pomorska.pl/bydgoszcz
Więcej informacji z Bydgoszczy znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/bydgoszcz
Wczoraj napisaliśmy o panu Januszu Hoffmannie, chorym człowieku, który od pięciu lat mieszka w piwnicy. Lokal tam zorganizowany to jakieś 25, może 30 metrów kwadratowych. Mała kuchnia, tapczan wokół którego biega kot Aniulka, duży stół. Na podłodze płyty pilśniowe. W jednym rogu wózek inwalidzki, w drugim - piec kaflowy.
- Ale czym tu palić. Pani z opieki społecznej czasami przyjdzie i przyniesie drewniane skrzynki po owocach. Czasami kartony - mówił jeszcze w poniedziałek.
Sytuacja pana Janusza poruszyła naszych Czytelników. - No jak pomoc społeczna może zostawić go samemu sobie!? Tam tylko niektórzy pracownicy są oddani swojej misji, reszta to po prostu urzędnicy, którzy nie widzą w podopiecznych ludzi potrzebujących.
Byli i tacy, którzy nie zgadzali się z podobną opinią. Anonimowo wypowiedział się mieszkaniec Wyżyn: - A co ten pan dla siebie zrobił? Czy on w ogóle się stara? Bo z doświadczenia wiem, że jak już się komuś nie powiedzie, to oczekuje, że wszyscy mu muszą pomagać.
O sytuacji pana Janusza wspomnieliśmy w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej. I udało się.
Odwiedziliśmy wczoraj pana Janusza. Temperatura w pomieszczeniu zdecydowanie wyższa niż na początku tygodnia. Z pieca promieniuje ciepło.
- Byli wczoraj ludzie z pomocy społecznej. Znieśli mi tutaj te worki z opałem - opowiadał nam zadowolony. Powoli, z namaszczeniem dokłada do środka kolejne szczapki drewna i bryłę węgla, żeby dłużej trzymało ciepło. - Będzie tego tyle, że wystarczy na dwa miesiące. Do końca zimy już na pewno nie zmarznę.