Drugi, trzeci mecz grupowy i sobotni z Korea to już był kawał wielkiego futbolu. Przede wszystkim byłem pod urokiem pomysłu na grę autorstwa Oskara Tabareza. Ustawienie 1 - 4 -3 - 1 - 2 wydało sie dla mnie genialne. Przypominało do złudzenia to z najlepszych lat Francuzów pod wodzą Aime Jacqueta. Z wolnym "elektronem Forlanem (Zidane), dynamicznymi napastnikami Cavanim i Luisem Suarezem (Dugarry i Trezeguet), robotnikami środka pola Perezem (Petit), Riosem (Karamebu) i dyspozytorem mocy A. Pereirą (Deschamps). Czego dokonali w 1998 roku "Trójkolorowi" - wszyscy jeszcze dobrze pamiętamy. Czy "Urusi" mogą pójść ich śladem, nie tylko z racji zbliżonego, bardzo elastycznego ustawienia?
Pewnie, że dwukrotnych mistrzów świata i czterokrotnych triumfatorów Copa America na to stać. Podczas tego mundialu na jego boiska wnieśli ożywczy powiew nowoczesnego futbolu. Są zespołem, świetnie prowadzonym, z doskonałą organizacją gry. Tworzą kolektyw, choć w ich szeregach nie brak już idywidualności tego turnieju: to para środkowych obrońców (Godin i Lugano), poza tym Forlan oraz duet Cavani i Suarez. "La Celeste" już zapisali nowy rozdział w historii mundiali - pozbawili gospodarza mistrzostw prawa gry w drugiej rundzie, po wtóre - w fazie grupowej nie stracili bramki.
Mogę sobie tylko wyobrazić, co będzie się działo po powrocie do tego trzy milionowego kraju.