Wszyscy znali i lubili 30-letnią Zenani. Rok temu byłą jedną z osób, wręczających Brazylijczykom Puchar Konfederacji. W piątek nad ranem wracała z koncertu otwarcia MŚ na Orlando Stadium. Jej samochód zderzył się z busem, wiozącym angielskich uczniów. Okazała się jedyną śmiertelną ofiarą zdarzenia...
Czwartkowy koncert w Soweto, na który mieszkańcy tej dzielnicy Johannesburga cieszyli się od wielu miesięcy, przyniósł też poważne obrażenia trzem innym osobom. Służby porządkowe nie były w stanie zapanować nad napierającym na barierki tłumem i doszło do tratowania ludzi. Podobna sytuacja wydarzyła się podczas święta kibiców (tak zwanego fan festu) w Kapsztadzie. Listę smutnych wydarzeń zamknęła... deportacja kilku krewkich kibiców z Argentyny.
Te fakty, a także przyjazd na mecz RPA - Meksyk szefów wielu państw (między innymi wiceprezydenta USA Joe Bidena, głów wszystkich 54 afrykańskich krajów oraz przedstawicieli Unii Europejskiej) spowodowały całkowity paraliż Johannesburga. Ulice w rejonie Soccer Stadium były zamknięte od wczesnego ranka, nad głowami co chwilę przelatywały nam śmigłowce i myśliwce południowoafrykańskiej armii, zaś liczba osobistych kontroli grubo przekroczyła granice zdrowego rozsądku.
Najpopularniejszym dźwiękiem było w piątek... buczenie wuwuzeli. Plastikowe trąbki o długości 91 cm są nieodłącznym atrybutem miejscowych kibiców. Usłyszałem je już o 6.00 rano, jeszcze leżąc w łóżku. Ale prawdziwy szok przeżyłem dopiero o 14.00 na Soccer Stadium, gdy rozpoczynała się imponująca, trwająca 40 minut ceremonia otwarcia mistrzostw. Zgiełku, spowodowanego ponad 84 tysiącami wuwuzeli nie da się porównać nawet z hałasem, wytwarzanym przez startujący odrzutowiec! Siedzący najbliżej mnie dziennikarz z RPA nie bał się patosu, krzycząc mi prosto do ucha: - Dziś jest dzień, na który mój kraj i cała Afryka czekali sześć lat!
Drugi wybuch wuwuzeli nastąpił dziesięć minut po rozpoczęciu drugiej części spotkania. Siphiwe Tshabalala, lider Kaizer Chiefs z pobliskiego Soweto otrzymał prostopadłe podanie z głębi pola i lewą nogą umieścił piłkę w ,,okienku'' Meksykanów. Świat stanął na głowie, ludzie płakali i padali sobie w objęcia. Nastrój wielkiego święta popsuł Afrykanom Rafael Marquez z wielkiej Barcelony, pewnie wykorzystując w 79 min dośrodkowanie Giovaniego dos Santosa. Ekipa ze Środkowej Ameryki wyrównała zasłużenie. Po pierwszej połowie powinna była nawet prowadzić, ale dwukrotnie dos Santos i raz Guillermo Franco zawiedli w doskonałych sytuacjach podbramkowych. Gospodarzy mógł jeszcze zawrócić do nieba Katlego Mphela, lecz w 89 min, będąc sam na sam z golkiperem rywali Oscarem Perezem trafił... tylko w słupek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Ewa Gawryluk przysłoniła walory zaledwie siateczką. Dalibyście jej 56 lat? [ZDJĘCIA]
- Opozda podjęła decyzję w sprawie Vincenta. Królikowski nie ma tu nic do gadania
- Ostrzegamy: Daniel Martyniuk znowu "śpiewa". Ekspertka wysyła go na oddział
- Dawno niewidziana Szostak na imprezie. Bardzo się zmieniła [ZDJĘCIA]