Tak rozpoczyna się, realizowany od 1976 do 1978 roku, "Czas apokalipsy" Francisa Forda Coppoli. W tym czasie, na ogarniętym wojną pograniczu Kambodży i Wietnamu wizyta ekipy filmowej byłaby szaleństwem. Znacznie bezpieczniejsze okazały się Filipiny.
Początkowo filmowy Mekong miał być ulokowany na wysepce Bohol - kilka kilometrów na południe od Cebu, ostatecznie jednak wybrano "stołeczny" Luzon. Mimo to Bohol wciąż przyciąga miłośników kinematografii i dzieła Coppoli, namiastkę rejsu Mekongiem daje zaś kilkudziesięciominutowy spacer rzeczką Loboc - tak samo ukrytą w gęstej dżungli, otoczoną aurą mroku i tajemnicy.
Czekoladowa zagadka
Nie to jednak stanowi o atrakcyjności Bohol. Tu się przyjeżdża po to, by spotkać tarsjusze (mago) - najmniejsze małpy świata i wśród Czekoladowych Wzgórz poznać smak najlepszych mango na całych Filipinach. Właśnie mango stanowi o bogactwie wyspy, dlatego już w porcie - na każdym kroku - można spotkać ostrzeżenia o zakazie wwozu owoców z innych wysp. - Zjesz "obce" mango, wyrzucisz gdzieś pestkę, z której wyrośnie drzewo i będzie kłopot - tłumaczy oficer portowy. - Zresztą po co to robić - skoro tu mango są najsmaczniejsze? I przy okazji najtańsze.
Dbałość o dojrzewające właśnie owoce widać wszędzie - nie tylko na plantacjach. Nawet rosnące przy drodze drzewa chronione są przed jakąkolwiek ingerencją. Każdy owoc - a są ich na jednym z mangowców tysiące - owinięty jest starannie... gazetą. Tak dojrzewa szybciej, nie zagrażają mu też ptaki.
W samym sercu wysepki rozłożyły się Czekoladowe Wzgórza - ponad tysiąc regularnych stożków o kilkudziesięciometrowej wysokości. Wielu twierdzi, że tworzą najbardziej surrealistyczny pejzaż na świecie. Geolodzy nie mają pojęcia, w jaki sposób powstały - jedna z teorii głosi, że uformowały je potężne krople lawy spadającej na dno prehistorycznego oceanu. Miejscowi mają prostsze wytłumaczenie - to skamieniałe łzy zakochanego olbrzyma... Wypowiadał się w tej kwestii również Daeniken - musieli w tym maczać palce "obcy"! Nie brak też sceptyków twierdzących, że regularne stożki stworzono na polecenie rządu, by w ten sposób przyciągnąć na Bohol turystów. Ktokolwiek by jednak nie był twórcą wzgórz - trzeba je uznać za jeden z cudów natury. Swą rozbudzającą wyobraźnię nazwę wzięły zaś od ciemnobrązowego koloru rosnących na nich roślin...
Piosenka między skrzydłami
Tarsjusze - najmniejsze małpy świata
Filipiny, jako jeden z pierwszych krajów Azji Południowo-Wchodniej, postawiły na rozwój tanich linii lotniczych. Samolotem "Cebu Pacific" za niewielkie pieniądze można dotrzeć do najodleglejszych zakątków kraju. W odróżnieniu od europejskich tanich przewoźników - Filipińczycy dbają jednak o komfort podróżnych - szczególnie zaś o rozrywkę podczas lotu. Już przy wejściu uśmiechnięta stewardessa pyta: - Będziesz rzucał piłką czy śpiewał? A może opowiesz nam dowcip?
Takie pytanie zadane przy wejściu na pokład samolotu wprowadza mnie w kompletne osłupienie - o co im chodzi? Zagadka wyjaśnia się zaraz po starcie z Tagbilaran. Już od pierwszych chwil w powietrzu rozpoczynają się niekończące się konkursy - rzutów piłką do zaimprowizowanego naprędce kosza, śpiewu, można odpowiadać na zagadki czy opowiadać dowcipy - nagrodami są firmowe czapeczki, koszulki, można też wygrać puszki z piwem... Nawet nie wiadomo, kiedy mija godzinny lot do Manili...
Buty przez mikrofon
Wizyta w Manili nie jest przypadkowa. Tylko w stolicy mam szansę, by kupić... buty. Te, w których przyjechałem z Polski, rozsypały się podczas jednej z wędrówek, na Filipinach zaś, zwłaszcza prowincjonalnych - rozmiar 44 to zupełna abstrakcja.
Najważniejszym miejscem sklepu obuwniczego jest kwadratowa dziura w suficie. Nieduża - metr na metr. Z niej zwisa kabel z mikrofonem. Chcąc kupić buty - należy wskazać ekspedientce odpowiedni model na osłoniętej szybką półce, podać żądany rozmiar. Przez mikrofon płynie na piętro zamówienie i po chwili na parter spada odpowiedni pakunek.
W większości sklepików pytanie o rozmiar budzi jedynie szeroki uśmiech. Wreszcie w jakimś zakamarku magazynu udaje się odnaleźć odpowiedniej wielkości sandały. I to za niecałe dwa dolary. Teraz mogę ze spokojem oddać się rozrywkom proponowanym przez stolicę!
Nocne rozmówki
Manila, tak jak większość stolic krajów Dalekiego Wschodu, słynie z niesłychanie bujnego życia nocnego. Już po wejściu do jakiegokolwiek baru możemy być pewni, że zaraz będziemy mieli damskie towarzystwo. W rozmowach z "paniami do towarzystwa" niezwykle przydatny może być słowniczek rozmów "barowo-angielskich" - rozdawanych nieodpłatnie w większości tanich hotelików zamieszkałych przez gości zza granicy...
Pierwsze pytanie zawsze jest takie samo: - Postawisz mi drinka? Później zaczyna się "tradycyjna" konwersacja. Dziewczyna mówi: - Mam 21 lat (gdy faktycznie ma 32), gdzie się zatrzymałeś? (ma na myśli: gdzie spędzę tę wyjątkową noc? Czy w hotelu jest klimatyzacja, obficie zaopatrzony barek i basen?), Skąd pochodzisz? (czyli... gdzie zabierzesz mnie i całą moją rodzinę?), Jaką masz pracę? (należy to zrozumieć: mam liczną rodzinę, więc lepiej, byś zarabiał tyle, by utrzymać nas wszystkich), Czy mógłbyś mnie wesprzeć napiwkiem? (to znaczy: mnie, mojego chłopaka, dwójkę naszych dzieci i 16 innych członków rodziny).
Po kilku drinkach niektórzy tracą głowę. Nie tylko płacą potężny (sięgający nawet 100 dolarów) rachunek za alkohole swej nocnej towarzyszki, czasem budzą się z nią w hotelu. Mimo iż w większości z nich przy wejściu widnieje zakaz wprowadzania filipińskich dziewcząt, za kilkadziesiąt piso recepcjonista jest skłonny przymknąć na to oko...