Sprawa dotyczy wydarzeń z września 2011 roku, kiedy to Tyson miał być bohaterem zorganizowanej przez Babilońskiego gali bokserskiej w Warszawie.
Przeczytaj także:Mike Tyson... chce nagrać płytę i koncertować!
"Mam przed sobą prawomocny wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie. Na jego mocy Mike Tyson i jego menedżer Carl Holness muszą w ciągu 14 dni zwrócić mi 48 tysięcy dolarów oraz pokryć 20 tysięcy złotych kosztów sądowych" - powiedział Babiloński, prowadzący zawodową grupę pięściarską Babilon Promotions.
Babiloński chciał początkowo odzyskać 60 tys. dolarów, twierdząc, że musiał zapłacić 10 tys. za bilety lotnicze Mike Tysona oraz osób z nim współpracujących.
"Ostatecznie Tyson nie przyjechał, zaś jego agent oraz żona, z którymi prowadziłem rozmowy i korespondencję, nabrali wody w usta. Początkowo zapewniali, że oddadzą całą sumę, potem mówili o innym terminie przyjazdu, aż w końcu przestali odbierać telefony. A ja chciałem polubownie zakończyć tę nieprzyjemną historię, miałem nadzieję na spotkanie z nimi podczas wizyty w Warszawie pół roku temu przy okazji podpisania kontraktu reklamowego. Niestety, zostałem wyproszony z sali. Wreszcie jednak dostanę zainwestowane pieniądze" - przyznał Babiloński.