Takie w każdym razie wyliczenia poczynił wczoraj Adam Hofman. Dodał, że tylko wtedy Jarosław Kaczyński powie premierowi, iż odwalił kawał dobrej roboty. Rozumiem, że Hofman kocha prezesa, a miłość kpi sobie z rozsądku. Jednak powinny być jakieś granice ślepej miłości.
Tak czy owak trzymajmy kciuki za unijny budżet - to tak, jakby bogatsze państwa podarowały nam cały roczny budżet państwa!
Jednak przed wylotem do Brukseli Donald Tusk zupełnie bez sensu dał się ponieść emocjom i przyjął retorykę Jarosława Kaczyńskiego. Wygłosił kuriozalną opinię: "PiS rozstrzygnął definitywnie, że trzeba mnie zabić". Kaczyński natychmiast zwołał swoją konferencję i rozpoczął licytację, kto dostaje więcej gróźb śmierci.
Można pominąć milczeniem tragikomiczny sens tej pyskówki, gdyby nie chodziło o powagę państwa. Dotąd nie słyszałem, by - poza b. Jugosławią - liderzy europejskiego kraju żonglowali groźbami tego kalibru. Lepiej krzyknąć - nie gadajcie o zamachu, głupcy, ale o Polsce i Polakach!
Czytaj e-wydanie »