Cimoszewicz otóż twierdzi, że zdaniem Krzysztofa Szamałka, autorytetu w dziedzinie geologii, rzekomo gigantyczne zasoby gazu łupkowego w Polsce są... wynikiem błędu w maszynopisie. U schyłku PRL prowadzono rzeczywiście badania geologiczne złóż łupkowych. I wówczas jakaś sekretarka miała postawić źle przecinek powiększając dziesięciokrotnie szacunki geologów. Błąd powielili ponoć Amerykanie, a my dwa lata temu ogłosiliśmy się europejskim Kuwejtem.
Czytaj też: Kapitalizm zabrnął w ślepą uliczkę
Jednak nie wyobrażam sobie, by rząd polski przyjął amerykańskie szacunki na wiarę. W marcu tego roku Państwowy Instytut Geologiczny opublikował raport, z którego wynika, że nasze zasoby gazu łupkowego wynoszą ok. 500 miliardów metrów sześciennych. Kuwejtem nie będziemy, ale biorąc pod uwagę, że rocznie importujemy ok. 10 miliardów metrów - nie powinno być tak źle, jak wieszczy prof. Szamałek. Chyba że w PIG ktoś się pomylił przy stawianiu przecinków...