KWESTIONARIUSZ AKTORA
Imię i nazwisko: Marek Milczarczyk
W teatrze od 1983 r.
Gdybym nie został aktorem, pewnie byłbym: zootechnikiem;
Na profesjonalnej scenie debiutowałem rolą: Benvolia w spektaklu "Romeo i Julia" w reż. Jana Machulskiego w Elblągu;
Moje motto brzmi: Największym ryzykiem w życiu jest niepodejmowanie ryzyka;
Główna cecha mojego charakteru: pozytywne nastawienie do życia;
U przyjaciół najbardziej cenię: szczerość
Teatr to dla mnie: wszystko
Gdybym miał taką możliwość, chciałbym zagrać (U kogo?/Z kim?/Gdzie? - do wyboru): na pewno nie w serialu. Chciałbym - i to marzenie ma szansę się spełnić - zagrać w filmie Leszka Ciechońskiego, który planuje stworzyć polsko-włoską produkcję o Polakach wyjeżdżających do Włoch. Fabuła jest bardzo ciekawa, mówi o ludziach, którzy sięgnęli dna. Miałbym tam zagrać rolę Hawranka;
Moja ukochana rola: Jasza Mazur w "Sztukmistrzu z Liblina" i tytułowa rola w "Komediancie"
Moja najtrudniejsza rola: rola Jaszy Mazura wymagała sporego przygotowania fizycznego, w "Komediancie" trzeba było zapamiętać bardzo obszerny tekst, ale bardzo trudna była również rola Hrabiego w "Fernando Krupp napisał do mnie ten list" Krystyny Meissner. Była to moja pierwsza poważna rola w Toruniu;
Moja wymarzona rola: pospisuję się pod tym, co na ten temat powiedział Władysław Hańcza - "Sto dni zdjęciowych w polskim filmie, pijany niemowa w łóżku";
Mój ukochany bohater literacki: Kordian;
Mój mistrz: Janusz Gajos;
Rola, której nigdy bym nie przyjął: odmówiłbym, gdybym miał zagrać samego siebie;
Największa wpadka na scenie (do której jestem w stanie publicznie się przyznać): Nie miałem poważnych wpadek, nie zdarzyło mi się nigdy zawalić spektaklu. Chociaż teraz przypominam sobie, że dużo dziwnych rzeczy działo się, gdy pracowałem w teatrze w Elblągu. Kiedyś graliśmy bardzo dynamiczny spektakl, w którym było mnóstwo pościgów i pojedynków. Podczas walk bez przerwy łamały nam się klingi. Tak się stał też kiedyś podczas przedstawienia. Klinga pękła i poszybowała w stronę widowni. Do dziś widzę jak na zwolnionej taśmie, jak ta klinga leci, obraca się w powietrzu i wbija się w mostek dziewczynki siedzącej w jednym z pierwszych rzędów. I widzę, jak po jej białej bluzce płynie strużka krwi. Przerwaliśmy spektakl. Na szczęście rana nie była poważna, ale ofiara złamanej klingi dostała od teatru w Elblągu dożywotni wolny wstęp na wszystkie tamtejsze premiery.
Kiedy nie jestem w teatrze, jestem/robię/lubię: jestem w domu. Jestem zapalonym wędkarzem i grzybiarzem, więc w sezonie można mnie spotkać w lesie albo nad jeziorem na Mazurach.