100 tys. pasażerów
Zakład Miejskiej Komunikacji Samochodowej w Stalowej Woli zatrudnia 84 osoby. Co miesiąc MKS przewozi około 100 tys. pasażerów na liniach miejskich i podmiejskich.
Pasażerowie MKS mogą mieć pewność, że zakład działa prawidłowo.
(fot. Zdzisław Surowaniec)
Sprawa eksplodowała w grudniu 2012 roku, a oskarżenia miały duży kaliber. Główne dotyczyło anulowania kar za jazdy bez ważnego biletu. Jak stwierdził były kontroler, gapowiczom znajdującym się w trudnej sytuacji finansowej dyrektor nie umarzał kar, za to na takie umorzenia mogli liczyć znajomi dyrektora.
W kolejnych oskarżeniach rewizor wymienił stworzenie trzech etatów kierowniczych, na co idzie 150 tys. zł rocznie. Dalej - naprawa silnika na gwarancji kosztująca 50 tys. zł, uszkodzenie skrzyni biegów w nowym autobusie z powodu złego holowania do naprawy, zaniżenie ceny złomowania przystanków, złe normowanie pojazdów przez co nie jest rzetelnie rozliczane paliwo.
- Współpraca z panem dyrektorem jest utrudniona z uwagi na fakt, że posiada przyzwyczajenia z dawnych lat, które nabył w służbach mundurowych w wojsku. Wszystko musi być pod jego dyktando, w ogóle nie liczy się z ludźmi - walnął na sesji były rewizor.
- Wszystko, co mówi ten człowiek nie ma pokrycia w prawdzie - zapewniał wówczas dyrektor ZMKS Antoni Sokołowski. Przypomniał, że rewizor nie był na etacie, tylko na umowie zleceniu. Dyrektor nie był zadowolony z jego pracy, miał dużo zwolnień chorobowych, ale bardzo wysokie zarobki.
Ale radni zdecydowali o kontroli zakładu. Trwała prawie rok. Na piątkowej sesji przewodniczący komisji oświadczył: - Z pełną odpowiedzialnością Komisja Rewizyjna stwierdza, że wszystkie zarzuty o niegospodarność, które były kierowane, nie zostały potwierdzone, a konflikt miał tylko podłoże personalne. - Teraz radni powinni pociągnąć do odpowiedzialności byłego rewizora o wprowadzenie ich w błąd - stwierdził dyrektor MKS po odczytaniu wyniku kontroli.
Komisja wytknęła tylko dyrektorowi (co nie było tematem kontroli), że zakład musiał ponieść koszty związane z procesowaniem się z dwoma pracownikami i sprawę przegrał. Chodziło o bezprawne zwolnienie przewodniczącego związkowej "Solidarność" oraz członka Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność". Pierwszemu zakład musiał zapłacić za cały czas pozostawania bez pracy wynagrodzenie za 6 miesięcy oraz koszty sądowe i koszty zastępstwa procesowego, a drugiemu odszkodowanie w wysokości 4-krotnego wynagrodzenia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?