Według danych oficjalnych ze środy, w stanie Missisipi huragan Katrina zabił co najmniej 110 ludzi, przy czym mało kto wierzy, że jest to liczba ostateczna. W Luizjanie w ogóle zrezygnowano na razie z liczenia ofiar śmiertelnych, koncentrując się na ratowaniu żywych, z których wielu czeka na ratowników na dachach zalanych domów.
Na polecenie pani gubernator Luizjany, Kathleen Blanco, władze Nowego Orleanu planują ewakuację pozostałej jeszcze w mieście ludności. Prezydent George W. Bush obiecał, że w ewakuacji i ratowaniu powodzian pomoże wojsko, i wysłał do Zatoki Meksykańskiej okręty, które wezmą na pokład część poszkodowanych.
- Zanim mieszkańcy Nowego Orleanu będą mogli powrócić do swoich mieszkań w zalanych rejonach miasta, najprawdopodobniej upłyną 3-4 miesiące - powiedział w telewizji burmistrz Nowego Orleanu Ray Nagin.
Władze Nowego Orleanu przyznają, że są na razie bezsilne wobec plagi grabieży w mieście. - Nie mamy ani trochę sympatii dla szabrowników, ale teraz najważniejsze jest ratowanie ofiar żywiołu - powiedziała w środę Kathleen Blanco.
Przedstawiciel Ministerstwa Bezpieczeństwa Kraju na Nowy Orlean Terry Ebbert poinformował, że w całym mieście plądrowane są też sklepy z bronią. Po mieście krążą uzbrojone bandy. W nocy z wtorku na środę strzelano nawet do śmigłowca, którym miano ewakuować pacjentów jednego ze szpitali. Załoga czym prędzej zawróciła.
Na niektórych wyżej położonych ulicach właściciele sklepów z bronią w ręku strzegą swego dobytku. Jeden z nich umieścił na plakacie napis, ostrzegający, że będzie strzelał do rabusiów: "You loot, I shoot!".
Prezydent George W. Bush oglądał w środę z pokładu samolotu prezydenckiego - Air Force One - spustoszenia, poczynione w Luizjanie, Missisipi i Alabamie przez huragan Katrina. Samolot prezydenta przeleciał nad tymi trzema stanami na niewielkiej wysokości - 900 metrów.
- Doszczętnie zmiecione z powierzchni ziemi - powiedział prezydent, kiedy Air Force One przelatywał nad miejscowością Slidell w Luizjanie, którą Katrina zmieniła w stertę gruzów.
