Oto uczony w sztuce dyplomacji IV RP Waszczykowski wypalił publicznie: "NATO nie jest sojusznikiem naszych marzeń" ! I w związku z tym musimy związać się na śmierć i życie z USA. A już najlepiej założyć sobie na szyję tzw. pętlę antyrakietową, czyli amerykańską tarczę.
Długo nie mogłem ochłonąć ze zdumienia, bo o ile wiem, dziś wybór sojuszy w naszej globalnej wiosce jest doprawdy niewielki. To ZBiR (związek Białorusi z Rosją), Wspólnota Niepodległych Państw (Federacji Rosyjskiej), Unia Europejska (w której jesteśmy) i NATO - w którym też jesteśmy oraz ANZUS. Dwa pierwsze nie wchodzą w grę, pozostaje więc jedynie egzotyczny ANZUS - Pakt Bezpieczeństwa Pacyfiku dla Australii, Nowej Zelandii i USA.
Najpewniej to Waszczykowski miał na myśli. Nie da się bowiem ukryć, że od półtora roku jesteśmy krajem niebywale egzotycznym. Po drugie - IV RP, jako bezpośrednia kontynuacja Drugiej, jest spadkobierczynią idei przedwojennej Ligi Morskiej i Kolonialnej. Po trzecie - II RP zamierzała (choć nie zdążyła) skolonizować Madagaskar, który wprawdzie leży na Oceanie Indyjskim, ale jest równie egzotyczny jak wyspy Pacyfiku oraz Polska. I po czwarte - wreszcie na Madagaskar będzie można wysłać, o czym marzy premier Kaczyński, tę całą dyplomatyczną "korporację profesora Geremka", wszelkiej maści agentów, hołotę z PRL, łże-elity i wszystkich dziennikarzy inaczej myślących niż wielki mały wódz.
A wówczas bez oporów będzie można instalować amerykańską tarczę gdzieś na polskim wybrzeżu. I czekać na arabskie lub koreańskie rakiety balistyczne, których nie ma.