Polska telewizja publiczna, zapewne w ramach sprzątania po prezesie Kwiatkowskim, wymienia samochody służbowe. Kierowany przez Jana Dworaka zarząd kupił 119 pojazdów, w tym wiele luksusowych limuzyn, za 16 mln złotych. Średnio na auto wypada po 135 tysięcy złotych.
Nie zaglądałbym do garaży na ulicy Woronicza, gdyby Telewizja Polska sprzedawała nam program dobrej - co ja piszę? - przyzwoitej jakości. Wówczas machnąłbym ręką nawet na złotą kierownicę w aucie prezesa Dworaka. Tymczasem to, co oferuje telewizja publiczna obraża inteligencję Polaków. Ona po prostu do szczętu ogłupia, w dodatku nazywając to obłudnie "misją".
I nic tu nie pomogą zaklęcia, że telewidzowie nie płacą abonamentu, a "misyjne" programy są drogie. Nie oszukujmy się - oferta programowa TVP to doskonała gleba do hodowli pół- i ćwierćinteligentów. Rozumiem, że telewizje komercyjne uginają się przed presją reklamodawców. Ale nie rozumiem, dlaczego tak szumnie zapowiadany kanał kulturalny dociera do 0,004 proc. Polaków?! Nie pojmuję, dlaczego TVP nie wyświetla filmów z najwyższej półki światowej kinematografii, tylko prymitywne amerykanidła kupowane na wagę? A gdzie wielkie kino europejskie? Dlaczego pod światłym kierownictwem Jana Dworaka nie powstał ani jeden ważny spektakl teatru telewizji? Nie wspominając o atrakcyjnych programach edukacyjnych. Dworak przyjął zapewne założenie, że przeciętny polski telewidz to chodzący przewód pokarmowy, któremu do szczęścia wystarczą "Bulionerzy", a nie trudniejszy "Kabarecik" Lipińskiej.
Misja idzie, prezes jedzie. I nie ma się czego wstydzić.
