Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mundial 2010: Grają wuwuzele

Johannesburga, Robert Gorbat - Gazeta Lubuska
fot. Robert Gorbat
Piątek zaczął się od smutnej wiadomości. W samochodowym wypadku zginęła Zenani, prawnuczka Nelsona Mandeli. Tragedia rodziny byłego prezydenta RPA przyćmiła na kilka godzin radosne oczekiwanie inauguracji mundialu.

Wszyscy znali i lubili 30-letnią Zenani. Rok temu byłą jedną z osób, wręczających Brazylijczykom Puchar Konfederacji. W piątek nad ranem wracała z koncertu otwarcia MŚ na Orlando Stadium. Jej samochód zderzył się z busem, wiozącym angielskich uczniów. Okazała się jedyną śmiertelną ofiarą zdarzenia...

Czwartkowy koncert w Soweto, na który mieszkańcy tej dzielnicy Johannesburga cieszyli się od wielu miesięcy, przyniósł też poważne obrażenia trzem innym osobom. Służby porządkowe nie były w stanie zapanować nad napierającym na barierki tłumem i doszło do tratowania ludzi. Podobna sytuacja wydarzyła się podczas święta kibiców (tak zwanego fan festu) w Kapsztadzie. Listę smutnych wydarzeń zamknęła... deportacja kilku krewkich kibiców z Argentyny.

Te fakty, a także przyjazd na mecz RPA - Meksyk szefów wielu państw (między innymi wiceprezydenta USA Joe Bidena, głów wszystkich 54 afrykańskich krajów oraz przedstawicieli Unii Europejskiej) spowodowały całkowity paraliż Johannesburga. Ulice w rejonie Soccer Stadium były zamknięte od wczesnego ranka, nad głowami co chwilę przelatywały nam śmigłowce i myśliwce południowoafrykańskiej armii, zaś liczba osobistych kontroli grubo przekroczyła granice zdrowego rozsądku.

Najpopularniejszym dźwiękiem było w piątek... buczenie wuwuzeli. Plastikowe trąbki o długości 91 cm są nieodłącznym atrybutem miejscowych kibiców. Usłyszałem je już o 6.00 rano, jeszcze leżąc w łóżku. Ale prawdziwy szok przeżyłem dopiero o 14.00 na Soccer Stadium, gdy rozpoczynała się imponująca, trwająca 40 minut ceremonia otwarcia mistrzostw. Zgiełku, spowodowanego ponad 84 tysiącami wuwuzeli nie da się porównać nawet z hałasem, wytwarzanym przez startujący odrzutowiec! Siedzący najbliżej mnie dziennikarz z RPA nie bał się patosu, krzycząc mi prosto do ucha: - Dziś jest dzień, na który mój kraj i cała Afryka czekali sześć lat!

Drugi wybuch wuwuzeli nastąpił dziesięć minut po rozpoczęciu drugiej części spotkania. Siphiwe Tshabalala, lider Kaizer Chiefs z pobliskiego Soweto otrzymał prostopadłe podanie z głębi pola i lewą nogą umieścił piłkę w ,,okienku'' Meksykanów. Świat stanął na głowie, ludzie płakali i padali sobie w objęcia. Nastrój wielkiego święta popsuł Afrykanom Rafael Marquez z wielkiej Barcelony, pewnie wykorzystując w 79 min dośrodkowanie Giovaniego dos Santosa. Ekipa ze Środkowej Ameryki wyrównała zasłużenie. Po pierwszej połowie powinna była nawet prowadzić, ale dwukrotnie dos Santos i raz Guillermo Franco zawiedli w doskonałych sytuacjach podbramkowych. Gospodarzy mógł jeszcze zawrócić do nieba Katlego Mphela, lecz w 89 min, będąc sam na sam z golkiperem rywali Oscarem Perezem trafił... tylko w słupek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska