie wiedzą, co to takiego! Tradycja zaczyna przegrywać z wirtualnym światem

Katarzyna Piojda
Tradycyjna marzanna - niektóre dzieci nie wiedzą, co to takiego
Tradycyjna marzanna - niektóre dzieci nie wiedzą, co to takiego Piotr Kowalski
Nauczycielka „zerówki” z podstawówki pokazała dzieciom marzannę. Myślała, że wiedzą, co to za kukła. Tymczasem otworzyły buzie ze zdziwienia. Żadne przedtem w domu nie słyszało o marzannie ani o żegnaniu zimy. Powoli porzucamy tradycje.

Młoda bydgoszczanka uczy dzieci w „zerówce”. To sześcio- i siedmiolatki, które we wrześniu zaczną chodzić do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Jej grupa to przeważnie dzieci, które przedtem nie były prowadzone do przedszkola. Zanim zaczęły uczęszczać do zerówki, opiekowały się nimi mamy lub babcie w domu.

Ostatnio nauczycielka się zdziwiła. - Przyniosłam do sali marzannę, którą w zeszłym roku przygotowałam z moją poprzednią ekipą „zerówkowiczów - opowiada czytelniczka. - Metrowa kukła spędziła rok w szkolnym kantorku. Nie chcieliśmy jej wtedy wrzucać do wody. Po pierwsze, w pobliżu naszej placówki nie ma żadnej rzeczki czy stawu. Po drugie, uznaliśmy z dyrekcją, w porozumieniu z rodzicami brzdąców, że marzanny nie będziemy topić, tylko symbolicznie schowamy ją do szafy. Tak zdecydowaliśmy po tym, jak kilkoro dzieci, drugi rok z rzędu, popłakało się. Zrobiło im się przykro na widok marzanny, wrzuconej do dmuchanego basenu, który rozstawiliśmy specjalnie na 21 marca, czyli pierwszy dzień wiosny. Od tamtej pory mówimy co roku dzieciom, że zimę chowamy do szafy, razem z marzanną.

Słomki od napoju

Przed nadejściem wiosny 2025 roku nauczycielka pokazała kukłę zeszłorocznej produkcji swoim „zerówkowiczom”. Sądziła, że wiedzą, co to za dziwna lalka. - Wcześniej pracowałam w przedszkolu i prowadziłyśmy z dziećmi zajęcia o początku wiosny - dodaje. - Przedszkolaki uczyły się wierszyków o nowej porze roku. Wycinały kwiaty z kolorowego papieru. Marzannę, jedną i wspólną, też robiły. Moje „zerówkowe” dzieci na widok marzanny pootwierały buzie ze zdziwienia. Myślały, że to lalka w chropowatej kurtce i chropowatych spodniach. Jednej dziewczynce skojarzyła się z brązowymi słomkami, jak od napoju. Pewnemu chłopcu marzanna przypominała ludzika z internetowej gry. Brzdące nie znały też słowa: marzanna. O słomie też nie słyszały.

Tego samego dnia wieczorem nauczycielka wysłała do rodziców wiadomość na grupie klasowej. - Zapytałam, tak z ciekawości, a nie z pretensjami, czy kiedyś rozmawiali ze swoimi dziećmi o pierwszym dniu wiosny, topieniu marzanny i w ogóle o tym, co można fajnego robić tego dnia. Na kilkanaście osób na grupie klasowej żadna mama czy tata mi nie odpisali, chociaż wszyscy wiadomość przeczytali. Przypuszczam, że nie rozmawiali z dziećmi na ten temat - mówi bydgoszczanka.

Pamięta, jak ponad 20 lat temu, we wczesnych klasach podstawówki, szykowała klasową marzannę z koleżankami i kolegami. Kilka dni zajmowało im zbudowanie chochoła. Później wszystkie klasy, jedna za drugą, niczym barwny korowód, wędrowały ze swoją kukłą nad Wisłę i wrzucały do wody. - Dla dzieci to było jedno z najfajniejszych wyjść - wspomina nasza rozmówczyni. - Były zachwycone, że idą razem - kolorowo ubrane i rozśpiewane - na taką wyprawę. Dumnie patrzyły na swoje marzanny. A teraz?

- A teraz żyjemy w takich czasach, że uczniowie coraz częściej są zadowoleni nie z tego, że gdzieś wychodzą, tylko dlatego, że unikają szkoły - dodaje inna nauczycielka, też z Bydgoszczy, ale pracująca w szkole średniej. I podaje przykład: - Mam wychowawstwo w drugiej klasie liceum. Gdy uczniowie proponują wyjście klasowe do kina, pytam, na jaki film. Odpowiadają, że obojętnie, ale proszą, żeby zaplanować seans na środę. Wtedy mają najtrudniejsze lekcje.

Mandat za palenie

W przypadku palenia marzanny i topienia jej w rzece grozi mandat. To za zanieczyszczania środowiska. - Lepiej byłoby, gdyby marzanna była słomiana, czyli w wersji ekologicznej - mawiają strażnicy miejscy i urzędnicy z wydziałów ochrony środowiska. - Jeśli byłaby z folii, plastiku i miałaby zostać podpalona, to takie działanie mogłoby zaszkodzić środowisku. Nie popadajmy jednak w paranoję. Tradycja palenia i topienia marzanny obejmuje jeden dzień w roku. Katastrofy ekologicznej nie przywoła.

Katastrofalne natomiast bywa podejście dzieci i młodzieży. Znowu weźmy pod uwagę pierwszy dzień wiosny, znany również jako Dzień Wagarowicza. - Uczniowie ze starszych klas chętnie to święto obchodzą, zatem do szkoły nie przychodzą - mówi nauczycielka z ogólniaka. - Kiedyś małolaty opuszczały tego dnia szkołę i szły do domu koleżanki i kolegi. Tam się bawili. Razem spędzali czas. Dzisiaj w Dzień Wagarowicza także urywają się z lekcji, ale po to, żeby posiedzieć samemu w domu, no i w telefonach.

Hurtowe życzenia

Komórka pomogła panom też w Dzień Kobiet. Wysłali paniom życzenia mailem albo SMS-em. Jednakowe hasło „Wszystkiego najlepszego” trafiło hurtem do żony, córki, mamy, siostry, kuzynek, koleżanek z pracy i sąsiadek. Kwiat był (niekoniecznie goździk), ale nie ten wręczony podczas wizyty, lecz wysłany online, w załączniku do wiadomości. Dziewczyny i panie zrewanżowały się 10 marca, tzn. w Dzień Mężczyzny. Zamiast kwiatka, dostarczyły facetom po butelce dobrego alkoholu - nie normalnie, a wirtualnie.

Kartka pocztowa

Skoro o życzeniach mowa: nauczycielce z bydgoskiej szkoły średniej przypomina się sytuacja z jesieni. - Mieliśmy klasową wycieczkę. Spędziliśmy trzy dni nad morzem. Zaproponowałam, żebyśmy zafundowali sobie spacer na pocztę. Chciałam, żeby dzieciaki wysłały kartki z pozdrowieniami znad Bałtyku do rodziców. Na pamiątkę. Tyle że problem sprawiły im adresowanie widokówek i wybór miejsca na naklejenie znaczka.

Być może zaniedbania wychowawcze tutaj się uwypuklają...

- Wyniki ogólnopolskiej diagnozy jakości życia dzieci i młodzieży, którą zleciłem, pokazują, że wbrew mitom z polską rodziną nie dzieje się nic bardzo złego - niedawno twierdził Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak. - Dzieci czują, że rodzice je kochają, wspierają i rozumieją, ale chcą częściej przebywać z rodzicami. Brak czasu zaczyna im ciążyć w domowych relacjach. Jesteśmy zbyt zajęci zarabianiem, karierą i obowiązkami, a one po prostu chcą być częściej z nami.

Nauczycielka ze średniej szkoły kontynuuje: - Możemy rozmawiać z naszymi dziećmi o tradycjach, normach i wartościach dopiero po tym, jak nauczymy je rozmawiać, bo dzieci i młodzież mają problem właśnie z porozumiewaniem się. Dawniej na przerwach było słychać gwar, śmiech, piski, wrzaski. Teraz zazwyczaj panuje cisza. Każdy uczeń siedzi pod ścianą, wpatrzony w swój telefon. Nie ma ochoty pogadać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Simion wygrywa I turę wyborów w Rumunii

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska